środa, 14 sierpnia 2013

Rozdział 15- Ostatni

Klaus:

- O czym wy wszyscy mówicie?!- wrzasnąłem zszokowany, przechadzając się po salonie.
- To szczera prawda, bracie- powiedział Elijah.- Duke był mężem Tatii, jest pierwotnym wilkołakiem.
- Więc już znamy odpowiedz na pytanie dlaczego jest tak silny- wtrącił Kol.
- Niklaus lepiej usiądź, jest jeszcze coś co powinieneś wiedzieć- zaczęła Nessie z wahaniem.
- Pospiesz się, może być jeszcze coś gorszego od tych jakże wesołych wiadomości?- czułem, że za chwilę wybuchnę. Ten łajdak cały czas coś kombinował a myśmy nic nie podejrzewali, a niech to szlak.
- Bo Duke jest... jest twoim bratem, przyrodnim bratem- zająknęła się dziewczyna.
- Co!- teraz już biegałem z kąta w kąt.- Skąd to wiecie? Jak długo to wiecie? Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?- pytania kłębiły mi się w głowie z prędkością światła.
- Elijah podejrzewa to od dłuższego czasu, ale nie był pewien- czy ona zawsze będzie go bronić, nawet jeśli okazał się takim łatwowiernym dupkiem.- Natomiast ja, ja wiedziałam od dłuższego czasu, że masz brata, ale nie miałam pojęcia, że pojawił się w tym mieście- miałem ochotę złapać Nessie za gardło i udusić. Jednak moja kochana siostrzyczka musiała pokrzyżować mi szyki.
- Nik nie czas teraz na kłótnie. Nie zapominaj, że on ma Caroline, chyba że nadal nic cie to nie obchodzi.
- Oczywiście że mnie obchodzi!- wrzasnąłem.- Wiecie gdzie może ją trzymać?
- No nareszcie wrócił nasz kochany braciszek- poklepał mnie po ramieniu Kol.- No i właśnie do tego potrzebna jest nasza matka- wskazał na Esther ręką- ona będzie wiedziała gdzie oni się podziewają.
Spojrzałem na moją "kochaną mamusię" pytająco.
- Ty też znasz to miejsce, mój synu- powiedziała.- Byłeś tam na rozmowie z Gorlovem.
- To z łaski swojej co my tutaj jeszcze robimy, trzeba pomóc Caroline!- wrzasnąłem.
- Uspokój się, Niklaus. Trzeba obmyślić jakiś plan- powoli racjonalny Elijah zaczynał mnie wyprowadzać z równowagi.
- No dobrze, mój cudowny bracie jaki jest ten plan?- zapytałem z sarkazmem.
- Pójdziemy do tego domu, odwrócimy uwagę Duka a część z was zabierze stamtąd Caroline- powiedział Elijah ze spokojem.
- Kto będzie odwracał jego uwagę?
- Ja z Mariusem- pospieszyła z odpowiedzą Nessie.
- Mam uwierzyć, że ten dupek nam pomoże?
- Nie masz innego wyjścia.
Postanowiliśmy, że pojadę tylko ja, Elijah, Nessie, Bonnie, Marius i Esther. Oczywiście nie obyło się bez sprzeciwu pozostałych, ale nie było mowy żeby wszyscy pojechali. Kiedy wreszcie udało nam się wydostać z rezydencji i dotrzeć na miejsce dom wyglądał tak samo jak go zapamiętałem. Wszędzie wokół panowała cisza. Byłem tak zdenerwowany, że myślałem, iż za chwilę wybuchnę, wpadnę do domu, zabiję Duka i zabiorę Caroline. Jednak musiałem się uspokoić, na szali waży się życie kobiety, którą kocham. Nessie i Marius opuścili samochód i udali się  w stronę drzwi wejściowych. Ja, Bonnie i Elijah mieliśmy czekać na sygnał, musiał zadzwonić mój telefon na znak tego, że możemy wejść. Minęło jakieś dziesięć minut zanim usłyszałem ten zbawienny dźwięk. Bez większego zastanowienia wyskoczyłem z auta i podbiegłem do drzwi ogrodowych. Zaczekałem na Elijah'ę oraz Bonnie i razem weszliśmy do domu. Podejrzewałem, że Caroline jest w tym samym miejscu co poprzednio, więc skierowaliśmy się do piwnicy. Staraliśmy się zachowywać jak najciszej jednak ku naszemu nieszczęściu kiedy tylko dotarliśmy do tych piekielnych drzwi okazało się, że Caroline tam nie ma.
- I co teraz?- zapytała z rozpaczą Bonnie.
- Tutaj są jeszcze jedne drzwi- powiedział Elijah.
Podeszliśmy do nich, szarpnąłem i o dziwo otworzyły się bez problemu. Jednak kiedy ja wspólnie z Elijah'ą przekroczyliśmy próg już wiedzieliśmy dlaczego poszło tak łatwo. Poczułem niewyobrażalny ból na skutek tego, że cały pokój wypełniony był werbeną.
- Myśleliście, że uda wam się mnie przechytrzyć?- usłyszałem głos Duka i całe pomieszczenie wypełniło się jaskrawym światłem.
Właśnie w tej chwili zobaczyłem Caroline. Wisiała za ręce przymocowana do ściany, była nieprzytomna i bardzo poraniona. Niestety za Dukiem jakiś dwóch osiłków niosło nieprzytomną Nessie i Bonnie. Jak to się stało, że nic nie słyszeliśmy. Trzeci sługus Duka szarpał się z wyraźnie osłabionym Mariusem. Walcząc z bólem spojrzałem na Duka i zapytałem:
- Czego ode mnie chcesz i dlaczego wykorzystujesz do tego Caroline?
- Tatia pamiętasz ją jeszcze? Zobaczysz jak Caroline umiera i może wtedy zrozumiesz jak to jest nienawidzić kogoś i czekać na to żeby się zemścić- bez większych problemów podszedł do dziewczyny z kołkiem w ręce i chciał już wbić go w jej serce, kiedy stało się coś czego najmniej się spodziewałem, Duke padł na ziemię trzymając się za głowę i krzycząc niemiłosiernie zaczął się tarzać po werbenie. Po chwili poczułem silne szarpnięcie i razem z Elijah'ą wylądowaliśmy na korytarzu. Poderwałem się na nogi i już chciałem wpaść do piwnic po Caroline ale Esther mnie powstrzymała. Bonnie odzyskała przytomność i postanowiła wyciągnąć dziewczynę. Zajęło to sporo czasu jednak po kilku minutach trzymałem moją ukochaną w ramionach. Zobaczyłem, że Esther wyprowadza Duka z piwnicy, w ułamku sekundy znalazłem się przy nim już chciałem wyrwać mu serce ale usłyszałem słaby głos.
- Nie rób tego, Niklaus- to był głos Caroline.
***

- Jak się czujesz, bracie?- zapytał Elijah wchodząc do salonu.
- A jak mam się czuć?- zapytałem.- Naraziłem Caroline na największe niebezpieczeństwo w życiu, a na koniec nie odebrałem życia temu bydlakowi, który chciał ją skrzywdzić- dodałem z przekąsem. Elijah zajął miejsce naprzeciwko mnie przy kominku.
- Uszanowałeś tylko jej prośbę- powiedział cicho.- Teraz będziecie mogli prowadzić szczęśliwe życie.
- Szczęśliwe życie? O jakim szczęściu mówisz, Elijah? Caroline będzie lepiej beze mnie.
- O czym ty mówisz? Co znów zamierzasz zrobić?
- Zobaczysz- odpowiedziałem i skierowałem się na górę.

Caroline:

Ból, straszliwy ból, werbena, Duke, a później ciemność. Nagle się przebudziłam. Byłam w domu, w miękkiej pościeli, w pokoju Klausa. Usiadłam gwałtownie na łóżku i poczułam silny zawrót głowy. Położyłam się znów na poduszkach, nadal w moim organizmie była duża ilość werbeny. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Ktoś wszedł do pokoju i przysiadł na łóżku. Spojrzałam na Klausa, który trzymał w ręku szklankę krwi.
- Proszę- wyciągnął ją w moją stronę.- To ci pomoże, poczujesz się lepiej- wzięłam od niego naczynie i wypiłam całą zawartość.
- Dziękuje- powiedziałam z wdzięcznością.
- Czujesz się na siłach na rozmowę?- zapytał po chwili milczenia.
- Oczywiście, o czym chce rozmawiać?- zapytałam z uśmiechem.
- Przepraszam, że naraziłem cie na niebezpieczeństwo- nie mogłam uwierzyć.- Mam nadzieję, że poradzisz sobie tym razem lepiej. Dobieraj porządnych przyjaciół.
- O co ci dokładnie chodzi?- zapytałam zaskoczona.- Przecież coś się zmieniło prawda?
- Nic się nie zmieniło Caroline- odpowiedział spokojnie.- Jestem już spakowany za trzy godziny mam lot. Przyszedłem się tylko pożegnać.
- Ale myślałam- łzy stanęły mi w oczach.- Myślałam, że skoro mnie uratowałeś to coś się zmieniło, że znów będziemy razem.
- Caroline, to że cie uratowałem wcale tego nie znaczy. Po prostu czułem się w obowiązku uratować ci życie tak jak ty uratowałaś moje, to wszystko. Nie kocham cie już, a teraz wybacz ale się spieszę- ukłonił się dwornie i wyszedł. 
Zostawił mnie samą ze swoim cierpieniem. Pozwoliłam łzom swobodnie opadać i zaczęłam się kołysać w przód i w tył. Nie wiem ile czasu tak siedziałam ale usłyszałam kolejne pukanie do drzwi i do pokoju weszły Rebekah i Nessie.
- Caroline?- usłyszałam cichy szept Rebeki.- Wszystko w porządku.
- Tak, w porządku- powiedziałam ocierając łzy.
- Co mój brat ci powiedział?
- Cóż, że mnie nie kocha i wyjeżdża- odpowiedziałam bez emocji.
- Co?!- krzyknęły obie.
- Po prostu, nie kocha mnie i opuszcza miasto.
- I ty nie zamierzasz go zatrzymać?- zapytała Nessie,- Dopiero co wyjechał na lotnisko.
- Po co go zatrzymywać? Wyraził się jasno nie chce mnie i mam pójść dalej ze swoim życiem.
- Oszalał i ty też oszalałaś wierząc w jego słowa!- wrzasnęła Rebekah.- Myśli, że to z jego winy byłaś w niebezpieczeństwie i nie chce cie więcej narażać. Mój brat jest idiotą, kocha cie i chce się poświęcić.
- O czym wy mówicie?- zapytałam zszokowana.- Kocha mnie i chce się poświęcić?
- Tak, jak mogłaś uwierzyć w te wszystkie brednie, które opowiada?
- Dlaczego się tak dziwisz? Przez ostatnie kilka miesięcy udowadniał mi, że nic dla niego nie znaczę.
- Chcesz ratować ten związek?- zapytała Nessie.
- Jeżeli jest chociaż cień szansy na uratowanie tego związku to oczywiście, że tak- uśmiechnęłam się promiennie.
- Masz na to mniej niż godzinę- powiedziała Nessie spoglądając na zegarek.
Poderwałam się na równe nogi i pobiegłam do wyjścia. Wskoczyłam do samochodu i ruszyłam z piskiem opon na lotnisko. Podróż ciągnęła mi się w nieskończoność. 

Klaus:

Czekałem na samolot już od jakiś czterdziestu pięciu minut. Byłem bardzo poddenerwowany. Czułem okropny ból. Straciłem swoją szansę. Odchodzę na zawsze, żeby zacząć wszystko od nowa. Żeby Ona mogła zacząć od nowa. Zaczął padać deszcz, co jeszcze bardziej pogłębiło moje przygnębienie. 
- Pan Mikaelson, samolot czeka- powiedział mężczyzna w czarnym garniturze.
Skierowałem się w stronę czekającej na mnie maszyny, jednak nagle coś odwróciło moją uwagę.
- Klaus!- usłyszałem kobiecy głos. Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem, że jakaś dziewczyna biegnie w moim kierunku poprzez strugi deszczu. Po chwili zorientowałem się, że to Caroline.
- Klaus, poczekaj- powiedziała już będąc przy mnie.- Dlaczego wyjeżdżasz?
- Mam już dość tego zapyziałego miasteczka- odpowiedziałem obojętnie.
- Nie, ja pytam dlaczego na prawdę wyjeżdżasz?
- Właśnie powiedziałem- upierałem się przy swoim.
- Wiem, że mnie kochasz i masz wyrzuty sumienia przez to co mnie spotkało- powiedziała chwytając moją twarz w dłonie.- Chce żebyś wiedział, że także kocham cie nad życie- uśmiechnęła się promiennie, co całkowicie zniweczyło mój upór. Pocałowałem ją namiętnie. Minęło kilka minut, a może godzin zanim oderwaliśmy się od siebie.
- Powiedz to, muszę to usłyszeć- powiedziała po chwili.
- Kocham cie- powiedziałem.- Kocham cie, Caroline Forbes- krzyknąłem na tyle głośno żeby cały świat to usłyszał.

KONIEC
__________________________________________________
No i na tym prawdziwy koniec. Chce wam powiedzieć, że dzisiaj mija rok odkąd założyłam tego bloga. Bardzo wam dziękuje za te wszystkie komentarze i wspólnie spędzone miesiące. Chce was poinformować, że moje dwa pozostałe blogi ruszą pełną parą. Mam nadzieję, że odwiedzicie mnie na Niklaus Diaries i nowej historii o Elijah'y, Elenie i Katherine, w którym pojawią się również Klaroline i Kennett. Nie długo pojawi się pierwszy rozdział, nad którym aktualnie pracuje. Do napisania niebawem mam nadzieję:)

niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 14

Caroline:

Obudziłam się w nieznanym mi miejscu. Nie miałam pojęcia jak się tutaj znalazłam. Klaus, Duke właśnie on miał mi pomóc i nagle... ból, straciłam przytomność i nic więcej nie pamiętam. Pomieszczenie, w którym się znajdowałam było pogrążone w całkowitych ciemnościach ale jak zdołałam się zorientować leżałam w ciepłej pościeli i nie byłam związana. Wstałam niepewnie i zaczęłam szukać jakiegoś włącznika światła, niestety moje starania spełzły na niczym, ponieważ po kilku krokach wpadłam na jakiś mebel, który przewrócił się z takim hukiem zdolnym obudzić nawet umarłego. Zrezygnowana z powrotem usiadłam na łóżku. Po kilku minutach usłyszałam, że ktoś schodzi po schodach. W pokoju rozbłysło światło i otworzyły się drzwi. Stanął w nich nie kto inny a Duke.
- Ty? Ale jak to, dlaczego?- zapytałam oszołomiona.
- Jak to dlaczego? Zemsta, kochanie zemsta- odpowiedział a ja zorientowałam się, że po moich policzkach obficie lecą łzy.
- Przysięgałeś, że się zmieniłeś, zaufałam ci!- teraz już nic się dla mnie nie liczyło, zwyczajnie się na niego rzuciłam.
- Nawet nie próbuj- chwycił mnie za ręce.- Doskonale wiesz, że jedno ugryzienie wilkołaka może uśmiercić wampira, nie chce ci zrobić krzywdy, będziesz mi jeszcze potrzebna.
- Do czego? Jaki masz plan?- zapytałam chcąc ocenić swoją sytuacje i nagle sobie przypomniałam.- Gdzie jest Gorlov?
- Gorlov nie żyję- odpowiedział bez emocji.- Dawno już go zabiłem. Był starym, do niczego nienadającym się głupcem.
- To wszystko twoja wina? To wszystko był twój plan? Ale jak to, przecież widziałam go?- pytania same wychodziły z moich ust, nie potrafiłam ich powstrzymać.
- Oczywiście do momentu uwięzienia Klausa to był wspólny plan Gorlova i Esther, ale oni chcieli go tak zostawić- przerwał na chwile, sprawdzając czy słucham.- Rozumiesz? Chcieli go zostawić żeby sobie tam leżał, za te wszystkie krzywdy, które wyrządził miał sobie czekać, aż ktoś go odnajdzie.
- Dlaczego w takim razie chciałeś żebyśmy go obudzili, żeby wyrządzić mu krzywdę?- przerwałam.
- Jesteś taka inteligentna za jaką cie miałem- uśmiechnął się.- Chce żeby cierpiał, patrząc jak traci wszystkich, których kocha zaczynając od ciebie.
- Mylisz się myśląc, że Klausowi na mnie zależy- powiedziałam spokojnie patrząc jak Duke zaczyna przechadzać się po pokoju.
- To ty nie wiesz co mówisz- odpowiedział.- On cie kocha i będzie patrzył jak odchodzisz.
- O co ci tak na prawdę chodzi z tą zemstą?
- Chce pomścić moich bliskich, pamiętasz? Kiedyś już ci o tym mówiłem- odwrócił się do mnie.- Wiesz kim była moja żona. To Tatia Petrova- wybałuszyłam na niego oczy.- Tak, ta sama kobieta, od której pochodzą dwa pozostałe sobowtóry. Kochałem ją do szaleństwa, a Klaus i Elijah zniszczyli nasze szczęście!- krzyczał ale w jego oczach lśniły łzy bólu.- Przez resztę życia musiałem patrzeć jak nasza córeczka tęskni za matką- nie był w stanie mówić dalej.
- Jak to się stało, że się nie starzejesz?- zapytałam po dłuższej chwili milczenia.
- Pochodzę z rodziny Pierwotnych wilkołaków- odpowiedział tylko.
- To ty sprawiłeś, że Nessie i Elijah się rozstali?
- Tak, wykorzystałem do tego dawną miłość Elijah- wstał i skierował się w stronę drzwi.
- Co ze mną zrobisz?
- Zobaczysz- i wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Elijah:

Czekałem na powrót Klausa. Wyszedł z domu bez słowa, ale był jakiś inny. Niepokoiłem się coraz bardziej. Nagle usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem i zobaczyłem Mariusa.
- Czego tutaj szukasz?- zapytałem dość agresywnie.
- Nie przyszedłem się tutaj kłócić. Musze ci o czymś powiedzieć- wpuściłem go do środka.- Duke porwał Caroline.
- Co? Niby dlaczego miałby to robić?- zapytałem oszołomiony.
- To może ja zacznę od początku.
- Tak bardzo proszę.
- Jakiś rok temu w Los Angeles spotkałem człowieka, który podał się za dawnego przyjaciela Caroline. Musisz wiedzieć, że poznałem ją tuż po zniknięciu Klausa. Miała wyłączone człowieczeństwo i zabijała bez opamiętania. Przez kilka lat starałem się kontrolować jej wybryki, ale z czasem zrozumiałem, że muszę jej pomóc. Bardzo ją polubiłem i wiedziałem, że jedynym sposobem żeby ją odzyskać jest jej odzyskanie człowieczeństwa. Starałem się i wreszcie się udało i Caroline wróciła do rodzinnego domu. Ale wracając do  tego faceta. Wiedział, że Caroline jest w Mistyc Falls. Wypytywał o jej stosunki z waszą rodziną. To od niego  dowiedziałem się o planach Gorlova, a właściwie jego planach. Jestem pewien, że on porwał Caroline. Gdzie jest Klaus?
- Wyszedł z domu- powiedziałem zdziwiony jego chaotycznymi wyjaśnieniami.- Dlaczego przychodzisz z tym do mnie? Myślisz, że ci uwierzę?
- Myślałem o tym, że mi nie uwierzysz dlatego przyprowadziłem kogoś.
- Elijah- usłyszałem i odwróciłem się w stronę drzwi. Zobaczyłem Nessie a za nią Kola i Bonnie.
- Co wy tutaj robicie?- zapytałem.
- Marius poprosił mnie o pomoc- powiedziała moja była dziewczyna.
- I ty mu wierzysz w te bajki, które opowiada? Nie tak dawno sama mi mówiłaś żeby mu nie ufać.
- Wierze mu, ponieważ znam Duka- nie wiedziałem co powiedzieć.- Znałam go już kilkanaście lat temu. Wiedziałam kim jest i kto był jego żona.
- A co to ma do rzeczy?- zapytałem powoli coraz bardziej zdenerwowany.
- Elijah, on był mężem Tatii Petrovej- zobaczyła moją zszokowaną minę.- Teraz rozumiesz, on zniszczył Gorlova i chce zabić Caroline. Nasza kłótnia też była sprawką tego bydlaka.
- Poczekaj, przecież my też wiemy coś o nim. Jak to możliwe? Czy to zwykły zbieg okoliczności?
- Chyba najwyższa pora zawiadomić o wszystkim Klausa- wtrącił Kol.
- Tylko jak my uratujemy moją przyjaciółkę?- zapytała Bonnie.
- Potrzebujemy pomocy jeszcze jednej osoby- powiedział Kol.
- Kogo?- zapytałem.
- Witaj synu- odwróciłem się w stronę drzwi i zobaczyłem ostatnią osobę jakiej bym się spodziewał.
- Matko...
____________________________________________
No cóż udało się. Mam nadzieję, że się podoba. To już przedostatni rozdział, ostatni pojawi się 14 sierpnia i będzie długi i mam nadzieję trochę wzruszający. Komentujcie. Do napisania:)

środa, 17 lipca 2013

Rozdział 13

Caroline:

Duke okazał się wspaniałym kompanem, jeżeli chodzi u pijanie się i świetną zabawę. Zdawałam sobie sprawę, że jestem potwornie pijana i jeszcze chwila tego kociego tańca a zrobię coś głupiego.
- Powinnam już pójść do domu- powiedziałam po ostatniej kolejce.
- Oczywiście, odprowadzę cie- chwyciłam jego wyciągniętą dłoń i razem podążyliśmy w stronę willi Mikaelsonów. Zadziwiająco szybko dotarliśmy na miejsce i pod wpływem impulsu powiedziałam:
- Wejdziesz na chwilę?
- Nie wiem czy powinienem, to w końcu dom Niklausa- powiedział z widocznym wahaniem.
- Oj daj spokój w końcu ja również tutaj mieszkam- i bez zbędnych słów wciągnęłam go do środka. Od razu skierowaliśmy się w stronę mojej sypialni, ponieważ wolałam nie ryzykować spotkaniem pijanego Klausa.
- Powiesz mi wreszcie co się z Tobą działo przez te wszystkie lata?- zapytałam z miną niewinnej dziewczynki. Byłam przekonana, że po raz kolejny odpowie wymijająco.
- No cóż ja mogłem robić, podróżowałem- byłam zdziwiona, że jednak coś mówi- to jedna z wielu moich pasji, nie mówiłem ci?- pokiwałam przecząco głową.- A co ty robiłaś przez te lata?
- Poznawałam nowych ludzi i próbowałam układać sobie życie od nowa- no tak od razu zmienił temat żeby ze mnie wyciągnąć więcej informacji.
- Masz na myśli układanie sobie życia bez Klausa?- zapytał. A to podstępny łajdak.
- Tak, ale co cie obchodzą moje przeżycia?
- Zapominasz, że nie widzieliśmy się ten cały czas, a ja jestem bardzo ciekawską osobą.
- Powiedzmy, że próbowałam  odnaleźć samą siebie- miałam nadzieję, że nie będzie chciał ciągnąć tego tematu.
- Myślisz, że wyłączając swoje człowieczeństwo byłaś bliżej zgłębienia swojej osoby?- zaskoczyło mnie jak dużo wie.
- Skąd o tym wiesz?- zapytałam głupio, a ku mojemu zaskoczeniu podszedł do mnie i chwycił za dłonie.
- Krążyło wiele opowieści o krwiożerczej Caro- pogłaskał mnie po policzku.- Ale wiesz co ja myślę, żadna osoba, która słyszała bądź mówiła te wszystkie historię nie miała okazji zobaczyć jaka jesteś na prawdę- i bez żadnego uprzedzenia pocałował mnie, Trwało to chwilę zanim nie usłyszeliśmy tego tak dobrze znanego mi głosu.
- Przepraszam, że państwu przeszkadzam- w drzwiach stał Klaus, a z wyrazu jego twarzy wyczytałam, że mam kłopoty.

Klaus:

Owszem na wiele jej pozwalam, ale nie zgadzam się żeby obściskiwała się z tym dupkiem w moim domu. Co za hipokrytka jeszcze nie tak dawno skarżyła mi się, że ją prześladuje i na pewno wrócił bo coś kombinuje, a teraz proszę całuje się z nim.
- Przepraszam, że przeszkadzam, ale mam sprawę do Caroline- powiedziałem spokojnie.- Duke byłbyś tak łaskawy i zostawił nas samych- wyszedł bez słowa.
Caroline patrzyła na mnie jak zbity psiak co jeszcze bardziej doprowadzało mnie do szału. Nie miało dla mnie znaczenia, że jest pijana, na pewno zdawała sobie sprawę, że jestem w domu.
- Jak śmiałaś przyprowadzić tego robaka do mojego domu?!- podbiegłem do niej i chwyciłem za ramiona. Pierwszy raz od dawna zobaczyłem w jej oczach lęk.
- Przepraszam, nie wiedziałam, że tak cie to zdenerwuje- sam nie wiem jak to się stało ale uderzyłem ją, mocno się zachwiała i upadła na podłogę. Zobaczyłem jak z jej oczu popłynęły łzy. Jednak po chwili się podniosła i powiedziała:
- Nienawidzę cie, wiesz?- teraz już krzyczała.- Powinieneś zginąć pięćdziesiąt lat temu i nigdy nie wracać do mojego życia!- wybiegła i wtedy stało się coś nieoczekiwanego.

Caroline:

Biegłam nie patrząc w jakim kierunku, musiałam uciec. Jednak nie minęło wiele czasu kiedy na kogoś wpadłam.
- Caroline, co się stało?- usłyszałam zaniepokojony głos Duka.
- Niklaus, on nigdy nie powinnam go ratować- starałam się powstrzymać łzy.- Okazał się łajdakiem za jakiego go dawniej wszyscy mieliśmy.
- Powiesz mi wreszcie co się stał, co ci zrobił?
- Najpierw miał pretensję, że wpuściłam cie do jego domu, później zaczął się wydzierać, a na koniec... na koniec mnie uderzył- Duke przytulił mnie mocno.
Nie mam pojęcia ile tak staliśmy ale wydawało mi się, że minęły wieki. Czułam się bezpiecznie tak jak lata temu przed moim domem. Pod wpływem impulsu powiedziałam.
- Wiesz, myślę, że mimo wszystko ty okazałeś się lepszą osobą niż Niklaus- uśmiechnął się promiennie.
- Pochlebia mi to, że tak o mnie myślisz- chwycił mnie za dłoń.- Chodź zabiorę cie do domu- ufałam mu więc poszłam w nieznanym kierunku.

Marius:

Obserwowałem całą sytuację z ukrycia. Poczułem nie opisane ukucie zazdrości widząc Caroline w objęciach tego całego Duka. Nie ufałem mu i wiedziałem, że coś kombinuję. Z dwojga złego wolałem Caroline w objęciach Niklausa, przynajmniej wiedziałem, że będzie szczęśliwa. Ten Duke był większym dupkiem z tajemnicami. Caroline jest taka łatwo wierna, jak zawsze. Nie mogłem iść do Klausa i powiedzieć Słuchaj stary wiem, że masz to gdzieś, ale Caroline właśnie znajduje pocieszenie w ramionach podstępnego gnidy, który chciał cie zabić. Może byś pomógł zanim dziewczyna wpakuje się w kłopoty?
Nie założę się, że Klaus przeżywa teraz ciężkie chwile, a trzeba działać szybko. Wiedziałem, że cała ta dziwna sytuacja ma coś wspólnego z jeszcze jedną osobą. Więc w wampirzym tempie udałem się w kierunku jej domu, kiedy drzwi się otworzyły powiedziałem:
- Musimy koniecznie porozmawiać- i bez zaproszenia wszedłem do mieszkania.
________________________________________________________________
Ogłaszam wszem i wobec, że zostały już tylko góra trzy rozdziały i koniec. Nie żegnam się jeszcze ale powiem wam, że założyłam kolejnego bloga, na którym rozdziały zaczną się pojawiać kiedy ten dobiegnie końca, no i jest jeszcze mój Niklaus Diaries, którego potwornie zaniedbałam. Tak więc nie martwcie się i do napisania!

sobota, 22 czerwca 2013

Rozdział 12

Na początku chce wam powiedzieć, że wzbudzanie zazdrości w Klausie się nie skończyło. Caroline nieźle go rozwścieczy w najbliższym czasie. No i to wcale nie Marius do niej przyszedł, ale sami zobaczcie.
_____________________________________________________

Caroline:

Stałam jak osłupiała na progu domu, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Przed mną stał blond włosy mężczyzna, którego już dawno uważałam za staruszka. Jednak on nadal nie postarzał się ani o jeden dzień od naszego ostatniego spotkania, przed pięćdziesięciu laty.
- TY?- zapytałam odzyskując głos.- Jak to możliwe?
- Zaskakujące, prawda?- podpowiedział Duke wpatrując się uparcie w moją twarz.
- Dlaczego się nie postarzałeś?- zapytałam głupio.
- To moja słodka tajemnica- uśmiechnął  się uroczo. Jednak w tej chwili przypomniałam sobie, że to przez niego Gorlov dopadł Klausa i bez żadnego uprzedzenia rzuciłam się na niego. Nawet nie zareagował tylko chwycił mnie za ręce i przygniótł do ściany.
- Uspokój się!- wrzasnął. Próbowałam się wyrywać, jednak Duke był niezwykle silny, co było bardzo zastanawiające.
- To wszystko twoja wina, ty łajdaku!- krzyknęłam kiedy mnie puścił.- Po co tutaj przyszedłeś?
- Ty nic nie rozumiesz, nie mogłem nic poradzić. Chyba zdajesz sobie sprawę, że nie miałem szans z Gorlovem.- powiedział ze spokojem.
- To cie nie usprawiedliwia!- krzyknęłam.- Udawałeś mojego przyjaciela dla zemsty!
- Wcale nie chodzi o ciebie Caroline, na prawdę chciałem być twoim przyjacielem
- Wynoś się stąd!- ku mojemu zdziwieniu, wykonał moje polecenie i odszedł bez słowa.
Musiałam szybko odnaleźć Klausa. Skierowałam się w stronę baru. Dobrze trafiłam, ponieważ Klaus siedział przy jednym ze stolików z Camille. Podeszłam do nich i powiedziałam:
- Możemy porozmawiać, Klaus?- spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Masz coś pilnego?- zapytał.- Jak widzisz jestem dość zajęty.
- To bardzo pilna sprawa- odpowiedziałam.- Uwierz, że nie przeszkadzałabym ci gdybym mogła tego uniknąć.
Wstał i spokojnie wyszliśmy z baru.
- O co chodzi?- zapytał natychmiast.
- Nie uwierzysz kto przed chwilą złożył nam wizytę- spojrzał na mnie pytająco- Duke, dokładnie tak samo wyglądający jak ostatnim razem. Nie zestarzał się ani o dzień- spojrzał na mnie z pobłażliwym uśmiechem.
- Przeszkadzasz mi tylko dlatego, że jakiś tam Duke pojawił się w mieście?
- Jakiś tam Duke?!- zapytałam podnosząc głos.- Nie wierzę, że to mówisz, przecież przez niego zniknąłeś na tyle czasu.- Wiesz, że mnie to już nie obchodzi. Zacząłem nowe, lepsze życie- powiedział spokojnie.- Nie zależy mi na jego życiu czy śmierci, więc radź sobie sama. Teraz wybacz ale jestem umówiony z Nessie, a muszę jeszcze pożegnać się z Camille- odwrócił się na pięcie i wszedł z powrotem do baru.
Nie pozostało mi nic innego jak radzić sobie samej tak jak powiedział. Wszyscy Pierwotni byli zajęci, więc będę musiała spotkać z Dukem sama.

Klaus:

Po co ten dupek pojawia się w naszym życiu? Co go tutaj sprowadza? Jak to możliwe, że się nie zestarzał? Moje rozważania przerwały otwierające się drzwi. Właśnie dojechałem do domu Nessie.
- Cześć Nik, kiepsko wyglądasz, coś cie gryzie?- zapytała bez ogródek.
- Ty to na prawdę potrafisz być bezpośrednia- powiedziałam, siadając na kanapie.- Caroline, powiedziała mi o czymś zadziwiającym, mianowicie pojawił się pewien wilkołak, który nieźle utrudniał mi życie pół wieku temu.
- Nie przejmuj się, lepiej zajmij się Caroline- odpowiedziała Nessie.- Macie się natychmiast pogodzić, zrozumiałeś mnie?
- Ty nic nie rozumiesz. Kiedy Caroline jest daleko ode mnie, niby wszystko jest w porządku. Zmienia się kiedy ona jest blisko, doprowadza mnie do szału i nie czuję kompletnie nic- powiedział wpatrując się w okno.
- Kochałeś ją nad życie, jak to możliwe, że nagle wszystko się odmieniło?
- Myślisz, że wiem o co w tym wszystkim chodzi. Po prostu wszystko się zmieniło i czasem mam ochotę rozszarpać nie tylko Caroline, ale także innych.
- Może to skutek zaklęcia, które rzucili na ciebie Gorlov z Esther?
- Możliwe, ale skończmy już z tym, dlaczego jesteś taką zazdrośnicą moja Mała Sarenko?- zapytałem chcąc skończyć temat mój i Caroline.
- Co czułeś, kiedy zobaczyłeś, Caroline pijaną, tańczącą przed obcymi facetami?- cholera nie dała się zbić z tropu.
- Byłem wściekły- odpowiedziałem.- Jednak przecież ona jest dorosła, nie mogę się wtrącać.
- Gdybyś tylko chciał mógłbyś być z nią bardzo szczęśliwy.
- Wiesz co mam na dzisiaj już dość, idę do domu- wstałem i wyszedłem z mieszkania zanim zdążyła mnie zatrzymać.

Caroline:

- Powiedz mi dlaczego wróciłeś?- zapytałam, Duke'a kiedy siedzieliśmy w kawiarni.
- Nigdy byś nie uwierzyła, gdybym powiedział, że wróciłem bo się stęskniłem?- zapytał z miną niewiniątka,
- W życiu- powiedziałam.- Jesteś wybornym kłamca.
- Wiem, że zawiodłem zaufanie wszystkich już miliony razy, ale proszę o kolejną szansę tym razem nie pożałujesz- nie wiem dlaczego ale czułam, że mówi szczerze.
- Czego ode mnie oczekujesz?- zapytałam po chwili milczenia.
- Tylko tego, że dasz szansę naszej przyjaźni- odpowiedział z uśmiechem.- W normalnych okolicznościach nawet bym się nie zastanowiła nad jego słowami, jednak teraz... kiedy Klaus ma mnie w nosie... doskonale pamiętałam jaki Duke potrafi być bardzo uroczy... no i wzbudza wielką zazdrość w potężnym Pierwotnym. Tak zdecydowanie może się przydać.
- Dobrze, niech ci będzie- powiedziałam z uśmiechem.- Jednak nie licz, na nic więcej, rozumiemy się?
- Jasne! Nie będziesz żałować, obiecuje- złapał mnie za rękę.- Mam propozycję- spojrzałam na niego pytająco.- Pojednawczy drink, co ty na to?
- Świetny pomysł- uśmiechnęłam się i razem poszliśmy w stronę baru
_________________________________________________
Oddaje w wasze ręce kolejny rozdział. KOMENTUJCIE:)

wtorek, 18 czerwca 2013

Rozdział 11

Klaus:

Co ty sobie wyobrażasz!?- wrzasnąłem.- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę na jakie niebezpieczeństwo naraziłaś siebie i pozostałych? Wiedziałem, że jestem nieodpowiedzialna, Caroline- odetchnąłem lekko.
- Jakbyś nie wiedział jestem wampirem, nic mi nie grozi ze strony zwykłych śmiertelników- doprowadzała mnie swoja gadką do szału.
- Ty natomiast zapomniałaś, że w tym mieście jest dużo więcej istot nadprzyrodzonych niż ci się wydaje- starałem się opanować nerwy, które mną targały, ponieważ wiedziałem, że Caroline jest pijana.
- Co cie to w ogóle obchodzi, co robię ze swoim życiem?- zapytała, chwiejąc się lekko.
- Możesz robić z nim co chcesz- odpowiedziałem.- Jednak nie mogę pozwolić żeby banda jakiś pijanych idiotek naraziła nas wszystkich na ujawnienie. Jeśli nie będziecie tego przestrzegać trzeba będzie się  was pozbyć.
- Oooooo, patrzcie ludzie, oto wielki Niklaus Mikaelson- zaśmiała się dziewczyna.- Zapomniałam, że Wasza Wysokość wyznacza zasady, których wszyscy muszą przestrzegać- ukłoniła się.- Jednak tobie wszystko wolno- miałem ochotę ją uderzyć, ale wycelowałem w ścianę, w której zostało wgniecenie.
- Wynoś się stąd ale to już!- wrzasnąłem.- Wynoś się zanim wyrwę ci serce!- ton mojego głosu zrobił na niej najwyraźniej wrażenie, ponieważ bez słowa, chwiejnym krokiem poszła do swojego pokoju. Usiadłem w fotelu przed kominkiem i popijałem Burbona. 

W tym samym czasie:

Anastazja:

- Nie krzycz na mnie!- wrzasnęłam.- Nie masz prawa tego robić!
- Nie mam prawa?- zapytał Elijah.- Skoro ja nie mam prawa tego robić, to dlaczego ty rościsz sobie do tego prawo?
- Ja na ciebie krzyczę?- zapytałam.- Jak na razie to ty podnosisz na mnie głos- na prawdę pierwszy raz w moim całym wiecznym życiu widziałam Elijah'ę tak rozdygotanego.
- Jak mam reagować skoro moja dziewczyna upija się w jakimś barze, wchodzi na stoły i macha tyłkiem przed jakimiś obcymi facetami?
- O nagle przypomniałeś sobie, że masz dziewczynę?- zapytałam ironicznie.
- To nie ja zapominam tylko ty! Wolisz robić mi awantury, a sama jesteś jeszcze gorsza ode mnie!
- Skoro jestem taka straszna, to idź sobie do Kateriny, może będzie lepsza!
- Zawsze mieszasz do naszych kłótni moją przeszłość- odpowiedział już spokojnie.- Jednak to ty jeszcze przez te wszystkie wieki nie dorosłaś do odpowiedzialnego związku.
- Nie jestem odpowiedzialna, tak?- te słowa zabolały mnie najbardziej.- Jeżeli tak uważasz to lepiej to zakończmy- powiedziałam poważnie.Milczał dłuższą chwile.- Wiem, że jesteś dżentelmenem więc ułatwię ci sprawę i sama zniknę z twojego życia- skierowałam się w stronę drzwi z nadzieją, że Elijah mnie zatrzyma, jednak nic się takiego nie wydarzyło. Kiedy wyszłam z naszej sypialni i ze łzami w oczach pobiegłam w stronę drzwi wejściowych. W salonie wpadłam na kogoś z impetem.
- Nessie, co się stało?- zapytał Niklaus.
- Nic takiego, Nik-odpowiedziałam ocierając łzy.- Wyprowadzam się z waszego domu.
- Ale jak to? Dlaczego?- zapytał wyraźnie zatroskany. Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ podobno wyłączył uczucia.
- Rozstałam się z Elijah'ą- powiedziałam bez ogródek. Klaus poprowadził mnie na kanapę w salonie.
- Co znowu zrobił mój kochany braciszek?
- Nic po prostu zrozumiałam, że nie mam szans w porównaniu z Kateriną Petrovą- przytuliłam się do jego ramienia.
- Katerina, a co ona ma do waszego związku?
- Pojawiła się ostatnio i oczywiście musiała znów wywrzeć wrażenie na twoim bracie.
- Zapomniałem, że to jego dawna miłość- powiedział zamyślony, po czym spojrzał mi w oczy.- Pamiętaj jednak, że ty jesteś jego największą miłością, a ja nie pozwolę żebyś przez niego cierpiała, moja mała syrenko- uśmiechnął się.
- Wiem, jednak potrzebujemy najwyraźniej przerwy. Wyprowadzę się do najbliższego hotelu.
- Nie ma mowy. Mam mieszkanie w Atlancie i najlepiej zrobisz jak się tak wprowadzisz- wstał i zaczął czegoś szukać w szufladzie.- Nadal tutaj jest, po tylu latach- wyjął kluczyk i podszedł do jednego z obrazów, odsunął go i zobaczyłam skrytkę z sejfem. Klaus otworzył ją, wystukał szyfr i wyciągnął pęk kluczy i trochę pieniędzy, napisał coś na kartce po czym wrócił na miejsce.
- Trzymaj- wyciągnął te wszystkie rzeczy w moją stronę.- Klucze, adres i trochę pieniędzy.
- Nie chce od ciebie pieniędzy, poradzę sobie sama- zaczęłam się zacięcie bronić.
- Nie gadaj głupot, jesteś jak rodzina, zawsze ci pomogę, a poza tym nie zbiednieję- uśmiechnął się szczerze z tymi swoimi dołeczkami w policzkach, które sprawiały, że wyglądał jak cherubinek w skutek czego byłam już zgubiona- westchnęłam z rezygnacją.
- No dobrze, ale teraz lepiej powiedz dlaczego jesteś takim łajdakiem dla Caroline?- zapytałam.
- To nie temat na dzisiejszy wieczór.
- Nie wywiniesz mi się, skoro nie chcesz dzisiaj teraz o tym rozmawiasz to kiedy do mnie przyjedziesz?
- Umówmy się na jutro, pani psycholog, dobrze?- zapytał z miną niewiątka.
- Dobrze- skierowaliśmy się do drzwi wejściowych, odwróciłam się na progu i powiedziałam- Wiesz, że cie kocham, Nik?
- Wiesz, że ja też zrobię dla ciebie wszystko- uśmiechnął się i przytulił do mnie.
- Do zobaczenia jutro- uśmiechnęłam się do niego i wyszłam.

Marius:

- Nie wiem jak to zrobiłaś dziewczyno, ale jesteś naprawdę mistrzynią intryg- uśmiechnąłem się do Kateriny Petrovej.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę- założyła kokieteryjnie nogę na nogę.- Jednak dowiem się po co miałam skłócić dwójkę naszych gołąbeczków?- zapytała po chwili.
- Nic ci do tego- odpowiedziałem.- Im mniej wiesz tym lepiej dla ciebie.
- Dobrze, dobrze niech ci będzie, ale pamiętaj, że jesteś mi winny przysługę, kochanie- wstała i wyciągnęła do mnie rękę- Idziemy do hotelu?- zapytała z uśmiechem.
Po dwóch godzinach spędzonych z Katherine wyszedłem na umówione spotkanie.
- Wszystko idzie zgodnie z planem- powiedziałem do mężczyzny siedzącego na przeciwko.
- To świetnie, pora teraz wyciągnąć kolejnego asa z rękawa- powiedział- Tylko pamiętaj jaką mamy umowę- nie powiedział już ani słowa więcej, wstał i wyszedł bez pożegnania.

Caroline:

Obudziłam się następnego dnia z dziwnym wrażeniem, że mam kaca, co było niemożliwe, ponieważ wampiry go nie mają. Leżałam w łóżku jeszcze około piętnastu minut, po czym wstałam i skierowałam się do łazienki. Wzięłam długi odprężający prysznic. Wyszłam z sypialni i poszłam do kuchni, wzięłam torebkę z krwią, wypiłam jednym łykiem. Nie miałam coo robić, a nikogo nie było w domu, więc poszłam do salonu i włączyłam sobie telewizję. Leżałam tak około dwóch godzin, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Podniosłam się z ociąganiem i poszłam otworzyć. Jednak osoba, którą tam zobaczyłam napawała mnie lekkim strachem a jednocześnie największym szokiem:
- Witaj Caroline, miło cie znów widzieć.

_________________________________________________________
Jest następny, długo się za niego zabierałam i wreszcie napisałam. Moim zdaniem jest beznadziejny i mało w nim w szczególności Caroline, ale cóż tak wyszło. Mam nadzieję, że jeszcze czytacie te wypociny. Proszę o SZCZERE KOMENTARZE:)

niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 10

Caroline:

Kiedy obudziłam się następnego dnia, byłam sama. W sypialni nie było Klausa. Miałam strasznego kaca. Jaka ze mnie kretynka, coś ty najlepszego zrobiła Caroline, przeklinałam się w duchu. Kiedy wstałam zobaczyłam, że z moich ubrań zostały tylko strzępy. Wyciągnęłam z szafy jakieś dresy, koszulkę i poszłam pod prysznic. Po piętnastu minutach opuściłam łazienkę i zaczęłam nasłuchiwać. Jakoś nie za bardzo uśmiechało mi się spotkanie, z którymś Pierwotnym. Po cichu zeszłam na dół, ale na moje nieszczęście, a może jednak szczęście w salonie siedziała Nessie.
- Caroline, co się tak skradasz? Nikt cie tutaj nie ugryzie- aż podskoczyłam kiedy usłyszałam jej głos.
- Myślałam, że nikogo nie ma w domu- wybąkałam zakłopotana.
- Nie martw się tak, jestem tylko ja- uśmiechała się ciepło. Jaka ona kochana, w sumie dlaczego czuje się jak intruz, przecież Elijah powiedział, że mogę tutaj być.
- Czyżby Klausowi przeszło już bycie sukinsynem?- zapytała kiedy bez pytania rozsiadłam się na kanapie.
- Niestety, gdyby mu przeszło byłby tutaj ze mną- posmutniałam.
- Przestań!- krzyknęła Nessie.- Nawet o tym nie myśl, żadnego płaczu, ani użalania się nad sobą.
- Łatwo ci mówić, ty jesteś szczęśliwa z Elijah'ą, on świata poza tobą nie widzi- uśmiechnęłam się.
- W tym miejscu mogłabym się kłócić, ale się powstrzymam- odpowiedziała.- Ty lepiej ogarnij się trochę i pokarz Nikowi, że na nim świat się nie kończy.
- I co ja niby mam zrobić, mądralo?
- Jak to co? Po pierwsze od dzisiaj tutaj mieszkasz i nieważne jest w tej kwestii zdanie Klausa, po drugie ubieraj najlepsze ciuchy jakie masz, wychodź na imprezy i poderwij tylu facetów ilu dasz radę, a po trzecie nie zwracaj na Klausa większej uwagi- zakończyła z uśmiechem.
- Myślisz, że to podziała?- zapytałam z powątpiewaniem.
- Kochana, jasne, że podziała. Zapomniałaś, że zazdrość i instynkt posiadacza to główna natura facetów?- poczułam się o niebo lepiej.
- Wypróbowywałaś tą metodę na Elijah'y?- zapytałam z uśmiechem.
- Jasne! Zamierzam to jeszcze raz wypróbować.
- Dlaczego?- tych pytań było zdecydowanie za wiele, ale nie mogłam się powstrzymać.
- Wróciła wielka miłość Elijah'y z przed lat, mianowicie Katerina Petrova znana teraz jako Katherine Pierce.
- Katherine wróciła, a Elijah się w niej kocha? Woli ją zamiast ciebie- powiedziałam i po chwili zrozumiałam swój nietakt.- Przepraszam, ale jestem w szoku.
- Nie przejmuj się- uśmiechnęła się.- Tak, tak Elijah kocha ją do dziś, na pewno znasz historię Tatii i dwóch braci Pierwotnych, więc nie dziwi nikogo fakt, że mój chłopak kocha jej sobowtóra.
- Mnie dziwi jednak fakt, dlaczego Katherine wróciła, skoro Klaus ma teraz wyłączone uczucia i w każdej chwili może ją zabić- dlaczego Katherine tak bardzo ryzykuje.
- Sama się nad tym zastanawiam i mam cichą nadzieję, że wreszcie Nik ją zakatrupi, będzie wtedy spokój. -Teraz jednak idź się przebrać i wyszykować, wieczorem wychodzimy na jedną z najlepszych imprez naszego życia- posłuchałam jej i poszłam poszukać jakiejś odpowiedniej sukienki.
***
Dopiero o godzinie osiemnastej dotarłam do rezydencji Mikaelsonów. W drzwiach z uśmiechem powitała mnie Anastazja.
- No nareszcie jesteś- szturchnęła mnie w bok.- Już myślałam, że nigdy nie przyjdziesz.
- Przepraszam, ale musiałam sobie kupić jakąś nową sukienkę.
- Jasne wchodź- kiedy weszłam do salonu, na kanapie siedziały dziewczyny: Bonnie, Elena i Rebekah.
- Co wy tutaj robicie?- zapytałam zaskoczona.
- Chciałyście zrobić imprezę bez nas?- zapytała Rebekah.- Co wy sobie myślicie?
- Cudownie, że będziemy wszystkie razem!- krzyknęłam.- Ale chwila, co się stało z facetami?
- Nie mamy pojęcia, Kol powiedział, że musi mieć jeden dzień wolnego, więc mu go dałam a reszta pewnie zrobiła to samo co on, czyli w tej chwili wszyscy gdzieś się upijają- odpowiedziała Bonnie.
- No to gdzie idziemy, do Grilla?- zapytałam.
- Nie, Grill to już średniowiecze. Nie daleko za miastem, otworzyli ostatnio świetną dyskotekę, która jest naszym celem- powiedziała Elena 
- No to lepiej już chodźmy- ponagliła nas Nessie.- Jeszcze trochę pogawędek a ominie nas impreza.
Wszystkie posłusznie poszłyśmy do samochodów. Ten nowy bar naprawdę okazał się świetny. Muzyka była nowoczesna, jednocześnie nadawała się do zabawy, alkohol lał się strumieniami a faceci... boże miłosierny byli po prostu istnymi Adonisami. Wreszcie nie myślałam o Klausie. Oczywiście do czasu. Razem z Nessie wskoczyłyśmy na bar i zaczęliśmy wylewać na ludzi zawartość butelek z wódką. Jednak nasza zabawa nie trwała długo, ponieważ nagle zostałam złapana za nogi i zawisłam na czyimś ramieniu. 
- Puszczaj mnie!- wrzeszczałam i zaczęłam okładać napastnika pięściami po plecach.
- Jeszcze raz to zrobisz, a naprawdę pożałujesz- usłyszałam głos przepełniony brytyjskim akcentem.
- Klaus, co ty tutaj robisz?- zapytałam zszokowana.
- Ratujemy ciebie i resztę dziewczyn od kompletnego skompromitowania- dopiero teraz zauważyłam, że za nami w podobny sposób Elijah niesie Nessie, a za nimi Damon, Stefan i Kol wyprowadzają pozostałe dziewczyny.
__________________________________________________
Jest krótki, beznadziejny i nijaki, ale ostatnio mam problem z wdrożeniem się w rozdziały po przerwie. Przepraszam was za to. Nie będę się rozpisywać, ale proszę o komentarze.

EDIT: Niestety nie wiem kiedy pojawi się kolejna notka, ponieważ mam małego doła i kompletny brak weny i cierpliwości do tego opowiadania. Zaczynam żałować, że nie zakończyłam go na pierwszej części, śmiercią Klausa, tak byłoby najlepiej. Przepraszam wszystkich, którzy to czytają.

piątek, 17 maja 2013

Rozdział 9

Caroline:

Stanęłam przed domem Tylera z przejmującym lękiem w sercu. Czego on chce? Dlaczego wrócił po tych wszystkich latach? Niepewnie zapukałam do drzwi. Po chwili stanął w nich Tyler.
- Caroline, wiedziałem, że przyjedziesz- uśmiechnął się promiennie.
- Tyler, nie przyjechałam tutaj aby wysłuchiwać twoich ckliwych gadek. Mów czego chcesz i daj mi święty spokój- czułam się już zdecydowanie pewniej.
- Może najpierw wejdziesz?- przepuścił mnie w progu i razem weszliśmy do salonu.
- Skoro mamy już oficjalną cześć za sobą, może teraz jesteś bardziej skłonny żeby powiedzieć o co chodzi- powiedziałam.- Lepiej nie przeciągaj struny, nie jestem w najlepszym humorze.
- Czyżby jakieś miłosne problemy?- zapytał.- Wiedziałem, że prędzej czy później do tego dojdzie.
- Jeżeli chciałeś się ze mną widzieć tylko po to żeby napawać się swoim triumfem to ja już lepiej pójdę- skierowałam się do wyjścia, ale chwycił mnie za nadgarstek.
- Poczekaj Caroline, nie chciałem. Nie potrafiłem oprzeć się możliwości wygarnięcia, że jednak miałem rację. Sama musisz przyznać, że teraz przez niego cierpisz.
- Nie twój interes!- wrzasnęłam.- Nie zapominaj, że to ty pierwszy rozczarowałeś mnie bardziej, nie on.
- Przyznaję, zawiodłem twoje zaufanie- powiedział ze skruchą.- Jednak ty nie zapominaj, że przez prawie pól wieku wypłakiwałaś sobie oczy z tęsknoty za nim a on teraz traktuje cie jak jakiegoś śmiecia, którego zwyczajnie wyrzuca do kosza- nie wiem dlaczego po tych słowach poczułam się gorzej, niż gdy Klaus kazał mi się wynosić.
- To nie jego wina, przecież kiedyś mu przejdzie i wróci do mnie- powiedziałam z rozpaczą w głosie.
- Słuchaj mówisz to samo co Elijah. Usprawiedliwiasz go a to zwykły łajdak- powiedział Tyler.- Nie mówię oczywiście, że jestem od niego lepszy ale przecież nie proponuje ci małżeństwa- pośpieszył z dalszą wypowiedzą.
- Dobrze skończmy te gadki. Po co mnie szukałeś?
- Sam dokładnie nie wiem, ale miałem ci to dać- wyciągnął z kieszeni kartkę. Wzięłam ją i przeczytałam.
Piękna Caroline,
Pamiętaj, że nasza przeszłość zawsze nas dogania.
Niedługo również my się spotkamy.
Mam nadzieję, że cieszysz się z mojej niespodzianki.
Tajemniczy nieznajomy.
- Tajemniczy nieznajomy? Kto to może być?- zapytał Tyler, który zdążył już przeczytać słowa z listu.
- Nie mam pojęcia- podparłam.- Ale czekaj, czekaj powiedziałeś, że nie wiesz dokładnie dlaczego zacząłeś mnie szukać, tak?- kiwnął głową.- A pamiętasz może kto dał ci tą kartkę?
- Szczerze Caroline, nie wiele pamiętam z ostatnich tygodni mojego życia. Nie pamiętam twarzy tego człowieka. Wiem tylko, że miałem ci dostarczyć tą głupią wiadomość tyle. Co ona w  ogóle oznacza?
- Nie mam pojęcia. Wiem jedno ten nieznajomy nie może być taką tajemnicą. Zna moją przeszłość i wie o Tobie, więc to musi być ktoś kogo znam. Może przyśle kolejną wiadomość albo sam się tutaj zjawi. W tej chwili nie mam ochoty się nad tym zastanawiać.
- Wiesz co mam świetny pomysł, chodźmy do Grilla- widząc moją minę dodał szybko.- Wyłącznie jako przyjaciele, odstresujesz się no chodź.
- No dobrze, ale wyłącznie jako przyjaciele- zgodziłam się po chwili wahania.

Klaus:

Wreszcie dojechaliśmy do tego przeklętego miasta. Postanowiłem po zostawieniu rzeczy w mojej rezydencji, zabrać Camille do Grilla. Jednak kiedy przekroczyliśmy próg baru od razu zepsuł mi się humor. Przy jednym ze stolików siedziała Caroline i ten dupek Tyler. Świetnie się razem bawili, więc postanowiłem zniszczyć im ten uroczy nastrój. Razem z Camille podeszliśmy do ich stolika.
- Patrzcie, patrzcie kogo moje oczy widzą. Tyler Lockwood miałem nadzieję, że już nigdy się nie spotkamy. Ale jak widzę piękna Caroline, postanowiła się pocieszyć w twoich ramionach po tym jak ją zostawiłem. Pamiętaj jednak, że to ze mną spędzała kilka ostatnich nocy. Masz ciężkie zadanie- uśmiechnąłem się.
- Lepiej sobie odpuść, wcale nie jesteś taki cudowny na jakiego starasz się pozować- wtrąciła Caroline.
- Auć, zabolało by gdybym coś czuł. Jednak minęło się z celem. Wybaczcie mój nietakt zapomniałem wam przedstawić mojej nowej przyjaciółki, to Camille.
-Miło nam cie poznać Camille, ale radził bym ci się trzymać od niego z daleka- powiedział Tyler.- Klaus mógłbyś już pójść, przeszkadzasz nam- cały, aż gotowałem się z wściekłości, ale nie mogłem nic mu zrobić przy tylu światkach, więc zaprowadziłem Camille do stolika.
Po kilku drinkach dziewczyna poszła do łazienki, a ja zauważyłem, że Caroline również siedzi sama przy stoliku. Podszedłem do niej bez większych ceregieli.
- Maja droga, poświęcisz mi chwile i wyjdziesz ze mną na zewnątrz?- to nie było w gruncie rzeczy pytanie ale rozkaz.
- Nie mam ochoty z tobą rozmawiać- zauważyłem, że jest nieźle wstawiona.
- W tej chwili wstaniesz i wyjdziesz z baru, albo tej ładnej młodej dziewczynie przy stoliku obok przydarzy się jakiś nieszczęśliwy wypadek- poskutkowało Caroline bez słowa wyszła na zewnątrz.
- Czego ode mnie chcesz?- zapytała chwiejąc się dość mocno.
- Kochanie niczego tylko grzecznie cie proszę żebyś więcej nie śmiała mnie oczerniać w obecności innych!- wrzasnąłem.
- Jak śmiesz! Tobie wolno robić ze mnie szmatę na oczach jakiejś laski, a ja mam siedzieć cicho z podkulonym ogonem!- chciała mnie spoliczkować ale była za bardzo pijana. Zachwiała się znowu i gdybym jej nie złapał pewnie siedziałaby już na ziemi.
- Puszczaj mnie! Nie potrzebuje twojej pomocy!- chciała się wyrywać, ale trzymałem ją mocno. Ogarnął mnie nagły przypływ pożądania i musiałem ją pocałować. Nawet nie wiem jak znaleźliśmy się w mojej sypialni. Zdarłem z niej ubranie, nawet się nie opierała. Najwyraźniej chciała tego tak samo jak ja.
___________________________________________________
No i jest rozdział. Według mnie beznadziejny, ale cóż. Nie myślcie, że skoro Klaus i Caroline się przespali to już wszystko jest między nimi cacy. Teraz to się dopiero narobi. Nik przechodzi teraz okres bycia sukinsynem bez uczuć, że tak powiem, wrócił Tyler, a Caroline będzie sobie na razie wypłakiwać oczy. Jest jeszcze sprawa tego tajemniczego nieznajomego, Mariusa, no i Nessie, która będzie miała problemy z Elijah'ą tylko dlatego, że za dużo wie. To tak w skrócie o najbliższych rozdziałach, a teraz KOMENTUJCIE:)

czwartek, 16 maja 2013

Powrót:)

Ogłaszam wszem i wobec, że wróciłam do pisania. Matury trochę mnie wykończyły, ale od wczoraj mam już WAKACJE:) Teraz rozdziały będą się pojawiały już regularnie, a i możliwe, że najbliższy rozdział pojawi się szybciej niż planowałam. Może już wieczorem albo jutro po południu. Mam nadzieję, że się cieszycie, bo ja bardzo:)

środa, 17 kwietnia 2013

Zawieszam:(

Niestety jak w temacie, zawieszam tego bloga. Jest jeden główny powód nie mam czasu go pisać. Jestem w klasie maturalnej i muszę poświęcić się teraz nauce. Ale jest też pocieszająca wiadomość wrócę do pisania za miesiąc. Nowy rozdział powinien pojawić się koło 20 maja kiedy będę już po wszystkich egzaminach i się za niego wezmę. Mam nadzieję, że mnie nie opuścicie. Do napisania w maju:)

EDIT: Rozdział pojawi się w przyszłą sobotę czyli 18 maja. Mam nadzieję, że nie znudziło się wam czekanie:)

niedziela, 14 kwietnia 2013

Rozdział 8

Caroline:

- Jak to Tyler?- nie wierzyłam w to co mówią.- Co on tutaj robi?
- Nie udało mi się tego z niego wyciągnąć- powiedział Damon.
- Co wam powiedział?
- Nic, chciał rozmawiać tylko z tobą- wtrącił Elijah.
- Zostawił jakiś numer telefonu?
- Powiedział, że mieszka w dawnej posiadłości Lockwood'ów.
- Twoja wielka miłość wróciła, musisz być w niebo wzięta- usłyszałam głos Klausa i odwróciłam się w jego stronę. Podszedł do mnie z uśmiechem, który w dawnych czasach budził we mnie przerażenie.
- Klaus to nic nie znaczy...- chciałam się dalej tłumaczyć ale mi przerwał.
- To mnie nic nie obchodzi czy to dla ciebie coś znaczy czy nie- nie mogłam w to uwierzyć.
- Ale...- chciałam coś powiedzieć jednak nie pozwoliły mi na to dławiące w gardle łzy.
- Nie ma żadnych ale, kiedy wrócę masz zniknąć z mojego domu i najlepiej życia- odwrócił się i wyszedł.
Poczułam jak ktoś chwyta mnie za ramiona i mocno przytula. No tak Elijah, na niego zawsze można liczyć. Zapomniałam, że on i Damon cały czas tutaj byli. Bałam się spojrzeć im w twarze. Spodziewałam się zobaczyć w oczach Damona blask triumfu. Jednak kiedy wreszcie odważyłam się podnieść wzrok jego oczy wyrażały coś na kształt współczucia.
- Elijah, on się zmienił- wydukałam w końcu.- Nie wierzę, że by mnie w ten sposób potraktował gdyby był taki jak kiedyś. Wiem, że mnie kochał- potrząsnęłam nim lekko jakby ze strachu, że mi nie uwierzył.
- Caroline- powiedział łagodnym tonem.- Doskonale zdaję sobie sprawę, że mój brat nie widział świata poza tobą.
- To dlaczego stał się taki teraz kiedy odzyskał pamięć?- zapytał Damon.
- Nie wiem, trzeba dać mu troch...- przerwałam mu.
- Proszę cie, nie mów, że on potrzebuje czasu. Ciągle to słyszę- w końcu wybuchłam.- Zawsze go usprawiedliwiasz Elijah. Robisz to od wieków! Najpierw mówiłeś, że Klaus zamienił się w bezdusznego potwora dlatego, że rodzina go nie akceptowała! Teraz będziesz mówił, że potrzebuje czasu bo nie wiadomo co go spotkało! Wszyscy mieliśmy dużo problemów ale jakoś się podnieśliśmy- zakończyłam już trochę spokojniejszym tonem.- Koniec tego użalania się nad sobą, jadę do Tylera.
- Poczekaj, chcesz tak po prostu do niego pojechać?- zapytał Damon.
- A myśleliście, że co będę was pytać o pozwolenie? Klaus wyraźnie powiedział, że mam opuścić jego dom i życie, więc robię to co kazał. Wracam do Mystic Falls.- i nie czekając na jakąś reakcję opuściłam posiadłość. Muszę zacząć życie jeszcze raz.

Klaus:

Nagle wszystko się skończyło. Jakby zniknęło. Kochałem Caroline przez ten cały czas. Teraz kiedy ją zobaczyłem wszystko prysło. Przestała się dla mnie liczyć. Zupełnie tak samo jak tysiące innych zabawek, które miałem przez całe życie. Potrzebowałem odstresowania więc wszedłem do tego samego baru co poprzednio. Przy barze siedziała dziewczyna, którą tutaj wcześniej poznałem.
- Cześć, miło cie znowu widzieć- dosiadłem się do niej i zamówiłem Burbona.
- O, nie spodziewałam się spotkać cie tutaj ponownie- rozejrzała się.- Gdzie zgubiłeś dziewczynę?
- Nie jesteśmy już razem- postanowiłem trochę wykorzystać Camille.- To psychopatka, która nie chce się ode mnie odczepić- uśmiechnąłem się do niej tym swoim firmowym uśmiechem, który działał na kobiety jak magnes.
- Nie dziwie jej się- zarumieniła się.- Jesteś bardzo przystojny- udało się punkt dla mnie.- Przepraszam, zwykle nie jestem, aż tak bezpośrednia.
- Nic nie szkodzi, lubię dziewczyny, które nie owijają w bawełnę- uśmiechnęła się. Słodził bym jej dalej gdyby nie dzwoniący telefon.- Wybacz muszę odebrać- Nacisnąłem zieloną słuchawkę.
- Słucham?
- Niklaus, wiem, że ciebie to już nic nie obchodzi, ale dzwonie żeby ci powiedzieć,że Caroline właśnie wraca do Mystic Falls. Pojechała spotkać się z Tylerem Lockwood'em- postanowiłem zmienić plany.
- No cóż Elijah, tak się cudownie składa, że ja także wracam do Mystic Falls.
- Skoro ty wracasz, my też się tam pojawimy, do zobaczenia Niklaus- i się rozłączył.
- Jesteś z Mystic Falls?- zapytała Camille kiedy odłożyłem telefon.
- Zgadza się i właśnie muszę tam wracać.
- Szkoda, miło się z tobą rozmawiało- wpadłem na pewien pomysł.
- Może miałabyś ochotę pojechać ze mną?
- Ja sama nie wiem, przecież się prawie nie znamy.
- Właśnie dlatego powinnaś ze mną pojechać, żebyśmy mogli się bliżej poznać. Po za tym będzie tam również moje rodzeństwo, poznasz ich- wiedziałem, że udało mi się rozwiać jej wątpliwości.
- W takim razie zgoda, muszę tylko pojechać po rzeczy- uśmiechnęła się.
- Podwiozę cie- wspólnie wyszliśmy z baru.
Może i Caroline już nic dla mnie nie znaczy, ale nie mogę pozwolić żeby znowu związała się z Tylerem lub kimkolwiek innym. Kiedyś może będę chciał do niej wrócić a wtedy ma na mnie czekać. Ona jest moja, a Camille może posłużyć jako kolejna zabawka żeby wzbudzać zazdrość Caroline.

Marius:

- Oboje wracają do Mystic Falls- powiedziałem siedzącemu na przeciwko mnie mężczyźnie.
- Doskonale, nasz plan działa bez zarzutu- uśmiechną się.
- Jest jednak jeden problem, Klausowi przestało zależeć na Caroline.
- No i właśnie po to ty jesteś mi potrzebny- powiedział.- Sprawisz, że mu znów zacznie zależeć a wtedy pojawię się ja i sprawie, że będzie cierpiał. Ten cały rytuał nie przyniósł takiego efekt, jak to co dla niego teraz zaplanowałem.
- Dlaczego chodzi ci o Caroline?
- Kiedy z nią skończę Klaus, do końca swojego nędznego życia będzie pamiętał ten ból kiedy ktoś odbiera ci najbliższą osobę.
- A co mam zrobić z Elijah'ą i Nessie, oni są bardzo podejrzliwi?
- Najlepiej ich skłócić żeby dziewczyna zniknęła, ona za dużo o mnie wie. Mogła by wszystko powiedzieć kiedy byśmy się spotkali.
- Mam ją zabić?
- Nie, idioto to, że ma zniknąć wcale nie oznacza, że masz ją zabijać.
- Ona kimś dla ciebie była, prawda?
- Nie twój interes!- wrzasnął.- A teraz lepiej już idź zanim ktoś odkryje twoją długą nieobecność. Jeszcze jedno w Mystic Falls dobrze pilnuj Tylera Lockwood'a, może się jeszcze przyda- powiedział po czym wstał i wyszedł.
_________________________________________________
Macie kolejny rozdział. Wiem, wiem Klaus dopiero co wrócił a ja nie pozwalam Caroline się nim cieszyć. Możecie mnie zlinczować. Mam nadzieję, że się podoba. KOMENTUJCIE. Ps. jazzlyn-twilight dziękuje ci za dodanie mnie do blogów, które czytasz. Wcale mi to nie przeszkadza a wręcz pochlebia.

niedziela, 7 kwietnia 2013

Nominacja;)

Chciałabym bardzo podziękować Milenie z porywy-serca.blogspot.com, Annie Sophie z completelybrokenlove.blogspot.com oraz Klaroline z klausicaroline.blogspot.com i Irminię  only-love-is-real-klaroline.blogspot.com za nominację do The Versatile Blogger.

Zasady:
1. Należy podziękować nominującemu.
2. Napisać 7 faktów o sobie.
3. Nominować 10 blogów i powiadomić o tym ich autorów.
4. Pokazać nagrodę na blogu.
7 faktów o sobie:
- chodzę na lekcje gry na fortepianie,
- gram w tenisa,
- często się przeprowadzam,
- za dużo gadam,
- uwielbiam czytać,
- panicznie boję się węży,
- w przyszłości chciałabym napisać książkę,

Blogi które nominuję:
http://blood-angel-damonamelia.blogspot.dk/
http://klaroline.bloog.pl/
http://the-story-of--my-life.blogspot.dk/
http://magia-zycia-belli-i-edwarda.blogspot.dk/
http://caroline-klaus-love-story.bloog.pl/
http://mroczne-istoty.blogspot.dk/
http://wampirze-zycie-eleny.blogspot.dk/
http://carolineandniklaus.blogspot.dk/

Miało być dziesięć blogów ale jakoś nie mogłam znaleźć tych których już ktoś nie nominował.

Rozdział 7

Caroline:

Klaus nagle stracił przytomność. Nie wiedziałam co robić. Podbiegłam do niego. Nie wykazywał żadnych oznak życia. Nie mogłam zadzwonić po pogotowie więc wybrałam pierwszy lepszy numer. Padło na Damona. Odebrał po dwóch sygnałach.
- Co jest blondi?- zapytał jak zwykle z drwiną w głosie. Świetnie nie miałaś już do kogo dzwonić Caroline.
- Coś dziwnego dzieje się z Klausem- powiedziałam.- Byliśmy w barze i on nagle stracił przytomność.
- W którym barze jesteście?
- Na prawdę o to pytasz? Wiesz nie znam tego miasta najlepiej i nie mam pojęcia co to za bar!
- Jak długo się tam idzie?
- Dwie przecznice od domu, w którym mieszkamy.
- Będę za dziesięć minut, czekaj na parkingu- powiedział i rozłączył się.
No cudownie, jak mam zawlec Klausa na ten parking. Wpadłam na pomysł. Zwróciłam się do barmana z błagalnym wyrazem twarzy.
- Przepraszam, czy mógłby mi pan pomóc, mój przyjaciel kiepsko się poczuł i muszę go zaciągnąć przed bar.
- Oczywiście, że pani pomogę- złapał Klausa pod drugie ramię i razem zanieśliśmy go na parking, na którym czekała mnie niemiła niespodzianka. Zamiast Damona czekał na nas Marius.
- Niech pan się nie fatyguje, sam pomogę przyjaciołom- barman obdarzył nas ciepłym uśmiechem i odszedł zająć się swoimi obowiązkami. Kiedy wiedziałam, że zostaliśmy sami zapytałam z wymuszoną uprzejmością.
- Powiesz mi łaskawie gdzie do diaska podziewa się Damon? To on miał nas stąd odebrać.
- Damona w domu zatrzymały bardzo pilne sprawy, o których dowiesz się na miejscu- posadził Klausa na tylnym siedzeniu auta.- Ty usiądź z przodu- powiedział otwierając mi drzwi. Z niechęcią uczyniłam to co mi kazał. Niestety nie dane mi było przeżyć drogi w ciszy. Marius od razu zaczął rozmowę na bardzo niewygodny temat.
- Nie żałujesz, że wszystko potoczyło się w ten sposób?- na prawdę nie chciałam do tego wracać.
- Zawsze wiedziałeś, że kocham Klausa i przez ten cały czas liczył się tylko on- próbowałam wymigać się od odpowiedzi.- Nigdy nie czułam do ciebie niczego poważniejszego. W tamtych czasach liczyła się dla mnie tylko dobra zabawa i żądza krwi.
- Dlaczego nie powiedziałaś wszystkim, że się znamy?- doskonale wiedział dlaczego.
- Dokładnie z tego samego powodu co ty.
- Zamierzasz kiedyś mu wszystko opowiedzieć?
- Co dokładnie masz na myśli?- zaczęłam grać na zwłokę.
- No o nas, o tym co razem przeżyliśmy, o tym kim byłaś, co się wydarzyło, wyłączone uczucia i tak wiele innych spraw- przerażała mnie perspektywa tego, że będę kiedyś zmuszona powiedzieć Klausowi jaka byłam w czasie, w którym nie było go przy mnie.
- Wiesz Caroline, wtedy coś do ciebie czułem i to się liczyło, nadal wracam do tego z pewnym sentymentem.
- Jestem ci bardzo wdzięczna za to co dla mnie zrobiłeś- zawahałam się.- Nigdy ci tego nie zapomnę. Wiem jakie to było dla ciebie trudne pomagać w odnalezieniu Nika.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że nigdy nie będziesz bez niego szczęśliwa. Jeśli kogoś kochasz puść go wolno, postanowiłem się dostosować do tych słów- już chciałam coś powiedzieć kiedy usłyszałam ten znajomy akcent.
- Caroline, możesz mi wyjaśnić o czym on mówi- i zdałam sobie sprawę z tego, że Klaus odzyskał pamięć i słyszał całą naszą rozmowę.

W tym samym czasie:

Elijah:

Usłyszałem rozmowę Damona z Caroline. Zaniepokojony zszedłem na dół. Salvatore już zbierał się do wyjścia.
- Poczekaj- odwrócił się w moją stronę.- Pojadę z tobą.
- Nie musisz zaraz ich przywiozę.
- To mój brat, mam obowiązek być przy nim kiedy dzieję się coś złego.
- Zdaję sobie sprawę z tego, że jesteś bardzo honorowy i troszczysz się o własną rodzinę Elijah, jednak nie widzę potrzeby żebyś jechał razem ze mną, potrafię sobie radzić sam- wyglądał na nieco rozdrażnionego.- Poza tym Caroline zwróciła się do mnie z prośbą o pomoc.
Już chciałem zacząć się sprzeczać kiedy usłyszałem dzwonek do drzwi. Podszedłem i otworzyłem. Stał w nich nie kto inny jak:
- Tyler- były chłopak Caroline.
- No to mamy kolejny problem- usłyszałem za plecami głos Damona.

Klaus:

Wspomnienia wracały do mnie ze zdwojoną szybkością. Wszystko Caroline, Gorlov, rytuał, Esther, zamkniecie w trumnie, Duke. Dosłownie całe moje życie w ciągu kilku sekund przepłynęło mi przed oczami. Kiedy zdołałem otworzyć oczy poczułem, że leżę w jadącym samochodzie. Usłyszałem dwa głosy, jeden rozpoznałem od razu, należał do mojej Caroline. Natomiast drugi męski głos był mi również znajomy tylko nie potrafiłem powiedzieć dokładnie do kogo należy. Jednak nie to było najciekawsze, prowadzili rozmowę, z której jasno wynikało, że minęło dużo czasu od chwili mojego uwięzienia i Caroline i tego mężczyznę coś łączyło. Nie umiałem tego zrozumieć. Caroline, dziewczyna z małego Mystic Falls, którą kochałem do szaleństwa, potrafiła wyłączyć uczucia, mordować i zabawiać się z innym mężczyzną na dodatek ten facet ją kocha! Tego było już za wiele musiałem interweniować.
- Caroline, o czym on mówi?- odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie ze strachem.
- Klaus, ja ci to wszystko wytłumaczę...- nie chciałem tego słuchać, wysiadłem z tego samochodu i udałem się w stronę domu, który znajdował się już nie daleko. Usłyszałem, że Caroline idzie za mną.
- Nik zaczekaj, pozwól sobie chociaż powiedzieć- poczułem jak szarpnęła mnie za rękę odwróciłem się.
- Dobrze, więc słucham co masz mi do powiedzenia.
- Przez te pięćdziesiąt lat twojej nieobecności- byłem w szoku ale jej nie przerwałem.- Wiele się wydarzyło, Wszystko co usłyszałeś w samochodzie to prawda, jednak jest jeden powód ze względu, na który to zrobiłam. Straciłam ciebie a ten ból był nie do zniesienia, nie chciałam go czuć, tak na prawdę nie chciałam niczego czuć. To prawda zabijałam, wyłączyłam uczucia i wykorzystywałam Mariusa ale on pomógł mi później zrozumieć, że ja nadal jestem tą dziewczyną z Mystic Falls zakochaną w potężnej hybrydzie. Dlatego wróciłam i kiedy dowiedziałam się, że żyjesz razem z twoją rodziną i moimi przyjaciółmi zaczęliśmy cie szukać- zakończyła długi monolog a ja nie wiedziałem co powiedzieć.
- Potrzebuje chwili spokoju żeby sobie wszystko poukładać i przemyśleć- powiedziałem po chwili.
- Dobrze, jednak chce żebyś wiedział, że cie kocham- rzadko tak wprost wyznawaliśmy sobie miłość raczej było to czułe gesty niż słowa. Ciężko mi było nie powiedzieć jak bardzo za nią tęskniłem tak świadomy swojego uwięzienia i jak ją kocham, jednak siłą woli odwróciłem się i odszedłem bez słowa.
___________________________________________
O rety to już siódmy rozdział kolejnej części mam nadzieję, że się podoba. Powrót Tyler i to wyznanie Mariusa jednak mogę wam powiedzieć, że coś ukrywa jeżeli wnikliwie czytaliście poprzednie rozdziały wiecie co. Jednak nie wyprzedzajmy akcji. Komentujcie:)

czwartek, 4 kwietnia 2013

Rozdział 6

Caroline:

Wczoraj Klaus był taki uroczy. Nasunęło mi to pewien pomysł. Zeszłam do kuchni. Zobaczyłam Klausa popijającego krew ze szklanki. Spojrzał na mnie.
- Masz ochotę?- potakująco kiwnęłam głową. Podał mi kubek z krwią.
- Klaus, wczoraj rozmawialiśmy o nas i ja pomyślałam, że może byśmy tak zaczęli od początku?
- Co masz na myśli mówiąc o początku?- zdziwiło mnie to, że nie zrozumiał.
- No żebyśmy jeszcze raz spróbowali nawiązać naszą relację- kulawo mi to wyszło.
- Nie chce żebyś sobie coś o mnie pomyślała, ale zrozum jestem jeszcze trochę oszołomiony. Wiesz, wracam po pięćdziesięciu latach i okazuje się, że niczego nie pamiętam- zrozumiałam, aż za dobrze.
- Wolisz żebym dała ci święty spokój rozumiem- wyszłam bez słowa.
Usiadłam na kanapie udając, że nic mnie nie obchodzi. Klaus wyszedł z domu.
- Caroline, czyżbyś znów przeżywała kolejny kryzys?- zapytał Elijah siadając na kanapie obok mnie.
- To nie jest żaden kryzys- obruszyłam się.- Dlaczego traktujesz mnie jak dziecko?
- Może dlatego, że siedzisz tutaj jak naburmuszone dziecko, któremu ktoś zabrał zabawkę?
- Słyszałeś moją rozmowę z Klausem?
- Nie należę do ludzi, którzy podsłuchują.
- Chciałam zacząć wszystko od początku ale Klaus delikatnie rzecz ujmując dał mi kopa.
- Caroline, kiedy przestaniesz powielać te same błędy?
- Nie mam ochoty o tym dyskutować. Idę na drinka.
- Twoja decyzja.
Potrzebowałam trochę przestrzeni. Szłam prawie pustymi ulicami miasta. Nagle ktoś chwycił mnie za ramie.
- Nie uważasz, że to niebezpieczne tak samotnie chodzić ulicami nieznanego miasta?- odwróciłam się. Przede mną stał Marius.
- Co cie to w ogóle obchodzi?- chciałam pójść dalej ale zagrodził mi.
- Oj daj spokój przecież kiedyś świetnie bawiliśmy się w swoim towarzystwie.
- Nie wiem o czym mówisz- posłał mi łobuzerski uśmiech.
- Nie musisz udawać, nie widzę tutaj ani jednego Pierwotnego- rozejrzał się.
- Ja niczego sobie nie przypominam.
- Uparta jak zwykle- uśmiech nie schodził mu z twarzy.- Jak myślisz co powie Klaus kiedy wróci mu pamięć i usłysz, że dziewczyna, dla której gotów był poświęcić życie po jego zniknięciu weszła do łóżka innemu, potrafiła wymordować całą wioskę i spędziła tak całe czterdzieści lat?
- To było dawno temu. Teraz jestem taka jak kiedyś.
- Mała, grzeczna Caroline. Ale wiesz co nie odmówię sobie przyjemności zobaczenia jego miny. Do zobaczenia, kochana- i już go nie było. Zdenerwowana weszłam do pierwszego baru. Zobaczyłam Klausa z inną dziewczyną.

Klaus:

Musiałem jakoś odreagować. Najlepszym sposobem jest drink. Wszedłem do pierwszego napotkanego baru i zamówiłem Burbona. Po drugiej kolejce dosiadła się do mnie jakaś dziewczyna. Była młodą brunetką bardzo ładną. Uśmiechnęła się do mnie.
- Cześć, widzę, że nie jesteś w najlepszym humorze.
- Dobrze widzisz- na prawdę nie byłem zbyt rozmowny.
- Jestem Camille- wyciągnęła do mnie rękę.
- Klaus- uściskałem jej dłoń.- Słuchaj, dzisiaj nie jestem najlepszym kompanem do rozmów.
- Wiem, ale ja nic od cebie nie chce- posłałem jej pytające spojrzenie.- Pewnie myślisz, że jestem jedną z tych dziewczyn, które naciągają facetów na drinki a później jadą z nimi do domu. Ja nie jestem tego typu dziewczyną. Jeżeli już wychodzę na miasto to z zamiarem poznania jakiś fajnych ludzi.
- Uważasz, że ja mogę być fajną osobą?
- Tego jeszcze nie wiem, ale wyglądałeś na przygnębionego więc postanowiłam do ciebie zagadać- zaczęła mnie rozbawiać.- Jednak ostrzegam studiuję psychologię więc uważaj- roześmiałem się.
- Na którym jesteś roku?
- Drugi, jest na prawdę ciężko. Ale dość o mnie powiedz coś o sobie. Co tutaj robisz? Studiujesz coś?
- No cóż na studia jestem już za stary, ale kiedyś owszem historię sztuki.
- Uwielbiam sztukę jest taka odprężająca, pozwala mieć władzę. Jesteś tutaj przejazdem?
- Spędziłem tutaj kilka lat, ale niedługo wyjadę do...- nie pozwolono mi dokończyć, ponieważ do rozmowy wtrąciła się Caroline.
- Kochanie tutaj jesteś wszędzie cie szukałam- oparła się o moje ramię.- A to kto jeżeli można wiedzieć?- obdarzyła Camille jednym z tych morderczych spojrzeń, które zazdrosna kobieta posyła drugiej kiedy widzi w niej rywalkę.
- Jestem Camille i już sobie idę nie chce przeszkadzać- wstała.
- Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś się spotkamy.
Kiedy odeszła Caroline rozpoczęła swój atak.
- Straciłeś pamięć i postanowiłeś, że przygruchasz sobie inną laskę kiedy sobie pójdę!- wrzasnęła tak, że ludzie zaczęli na nas spoglądać.
- Robisz scenę, poza tym nie robiliśmy nic złego. To była zwykła rozmowa. Chodźmy lepiej do domu- chwyciłem ją za dłoń i już prowadziłem w stronę wyjścia kiedy poczułem okropny ból w skroniach i po chwili była już tylko ciemność.
_____________________________________________
Macie kolejny, zdecydowanie lepszy. I dla was specjalnie wraca Klaus jako narrator wydarzeń, chociaż to nie koniec z Elijah'ą będzie już w następnym rozdziale i będzie zdawał relację z bardzo ważnego wydarzenia, które dzieje się w tym samym czasie co sytuacja w barze. Czekajcie. Ps. Zmieniłam zdanie nie zawieszam bloga, ale będzie musiał poczekać, ponieważ muszę skończyć rozdział 4 na mojego drugiego bloga. Pozdrawiam z Odense:) Komentujcie to dzięki wam nie usuwam bloga po dole, którego doznałam przy poprzednim rozdziale.

środa, 3 kwietnia 2013

Rozdział 5

Caroline:

- Kim wy wszyscy jesteście?- powtórzył a ja nie potrafiłam wydobyć z siebie ani jednego sensownego dźwięku. Pierwszy jak zawsze otrząsnął się Elijah.
- Niklaus, jesteśmy twoją rodziną, nie pamiętasz nas?- zapytał ze spokojem.
- Nie, nie pamiętam. Ja was nawet nie znam!- jego krzyk pomógł wszystkim zrozumieć powagę sytuacji.
- Uspokój się- powiedział Elijah.- Porozmawiamy kiedy odpoczniesz, teraz musimy cie stąd zabrać- chciał pomóc Klausowi wstać ale ten się wyrwał i bez słowa ruszył w stronę wyjścia.
Wszyscy ruszyliśmy za nim. Wsiedliśmy do samochodów i pojechaliśmy w stronę rezydencji.
- Co teraz zrobimy?- zapytałam w przedłużającej się ciszy. Wszystkie dziewczyny spojrzały na mnie.
- Poczekamy- powiedziała krótko Nessie.- Poczekamy, aż Klaus sobie wszystko przypomni i wtedy wrócimy do Mystic Falls.
- Co będzie jeżeli sobie nie przypomni?
- Nie dramatyzuj- Rebekah zawsze potrafi pocieszyć.- Wróci mu pamięć tylko nie możemy na niego naciskać. Pomyśl o tym, że spędził pół wiek zamknięty w trumnie, a nie wiemy co Gorlov mu jeszcze zrobił. Odpocznie i wszystko wróci do normy- uśmiechnęła się.- Będziecie żyć długo i szczęśliwie a ty będziesz mogła wykorzystywać mojego brata, tylko uważaj może mu zardzewiało to i owo od tak długiego nie używania.
- Rebekah!- krzyknęła na nią Nessie ale pozostałe dziewczyny roześmiały się.
- No co, przecież to naturalne. Ty nie chcesz powiedzieć jakim partnerem jest mój najstarszy brat, ale może Caroline będzie bardziej rozmowna- teraz nawet Nessie się uśmiechnęła.
- Wiesz co, wreszcie zrozumiałam dlaczego masz w rodzinie Pierwotnych status dziecka- Rebekah zrobiła naburmuszoną minę.- Jesteśmy w domu.
Wysiadłyśmy, nam droga zajęła dłuższą chwilę niż pozostałym, ponieważ kiedy weszłyśmy do salonu wszyscy już w nim siedzieli. Dziewczyny zajęły miejsca a ja z ociąganiem usiadłam między Mariusem a Klausem.
- Popatrz jakie to życie jest niesprawiedliwe, odzyskałaś Klausa po tylu latach a on cie nawet nie pamięta- jego mina wyrażała wielką satysfakcję.-Wiesz jeśli on dał się tak zrobić i okazał się tak dużym słabeuszem chyba już nie będziesz na niego czekała, co- już chciałam zacząć na niego krzyczeć kiedy poczułam rękę na moim ramieniu i usłyszałam.
- Może i zapomniałem kim jesteście, ale nie zapominaj, że jestem wampirem i mam bardzo dobry słuch- to był bardzo dobry znak.- Moglibyśmy wyjść i przejść się po ogrodzie?- nawet nie wiedziałam, że zwrócił się do mnie.
- Oczywiście jeżeli masz na to ochotę- uśmiechnęłam się. Wyszliśmy z salonu odprowadzani wzrokiem ciekawskich (czytaj Rebeki).
Wieczór był bardzo przyjemny, powietrze rześkie co pozwalał się odprężyć. Szliśmy w milczeniu jednak po chwili Klaus zadał pierwsze pytanie.
- Jak masz na imię?
- Jestem Caroline- poczułam się trochę nieswojo, Klaus to zauważył.
- Przepraszam, że zadaję takie pytania, ale ja was nie pamiętam. Elijah opowiedział mi o naszej rodzinie i powoli zaczynam sobie przypominać niektóre rzeczy ale idzie mi strasznie.
- Nie przejmuj się. Co chcesz jeszcze wiedzieć?
- Powiedz mi coś więcej o sobie. Elijah powiedział, że byliśmy razem, jak do tego doszło?
- No cóż nie mam zbyt wiele do opowiedzenia. Urodziłam i wychowałam się w Mystic Falls, moja mama jest tam szeryfem. Chodziłam do szkoły z Eleną i Bonnie. W wampira zostałam zamieniona w wieku siedemnastu lat przez Katherine jednego z sobowtórów. Nie minęło wiele czasu a ty pojawiłeś się w naszym miasteczku, chciałeś wykorzystać Elenę w rytuale złamania klątwy. Rytuał się powiódł a ty razem ze Stefanem opuściłeś miasto. Wróciliście po dwóch miesiącach. Przemieniłeś mojego chłopaka Tylera w hybrydę. Zmusiłeś go żeby mnie ugryzł, uratowałeś mnie i tak się poznaliśmy.
- A jak doszło do tego, że zostaliśmy parą?
- W skrócie: Rozstałam się z Tylerem, ty zacząłeś coraz więcej uwagi mi poświęcać i bardzo się zmieniłeś. Pewnego pięknego dnia wyznałeś mi miłość a ja łaskawie postanowiłam dać ci szansę- dokończyłam teatralnym głosem. Klaus roześmiał się rozkosznie.
- Uwielbiam kiedy się śmiejesz- zamilkł nagle.- Co się stało?
- Nic po prostu, czy byliśmy szczęśliwi?
- Ja bardzo, mam nadzieję, że ty także.
- Lepiej już chodźmy zrobiło się późno- wiedziałam, że się wykręca ale myślałam o słowach Rebeki "On potrzebuje czasu. Odpocznie i wszystko wróci do normy."

Elijah:

Radość mieszała się z goryczą. Odnaleźliśmy Klausa ale on nic nie pamięta. Wiedziałem jednak, że to dopiero początek naszych problemów. Nikomu wcześniej nie powiedziałem ale dostałem kolejna wiadomość. Wiedziałem, że jest od Duka. Jest tyle spraw, o których Klaus nie ma pojęcia, jest tyle rzeczy, które go zranią. Wszystko odkładałem na później, wiecznie miałem czas. Jednak teraz Klaus musi wiedzieć z czym tak na prawdę przyjdzie nam się zmierzyć. Przez te wszystkie lata nauczyłem się jednego przeszłość nigdy nie zostawia nas w spokoju. Z moich rozważań wyrwał mnie głos Nessie.
- Mój myślicielu wrócisz na ziemię?
- Ja wciąż na niej jestem- uśmiechnęła się do mnie.
- Pora pójść odpocząć, jutro dalej będziesz się mógł zamartwiać o resztę świata- chwyciła mnie za rękę.
Tak przeszłość nigdy nie daje nam odetchnąć jednak zawsze jest jakieś wyjście teraz Klaus będzie musiał wymyślić wiele lepsze niż poprzednio.
_____________________________________________
No i mamy kolejny. Szczerze uważam, że jest coraz gorzej i nie wiem czy go nie zawieszę. Jednak decyzję podejmę na podstawie komentarzy a właściwie ilości ciekawa jestem ile osób to czyta.

środa, 27 marca 2013

Rozdział 4

Caroline:

- Jesteś pewny, że Klausa tutaj nie ma?
- Donna na pewno się nie myli. Jest bardzo potężną czarownicą- powiedział spokojnie Elijah.
- Ale w Nowym Orleanie już go odnajdziemy?
- Caroline, nie zadawaj dziesięć razy tego samego pytania- wyglądał na zniecierpliwionego.- Mówiłem, że to bardzo prawdopodobne, że właśnie tam jest mój brat- już chciałam zbombardować go kolejnymi pytaniami, ale uciszył mnie podniesieniem ręki.- Skończmy ten temat. Pora ruszać.
Wsiedliśmy do samochodów w takich samych składach jak poprzednio. Droga dłużyłam mi się niemiłosiernie. Byłam strasznie zmęczona, nawet nie zauważyłam kiedy zmorzył mnie sen. Po pewnym czasie usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Przebudziłam się natychmiast.
- To był tylko Elijah- powiedziała Nessie, widząc moją zdziwioną minę.- Podał miejsce, do którego jedziemy.
- Gdzie jesteśmy, długo jeszcze?
- Witaj w Nowym Orleanie, Caroline!- krzyknęła Rebekah.- Za jakieś piętnaście minut dotrzemy na miejsce.
Pełna nadziei czekałam, aż samochód się zatrzyma. Jednak kiedy to się stało i wygramoliłam się z auta przeżyłam nie małe rozczarowanie. Stałam przed piękną rezydencją w nieodgadnionym dla mnie stylu.
- Co my tutaj robimy?- zapytałam kiedy Elijah pojawił się obok mnie.
- Przecież musimy gdzieś przenocować- zaczynał mnie drażnić jego spokój.
- Będziemy spać kiedy jesteśmy już tak blisko odnalezienia Klausa?!- powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam.
- Musimy zastanowić się co robić dalej. Caroline, to że jesteśmy w Nowym Orleanie wcale nie oznacza, że wiemy gdzie szukać mojego brata- teraz byłam już nieźle wkurzona. Zobaczyłam jak Rebekah otwiera drzwi wejściowe. Wpadłam do środka, nie zważając na nic otworzyłam drzwi jednej z sypialni na górze.

Elijah:

- Co jej się stało?- zapytała Nessie kiedy wszyscy usiedliśmy w salonie.
- Zachowuje się jak mała dziewczynka. Obraziła się o to, że nie szukamy Klausa po nocach.
- Musisz ją zrozumieć- powiedziała Rebekah.- Wcale się nie dziwie, że odchodzi od zmysłów.
- Wszyscy bardzo to przeżywamy. Jednak pamiętaj, że potrzebujemy trochę czasu żeby się zastanowić gdzie szukać Klausa.
- Ktoś ma jakiś pomysł?- zapytał Damon.
Nastała pełna napięcia chwila ciszy. Wszyscy zasępiliśmy się w swoich myślach. Nagle usłyszałem wrzask Kola.
- Elijah przecież to oczywiste!- wstał z fotela.- Klausa należy szukać tam gdzie nas przetrzymywał- wysłałem mu pytające spojrzenie.- No mnie, Rebekę i Finna- westchnął.- Jeszcze nie rozumiecie? To haczyk, Gorlov chce żebyśmy zaczęli główkować nad tym gdzie szukać Klausa- miał tyle energii, że zacząłem się denerwować.- Klaus pomagał budować to miasto, zgadza się?- wszyscy mimowolnie kiwnęliśmy głowami.- Zawsze woził trumny ze sobą. Musiał gdzieś je przecież trzymać. Elijah, zastanów się czy nie mógłbyś wiedzieć gdzie, przecież zawsze miałeś go na oku- zatopiłem się we wspomnieniach. Gdzie Klaus trzymał trumny z naszą rodziną? Nagle mnie olśniło.
- Wiem na peryferiach Nowego Orleanu są hangary, które za czasów budowy miasta służyły jako magazyny na materiały budowlane- po moich słowach nastała cisza.
- Czy to aby nie jest za łatwe?- zapytał Stefan.
- Właśnie o to chodzi- znów wrzasnął Kol.- To miało być proste żebyśmy na to nie wpadli.
- To co teraz robimy?- zapytał Jeremy.
- Idziemy spać- odpowiedziałem.- Jutro pojedziemy do tych hangarów i sprawdzimy teorię Kola- wstałem z fotela i udałem się na spoczynek. To był ciężki dzień.

Caroline:

Obudziłam się rano i nie od razu wiedziałam gdzie się znajduje. Po chwili to sobie uświadomiłam. No tak, przeklęty Nowy Orlean. Z ociąganiem wstałam z łóżka i zeszłam na dół w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.
Zdziwił mnie widok wszystkich w salonie. Czy oni nigdy nie zmieniają miejsca? Mniejsza z tym, ignorując ich obecność poszłam do kuchni. Tu czekało na mnie kolejne zaskoczenie, lodówka była zapełniona butelkami z krwią. Pochwyciłam jedną i wypiłam całą duszkiem. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jaka byłam głodna. Nagle usłyszałam wołanie.
- Caroline, mogłabyś do nas dołączyć?- no tak Elijah chce mi dać reprymendę za moje wczorajsze zachowanie.
- Słucham, panie- złożyłam przed nim przesadny ukłon.
- Caroline, rozumiem, że jesteś w podłym humorze i jest ci ze wszystkim ciężko, ale na litość boską nie zapominaj, że to również mój brat!- krzyczał jak opętany.- Przestań się wreszcie zachowywać jak mała dziewczynka, której ktoś zabrał zabawkę i usiądź mamy ci do powiedzenia pewną rzecz- bez protestów wykonałam polecenie. Widać było, że Elijah'y puściły nerwy. Nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Uświadomiło mi to, że zamiast być dla niego oparciem dokładam mu tylko problemów swoim dziecinnym zachowaniem.
- Może lepiej będzie kiedy ja jej to powiem- wtrącił Marius.- Kochana, mamy pewne podejrzenia co do tego gdzie może znajdować się Niklaus- jak on śmie mówić do mnie ''kochana''.- Dzisiaj jedziemy to sprawdzić.
- Kiedy?- zapytałam tylko.
- Jak będziesz gotowa.
Bez słowa wstałam z miejsca i poszłam do sypialni. Po piętnastu minutach znów zjawiłam się w salonie.
- Dobrze, skoro jesteśmy już wszyscy możemy ruszać- powiedział Elijah, wyraźnie już spokojniejszy.
Kiedy wszyscy wsiadali do samochodów, podeszłam do niego i powiedziałam.
- Przepraszam.
- Zapomnijmy o tym- powiedział z takim samym uśmiechem jak kiedyś jeszcze w domu Pierwotnych kiedy poznałam go lepiej.
Droga ciągnęła się w nieskończoność. Jednak w końcu samochód zatrzymał się zanim zdążyłam złapać za klamkę drzwi auta otworzyły się i Marius podał mi rękę.
- Pewnie bardzo się cieszysz, że wreszcie go zobaczysz?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Wszyscy zatrzymali się przed hangarami. Rozdzieliliśmy się na trzy grupy. Ja poszłam z Elijah'ą, Mariusem, Stefanem i Nessie. W magazynach paliło się wątłe światło.
- W którym boksie będziemy szukać?- zapytałam.
- Zapewne we wszystkich- odpowiedział Stefan.
Nie minęło dziesięć minut a usłyszeliśmy wrzask Kola.
- Jest, boks numer dziewięćset siedemdziesiąt sześć!- wszyscy zerwali się w tamtym kierunku.
- Boże jakie to przewidywalne- zaśmiał się Kol- Numer boksu, rok jego urodzenia- każdy skupił wzrok na trumnie.
- Caroline, myślę że to ty powinnaś ją otworzyć- szepnęła Nessie.
Na trzęsących się nogach podeszłam do wieka i bez zbędnego ociągania otworzyłam. Doznałam szoku. To on, to on. Chciałam krzyczeć z radości ale nie potrafiłam. Wyglądał jak każdy wampir po wysuszeniu tylko, że na koszuli miał ślady zaschniętej krwi. Nagle w ułamku sekundy otworzył oczy i podniósł się do pozycji siedzącej. Spojrzał po wszystkich rozkojarzonym wzrokiem i po raz pierwszy od pięćdziesięciu latach usłyszałam ten kochany przeze mnie głos. Jednak to co Klaus powiedział nie napawało optymizmem.
- Kim wy wszyscy jesteście?- zapytał.
___________________________________________
No i jest. Wiem, wiem miał być wcześniej. Ale jakoś nie mogłam go dokończyć. Mam nadzieję, że wam się spodoba bardziej niż mi. No i jest już trochę Klausa. Jutro wyjeżdżam na dwa tygodnie więc musicie uzbroić się w cierpliwość. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie. Do napisania. KOMENTUJCIE:)


sobota, 16 marca 2013

Rozdział 3

Caroline:


Byłam niezwykle podniecona tym, że już dzisiaj wyjeżdżamy. Może niedługo GO zobaczę. Będę mogła poczuć jego dotyk, słuchać jego głosu. Jednocześnie czułam lekki niepokój, co będzie jeżeli Klaus nie jest już tą samą osobą co pięćdziesiąt lat temu? Jeżeli nie będzie tym mężczyzną, w którym zakochałam się po uszy i za którym tęskniłam przez pół wieku? Otuchy nie dodawał mi wcale fakt, że z nami jedzie Marius. Jego gatki typu: Musisz przygotować się na to, że Klaus będzie inną osobą albo Wiedz, że on nigdy na ciebie nie zasługiwał zaczynały mi grać na nerwach. Miałam bardzo dziwne przeczucie, że gdzieś już go spotkałam, że coś ukrywa. Jednak najważniejsze było tylko to, że on może pomóc nam odnaleźć mężczyznę mojego życia. Moje rozmyślenia przerwało nagłe pukanie do drzwi:
- Proszę- powiedziałam i za chwile w pokoju pojawiła się Nessie. Była niezwykle piękna i do tego taka szczęśliwa przy boku Elijah'y.
- Nie przeszkadzam? Jeszcze dwie godziny i jedziemy do Denver.
- Nie skąd wchodź- usiadła obok mnie na łóżku.- Już nie mogę się doczekać kiedy wyruszymy. Nie potrafisz sobie wyobrazić jak bardzo pragnę żeby było już po wszystkim.
- Wszyscy na to czekamy. To oczywiste, że ty najbardziej, przecież kochasz Klausa.
- Nawet jeżeli będzie inny, chce go po prostu przytulić i wiedzieć, że wszystko w porządku. Jeżeli taka będzie jego wola później może iść dokąd chce- poczułam pierwszą niesforną łzę na moim policzku. Nessie przytuliła mnie mocno do siebie.
- Nie mów tak, Caroline. Nawet jeżeli Klaus spędził pięćdziesiąt lat z dala od ciebie, nigdy nie uwierzę w to, że przestał cie kochać. Wszystko co zrobił przed laty było tylko ze względu na twoje bezpieczeństwo- jej słowa były pocieszające i bolesne za razem.
- Ja wcale nie chciałam żeby zgrywał bohatera i znikał na pół wieku!- krzyknęłam i wyrwałam się z jej objęć.
- Ależ Caroline, ja wcale tak nie twierdze- odpowiedziała ze spokojem Nessie.- Wiesz, że chciałam powiedzieć, że on cie bardzo kocha.
- Wiem przepraszam, ale powoli odchodzę od zmysłów. Nie radzę sobie z myślą, że mógłby odejść.
- To całkiem naturalne. Uwierz mi takie przeżycia jak wasze raczej łączą ludzi niż oddalają.
- Ale my nie jesteśmy ludźmi- znów się do niej przytuliłam. Potrzebowałam czyjegoś wsparcia Nessie jak to się stało, że tworzycie z Elijah'ą tak zgraną parę?- zapytałam w końcu.
- Jak to mówią przeciwieństwa się przyciągają. Jesteśmy zupełnie różni i dobrze nam z tym.
Chciałam jeszcze o coś zapytać ale w tej chwili do pokoju wkroczył Elijah.
- Koniec babskich pogaduszek, pora ruszać.
Nessie wstała i bez słowa opuściła pokój. Musiałam zamienić z Elijah'ą  kilka słów.
- Mogłabym cie o coś prosić?- zapytałam po chwili milczenia.
- Oczywiście przecież wiesz, że możesz prosić o wszystko.
- Chciałabym żeby Marius trzymał się ode mnie z daleka. Nie chce z nim nawet przebywać w jednym aucie.
- Tym się nie przejmuj, jedziemy trzema samochodami. Ty z dziewczynami w jednym, my w dwóch pozostałych. Ja jadę tylko z Mariusem więc będę go miał na oku.
- Dziękuje ci za wszystko co dla mnie robisz.
- Podziękujesz mi jak już odnajdziemy mojego brata. Będziesz miała na to całą wieczność- uśmiechnął się do mnie ciepło- Teraz lepiej już chodźmy , wszyscy na nas czekają.

Elijah:

Dojechaliśmy do Denver po kilku godzinach. Jak tylko udało nam się zameldować w hotelu, zacząłem rozdzielać zadania.
- Jeremy, Matt, Bonnie i Kol, wy pójdziecie do dawnego mieszkania zajmowanego przez Niklausa. Caroline, Elena, Rebekah i Nessie, wam przypada w udziale popytanie w kilku barach o Klausa bądź Gorlova. Natomiast wy- wskazałem palcem Stefana, Damona i Mariusa- pójdziecie ze mną do naszej dawnej, zaufanej pomocnicy.
Wszyscy bez słowa rozeszli się we wskazane miejsca.
- Po co wysłałeś dziewczyny do barów?- zapytał Damon po chwili przedłużającej się ciszy.
- Musiały się czymś zająć- odpowiedziałem spokojnie- Caroline jest w takim stanie psychicznym, że lepiej dla niej żeby zajęła się czymś mało istotnym.
- To dziwne, że żadna nie zorientowała się, że to tylko podpucha- wtrącił Stefan.
- Wszystkie prócz Caroline, wiedzą to doskonale.
Po moich słowach znów zaległa cisza. Wiedziałem, że tylko Donna będzie potrafiła udzielić mi odpowiedzi na pytanie czy Klaus jest w tym mieście. Jeżeli nie ma go tutaj nie było sensu tracić czasu, którego i tak mieliśmy coraz mniej. Kiedy doszliśmy do rezydencji czarownicy, zapukałem do drzwi.
- Witam panów, czym mogę służyć- jeden z jej wiernych sług otworzył nam drzwi.
- Chciałbym widzieć się z panią Donną Kendric, czy jest w domu?- zapytałem uprzejmie.
- Jest w swoim gabinecie, proszę poczekać. Zapytam się czy pana przyjmie- przepuścił nas w drzwiach.- Przepraszam jak mam pana zaanonsować?- zapytał
- Mikaelson. Elijah Mikaelson.
Po około pięciu minutach wrócił.
- Pani oczekuje, pana w gabinecie- wskazał mi drogę.- Natomiast pozostałych panów zapraszam do salonu.
Poszedłem we wskazanym mi kierunku, zastukałem do drzwi.
- Proszę- usłyszałem melodyjny kobiecy głos.
- Witaj, Donno- powiedziałem na przywitanie.
- Elijah, mój drogi nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś cię tutaj ujrzę- wyciągnęła do mnie swoją gładką dłoń, a ja ucałowałem ją dwornie.- Co cię sprowadza w moje skromne progi?
- Chciałbym żeby to były wyłącznie sprawy towarzyskie. Jednak nie są. Jak zapewne słyszałaś, mój brat Niklaus został porwany i aktualnie ja, moja rodzina jak również przyjaciele szukamy go.
- Słyszałam, że Niklaus został zamordowany- wyglądała na szczerze zdziwioną.
- Też tak myśleliśmy. Jednak kilka dni temu otrzymaliśmy list, z którego jasno wynika, że mój brat żyje. Jednak to my musimy go odnaleźć zanim upłynie wyznaczony czas.
- Dlaczego szukacie go tutaj?
- Dowiedziałem się, że Klaus może być w Denver od dawnego przyjaciela.
- Masz na myśli Mariusa, który przyszedł tutaj z tobą- pokiwałem głową.- Nie ufaj mu Elijah. On wcale nie chce wam pomóc. Jemu chodzi wyłącznie o wampirzyce.
- Jaką wampirzyce?
- Caroline Forbes, dawną miłość Klausa. Nie jestem pewna dla kogo on pracuje, wszyscy tutaj mówią o nim i o niejakim Duku. Jednak Elijah ja jestem w stu procentach pewna, że Klaus jest zupełnie gdzie indziej. Gdyby był tutaj wiedziałabym. 
- Wiem tylko tyle, że Klaus trafił do miejsca, w którym było jego miejsce.
- Czyli do Nowego Orleanu.
- Jak to?
- Już od paru dobrych wieków między wampirami panuje przekonanie, że Klausa należy tam szukać, że to jest jego miejsce. Przecież pomagał stworzyć to miasto. Pięćdziesiąt procent wampirów wywodzi się właśnie z Nowego Orleanu, drugie tyle z Chicago.
- Wiedziałem o tym, ale nigdy nie myślałem, że może chodzić o to miasto. Donno dziękuje ci za twoją nieocenioną pomoc. Wezmę sobie twoje ostrzeżenia do serca.
- Kiedy już odnajdziesz Klausa, przekaż temu sukinsynowi, że pomagałam go odnaleźć i życzę mu dużo szczęścia z tą blond włosom pięknością- uśmiechnęła się promiennie.
- Powiem mu, obiecuje- wyszedłem z gabinetu.
Szybko odnalazłem resztę i w jeszcze większym pośpiechu wszyscy opuściliśmy dom Donny.
__________________________________________________________________
Wiem, że rozdział ciągnie się jak flaki z olejem. Czuję, że mnie wena opuszcza. Nie wychodzi mi ani z jednym opowiadaniem ani z drugim. Jednak mam dla was dwie wiadomości dobrą i złą. Dobra jest taka, że Klaus pojawi się już w 5 rozdziale, natomiast zła taka, że ten rozdział pojawi się dopiero około 13 kwietnia, ponieważ 28 marca wyjeżdżam. W przyszłym tygodniu rozdział w sobotę. Teraz komentujcie:)
Ps. Anna Sophie przepraszam, że nie jestem na bieżąco z twoim opowiadaniem, ale nie mam teraz czasu. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.


piątek, 8 marca 2013

Rozdział 2

Elijah:

Wyrwałem Caroline kartkę z dłoni. Wyglądała na przerażoną i szczęśliwą za razem. Przebiegłem wzrokiem po kilku linijkach tekstu.

Odnajdziecie go tam gdzie jego miejsce było już od wieków. Będzie kimś innym, a może niczym różnić się nie będzie? Zależeć od was będzie kim się stanie. Jednak pamiętacie czas działa na waszą niekorzyść. Obudziliśmy bestię, jeśli nie zdążycie zniknie w otchłani przeszłości. Odnajdziecie go tam gdzie jego miejsce.
Gorlov.

Nie potrafiłem poradzić sobie z faktami. Czy tu chodzi o Klausa? Czy to znaczy, że żyję? Gdzie mamy go szukać? Ile mamy czasu? Czy ta bestia to mój brat? Wszystkie pytania kłębiły się w mojej głowie bez odpowiedzi. Spojrzałem na Caroline, uśmiechała się.
- Elijah, on żyje. Rozumiesz, żyje. Musimy go odnaleźć i wszystko wróci do normy- jej radość była taka pocieszająca. Jednak od razu pomyślałem, że jest taka młoda i tak mało o świecie wie.
- Caroline, oczywiście będziemy starać się go odnaleźć ale zauważ, że nie wiem jaki będzie.
- Jak to jaki? Przecież to twój brat. Znasz go- posmutniała.
- Nie chce żebyś mnie źle zrozumiała, ale trzeba być przygotowanym na wszystko. Nie wiemy co go spotkało pięćdziesiąt lat temu- starałem się jej wszystko dobrze wytłumaczyć.
- Elijah musimy coś zrobić jak najszybciej- wtrąciła Rebekah.
- Musimy się zastanowić gdzie Klaus może być. Znajdziecie go tam gdzie jego miejsce- jeszcze raz spojrzałem na kartkę.- Jakie miejsce?- pogrążyłem się w myślach. Chwilę ciszy przerwało pukanie do drzwi. Damon wstał i poszedł otworzyć. Po chwili usłyszeliśmy wymianę zdań.
- Kim pan jest i kogo szuka?- wyraźny głos Damona niósł się po całym domu.
- Szukam pana Mikaelsona- znałem ten głos.- Dokładnie pana Elijah'y, może jest w domu?- szybko wstałem i wyszedłem z salonu.
- Marius, co ty tutaj robisz?- nie widziałem tego chłopaka od kilku wieków.
- Elijah, kilkanaście lat minęło odkąd widzieliśmy się po raz ostatni. Wiem co spotkało Niklausa.
- Wiem, byłeś tam widziałem cie- wrzasnąłem oskarżycielko. 
- Za to ty wiesz, że nie mogłem nic zrobić- powiedział ze spokojem-  Z Gorlovem się nie wygra- nie potrafiłem tego wytrzymać. Ja, który zawsze odznaczałem się spokojem i opanowaniem rzuciłem się na niego z pięściami jak jakiś neandertalczyk.
- Jak śmiesz tak mówić! To był mój brat! Mogłeś pomóc, ale nie wolałeś stać i się przyglądać jak go maltretują!- z każdym ciosem znikało ze mnie napięcie i poczucie winy, które odczuwałem przez te wszystkie lata. Marius nawet się nie bronił. Pewnie gdyby Damon mnie nie odepchnął zabiłbym go.
- Wiem, że źle zrobiłem. Ale chce pomóc. Mam kilka wtyk w armii Gorlova, więc wiem, że dostaliście wiadomość. Odnajdziemy go- powiedział kiedy podniósł się z ziemi. 
- Dobrze, chodźmy do salonu. Tam porozmawiamy- odetchnąłem głęboko.
Wprowadziłem go do salonu i zacząłem przedstawiać zebranym.

Caroline:

Elijah wprowadził jakiegoś mężczyznę do salonu. Z tego co zdążyłam wywnioskować, pokłócili się z Elijah'ą. Nie słuchałam tego o czym rozmawiali. Nie zwracałam nawet uwagi na to co się działo w tej chwili.
- To Caroline, partnerka Klausa- spojrzałam w twarz nieznajomego.
- Nazywam się Marius- posłałam mu wymuszony uśmiech. Zwróciłam wzrok na Elijah'ę. Wyglądał na zdenerwowanego.
- Usiądź Marius i powiedz co wiesz- zaczął konkretnie.- Marius wie coś ważnego na temat Klausa. Może nam pomóc w jego odnalezieniu- bardzo się zainteresowałam jego słowami.
 - Może przejdziemy do rzeczy- powiedziałam z uśmiechem.
- Cóż nie mam konkretnych informacji ale wiem, że należy zacząć szukać Klausa od Denver, możliwe, że w Tennessee i Nowym Orleanie. Tyle zdążył podsłuchać mój szpieg.
- Zaczynamy od Denver- usłyszałem głos Elijah'y.
- Wyjeżdżamy jutro?- zapytałam z nadzieją.
- Potrzebujemy kilku dni na przygotowanie
- Caroline, moglibyśmy wyjść na zewnątrz?- zapytał Marius.
- Oczywiście- posłałam jeszcze krótkie spojrzenie Elijah'y, który nie wyglądał na zadowolonego.
Wyszliśmy do ogrodu. Był już środek nocy. Spojrzałam na Mariusa. Był bardzo przystojny. Miał brązowe włosy i ciemne oczy. Był wysoki i dobrze zbudowany. Ciekawiło mnie czego ode mnie chciał.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
- Naprawdę byłaś zakochana w Klausie?
- Nadal go kocham i chce żeby do mnie wrócił.
- Przez te wszystkie lata myślałaś tylko o nim?
- Straciłam go i zostałam całkowicie sama. Nie potrafiłam poradzić sobie ze swoim bólem.
- Co w nim było takiego, że go pokochałaś?
- Sama nie wiem...- przerwałam na chwilę.- Wiesz, on dawał mi poczucie bezpieczeństwa, miłość. Bezgraniczną miłość, której mi w życiu brakowało, no i nareszcie byłam komuś potrzebna.
- Uważam, że zasługujesz na coś więcej- poczułam jego dłoń na policzku.

Elijah:

- Nie podoba mi się jego zachowanie- coś mi tutaj nie grało.
- Uspokój się, przecież on chce nam pomóc- Nessie jak zawsze optymistka.
- Nie rozumiesz, że on ma w tym jakiś interes. Szpieg w szeregach Gorlova. Jakoś mi to nie pasuje- zacząłem krążyć po salonie.
- Elijah ma rację- odezwał się Kol.- No bo zastanówmy się: Marius pojawia się chwilę po tym jak dostajemy wiadomość i chce nam pomóc w odnalezieniu Klausa. Nie wydaje wam się to zbyt wielkim zbiegiem okoliczności. Może to Gorlov przysłał Mariusa żeby nas szpiegował.
- Musimy mieć na niego oko- przestałem krążyć.
- Będziemy go pilnować ze Stefanem- zaproponował Damon.
- A ja z dziewczynami przypilnujemy Caroline- powiedziała Rebekah.
- Wszystko ustalone- powiedziałem i skierowałem się w stronę schodów.
___________________________________________
Wiem, że rozdział jest straszny ale nic lepszego wymyślić nie mogłam. Poprawię się i przepraszam.

Obserwatorzy