- O czym wy wszyscy mówicie?!- wrzasnąłem zszokowany, przechadzając się po salonie.
- To szczera prawda, bracie- powiedział Elijah.- Duke był mężem Tatii, jest pierwotnym wilkołakiem.
- Więc już znamy odpowiedz na pytanie dlaczego jest tak silny- wtrącił Kol.
- Niklaus lepiej usiądź, jest jeszcze coś co powinieneś wiedzieć- zaczęła Nessie z wahaniem.
- Pospiesz się, może być jeszcze coś gorszego od tych jakże wesołych wiadomości?- czułem, że za chwilę wybuchnę. Ten łajdak cały czas coś kombinował a myśmy nic nie podejrzewali, a niech to szlak.
- Bo Duke jest... jest twoim bratem, przyrodnim bratem- zająknęła się dziewczyna.
- Co!- teraz już biegałem z kąta w kąt.- Skąd to wiecie? Jak długo to wiecie? Dlaczego nic mi nie powiedzieliście?- pytania kłębiły mi się w głowie z prędkością światła.
- Elijah podejrzewa to od dłuższego czasu, ale nie był pewien- czy ona zawsze będzie go bronić, nawet jeśli okazał się takim łatwowiernym dupkiem.- Natomiast ja, ja wiedziałam od dłuższego czasu, że masz brata, ale nie miałam pojęcia, że pojawił się w tym mieście- miałem ochotę złapać Nessie za gardło i udusić. Jednak moja kochana siostrzyczka musiała pokrzyżować mi szyki.
- Nik nie czas teraz na kłótnie. Nie zapominaj, że on ma Caroline, chyba że nadal nic cie to nie obchodzi.
- Oczywiście że mnie obchodzi!- wrzasnąłem.- Wiecie gdzie może ją trzymać?
- No nareszcie wrócił nasz kochany braciszek- poklepał mnie po ramieniu Kol.- No i właśnie do tego potrzebna jest nasza matka- wskazał na Esther ręką- ona będzie wiedziała gdzie oni się podziewają.
Spojrzałem na moją "kochaną mamusię" pytająco.
- Ty też znasz to miejsce, mój synu- powiedziała.- Byłeś tam na rozmowie z Gorlovem.
- To z łaski swojej co my tutaj jeszcze robimy, trzeba pomóc Caroline!- wrzasnąłem.
- Uspokój się, Niklaus. Trzeba obmyślić jakiś plan- powoli racjonalny Elijah zaczynał mnie wyprowadzać z równowagi.
- No dobrze, mój cudowny bracie jaki jest ten plan?- zapytałem z sarkazmem.
- Pójdziemy do tego domu, odwrócimy uwagę Duka a część z was zabierze stamtąd Caroline- powiedział Elijah ze spokojem.
- Kto będzie odwracał jego uwagę?
- Ja z Mariusem- pospieszyła z odpowiedzą Nessie.
- Mam uwierzyć, że ten dupek nam pomoże?
- Nie masz innego wyjścia.
Postanowiliśmy, że pojadę tylko ja, Elijah, Nessie, Bonnie, Marius i Esther. Oczywiście nie obyło się bez sprzeciwu pozostałych, ale nie było mowy żeby wszyscy pojechali. Kiedy wreszcie udało nam się wydostać z rezydencji i dotrzeć na miejsce dom wyglądał tak samo jak go zapamiętałem. Wszędzie wokół panowała cisza. Byłem tak zdenerwowany, że myślałem, iż za chwilę wybuchnę, wpadnę do domu, zabiję Duka i zabiorę Caroline. Jednak musiałem się uspokoić, na szali waży się życie kobiety, którą kocham. Nessie i Marius opuścili samochód i udali się w stronę drzwi wejściowych. Ja, Bonnie i Elijah mieliśmy czekać na sygnał, musiał zadzwonić mój telefon na znak tego, że możemy wejść. Minęło jakieś dziesięć minut zanim usłyszałem ten zbawienny dźwięk. Bez większego zastanowienia wyskoczyłem z auta i podbiegłem do drzwi ogrodowych. Zaczekałem na Elijah'ę oraz Bonnie i razem weszliśmy do domu. Podejrzewałem, że Caroline jest w tym samym miejscu co poprzednio, więc skierowaliśmy się do piwnicy. Staraliśmy się zachowywać jak najciszej jednak ku naszemu nieszczęściu kiedy tylko dotarliśmy do tych piekielnych drzwi okazało się, że Caroline tam nie ma.
- I co teraz?- zapytała z rozpaczą Bonnie.
- Tutaj są jeszcze jedne drzwi- powiedział Elijah.
Podeszliśmy do nich, szarpnąłem i o dziwo otworzyły się bez problemu. Jednak kiedy ja wspólnie z Elijah'ą przekroczyliśmy próg już wiedzieliśmy dlaczego poszło tak łatwo. Poczułem niewyobrażalny ból na skutek tego, że cały pokój wypełniony był werbeną.
- Myśleliście, że uda wam się mnie przechytrzyć?- usłyszałem głos Duka i całe pomieszczenie wypełniło się jaskrawym światłem.
Właśnie w tej chwili zobaczyłem Caroline. Wisiała za ręce przymocowana do ściany, była nieprzytomna i bardzo poraniona. Niestety za Dukiem jakiś dwóch osiłków niosło nieprzytomną Nessie i Bonnie. Jak to się stało, że nic nie słyszeliśmy. Trzeci sługus Duka szarpał się z wyraźnie osłabionym Mariusem. Walcząc z bólem spojrzałem na Duka i zapytałem:
- Czego ode mnie chcesz i dlaczego wykorzystujesz do tego Caroline?
- Tatia pamiętasz ją jeszcze? Zobaczysz jak Caroline umiera i może wtedy zrozumiesz jak to jest nienawidzić kogoś i czekać na to żeby się zemścić- bez większych problemów podszedł do dziewczyny z kołkiem w ręce i chciał już wbić go w jej serce, kiedy stało się coś czego najmniej się spodziewałem, Duke padł na ziemię trzymając się za głowę i krzycząc niemiłosiernie zaczął się tarzać po werbenie. Po chwili poczułem silne szarpnięcie i razem z Elijah'ą wylądowaliśmy na korytarzu. Poderwałem się na nogi i już chciałem wpaść do piwnic po Caroline ale Esther mnie powstrzymała. Bonnie odzyskała przytomność i postanowiła wyciągnąć dziewczynę. Zajęło to sporo czasu jednak po kilku minutach trzymałem moją ukochaną w ramionach. Zobaczyłem, że Esther wyprowadza Duka z piwnicy, w ułamku sekundy znalazłem się przy nim już chciałem wyrwać mu serce ale usłyszałem słaby głos.
- Nie rób tego, Niklaus- to był głos Caroline.
***
- Jak się czujesz, bracie?- zapytał Elijah wchodząc do salonu.
- A jak mam się czuć?- zapytałem.- Naraziłem Caroline na największe niebezpieczeństwo w życiu, a na koniec nie odebrałem życia temu bydlakowi, który chciał ją skrzywdzić- dodałem z przekąsem. Elijah zajął miejsce naprzeciwko mnie przy kominku.
- Uszanowałeś tylko jej prośbę- powiedział cicho.- Teraz będziecie mogli prowadzić szczęśliwe życie.
- Szczęśliwe życie? O jakim szczęściu mówisz, Elijah? Caroline będzie lepiej beze mnie.
- O czym ty mówisz? Co znów zamierzasz zrobić?
- Zobaczysz- odpowiedziałem i skierowałem się na górę.
Caroline:
Ból, straszliwy ból, werbena, Duke, a później ciemność. Nagle się przebudziłam. Byłam w domu, w miękkiej pościeli, w pokoju Klausa. Usiadłam gwałtownie na łóżku i poczułam silny zawrót głowy. Położyłam się znów na poduszkach, nadal w moim organizmie była duża ilość werbeny. Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Ktoś wszedł do pokoju i przysiadł na łóżku. Spojrzałam na Klausa, który trzymał w ręku szklankę krwi.
- Proszę- wyciągnął ją w moją stronę.- To ci pomoże, poczujesz się lepiej- wzięłam od niego naczynie i wypiłam całą zawartość.
- Dziękuje- powiedziałam z wdzięcznością.
- Czujesz się na siłach na rozmowę?- zapytał po chwili milczenia.
- Oczywiście, o czym chce rozmawiać?- zapytałam z uśmiechem.
- Przepraszam, że naraziłem cie na niebezpieczeństwo- nie mogłam uwierzyć.- Mam nadzieję, że poradzisz sobie tym razem lepiej. Dobieraj porządnych przyjaciół.
- O co ci dokładnie chodzi?- zapytałam zaskoczona.- Przecież coś się zmieniło prawda?
- Nic się nie zmieniło Caroline- odpowiedział spokojnie.- Jestem już spakowany za trzy godziny mam lot. Przyszedłem się tylko pożegnać.
- Ale myślałam- łzy stanęły mi w oczach.- Myślałam, że skoro mnie uratowałeś to coś się zmieniło, że znów będziemy razem.
- Caroline, to że cie uratowałem wcale tego nie znaczy. Po prostu czułem się w obowiązku uratować ci życie tak jak ty uratowałaś moje, to wszystko. Nie kocham cie już, a teraz wybacz ale się spieszę- ukłonił się dwornie i wyszedł.
Zostawił mnie samą ze swoim cierpieniem. Pozwoliłam łzom swobodnie opadać i zaczęłam się kołysać w przód i w tył. Nie wiem ile czasu tak siedziałam ale usłyszałam kolejne pukanie do drzwi i do pokoju weszły Rebekah i Nessie.
- Caroline?- usłyszałam cichy szept Rebeki.- Wszystko w porządku.
- Tak, w porządku- powiedziałam ocierając łzy.
- Co mój brat ci powiedział?
- Cóż, że mnie nie kocha i wyjeżdża- odpowiedziałam bez emocji.
- Co?!- krzyknęły obie.
- Po prostu, nie kocha mnie i opuszcza miasto.
- I ty nie zamierzasz go zatrzymać?- zapytała Nessie,- Dopiero co wyjechał na lotnisko.
- Po co go zatrzymywać? Wyraził się jasno nie chce mnie i mam pójść dalej ze swoim życiem.
- Oszalał i ty też oszalałaś wierząc w jego słowa!- wrzasnęła Rebekah.- Myśli, że to z jego winy byłaś w niebezpieczeństwie i nie chce cie więcej narażać. Mój brat jest idiotą, kocha cie i chce się poświęcić.
- O czym wy mówicie?- zapytałam zszokowana.- Kocha mnie i chce się poświęcić?
- Tak, jak mogłaś uwierzyć w te wszystkie brednie, które opowiada?
- Dlaczego się tak dziwisz? Przez ostatnie kilka miesięcy udowadniał mi, że nic dla niego nie znaczę.
- Chcesz ratować ten związek?- zapytała Nessie.
- Jeżeli jest chociaż cień szansy na uratowanie tego związku to oczywiście, że tak- uśmiechnęłam się promiennie.
- Masz na to mniej niż godzinę- powiedziała Nessie spoglądając na zegarek.
Poderwałam się na równe nogi i pobiegłam do wyjścia. Wskoczyłam do samochodu i ruszyłam z piskiem opon na lotnisko. Podróż ciągnęła mi się w nieskończoność.
Klaus:
Czekałem na samolot już od jakiś czterdziestu pięciu minut. Byłem bardzo poddenerwowany. Czułem okropny ból. Straciłem swoją szansę. Odchodzę na zawsze, żeby zacząć wszystko od nowa. Żeby Ona mogła zacząć od nowa. Zaczął padać deszcz, co jeszcze bardziej pogłębiło moje przygnębienie.
- Pan Mikaelson, samolot czeka- powiedział mężczyzna w czarnym garniturze.
Skierowałem się w stronę czekającej na mnie maszyny, jednak nagle coś odwróciło moją uwagę.
- Klaus!- usłyszałem kobiecy głos. Odwróciłem się w tamtą stronę i zobaczyłem, że jakaś dziewczyna biegnie w moim kierunku poprzez strugi deszczu. Po chwili zorientowałem się, że to Caroline.
- Klaus, poczekaj- powiedziała już będąc przy mnie.- Dlaczego wyjeżdżasz?
- Mam już dość tego zapyziałego miasteczka- odpowiedziałem obojętnie.
- Nie, ja pytam dlaczego na prawdę wyjeżdżasz?
- Właśnie powiedziałem- upierałem się przy swoim.
- Wiem, że mnie kochasz i masz wyrzuty sumienia przez to co mnie spotkało- powiedziała chwytając moją twarz w dłonie.- Chce żebyś wiedział, że także kocham cie nad życie- uśmiechnęła się promiennie, co całkowicie zniweczyło mój upór. Pocałowałem ją namiętnie. Minęło kilka minut, a może godzin zanim oderwaliśmy się od siebie.
- Powiedz to, muszę to usłyszeć- powiedziała po chwili.
- Kocham cie- powiedziałem.- Kocham cie, Caroline Forbes- krzyknąłem na tyle głośno żeby cały świat to usłyszał.
KONIEC
__________________________________________________
No i na tym prawdziwy koniec. Chce wam powiedzieć, że dzisiaj mija rok odkąd założyłam tego bloga. Bardzo wam dziękuje za te wszystkie komentarze i wspólnie spędzone miesiące. Chce was poinformować, że moje dwa pozostałe blogi ruszą pełną parą. Mam nadzieję, że odwiedzicie mnie na Niklaus Diaries i nowej historii o Elijah'y, Elenie i Katherine, w którym pojawią się również Klaroline i Kennett. Nie długo pojawi się pierwszy rozdział, nad którym aktualnie pracuje. Do napisania niebawem mam nadzieję:)