Caroline:
- Jesteś pewny, że Klausa tutaj nie ma?
- Donna na pewno się nie myli. Jest bardzo potężną czarownicą- powiedział spokojnie Elijah.
- Ale w Nowym Orleanie już go odnajdziemy?
- Caroline, nie zadawaj dziesięć razy tego samego pytania- wyglądał na zniecierpliwionego.- Mówiłem, że to bardzo prawdopodobne, że właśnie tam jest mój brat- już chciałam zbombardować go kolejnymi pytaniami, ale uciszył mnie podniesieniem ręki.- Skończmy ten temat. Pora ruszać.
Wsiedliśmy do samochodów w takich samych składach jak poprzednio. Droga dłużyłam mi się niemiłosiernie. Byłam strasznie zmęczona, nawet nie zauważyłam kiedy zmorzył mnie sen. Po pewnym czasie usłyszałam dźwięk dzwoniącego telefonu. Przebudziłam się natychmiast.
- To był tylko Elijah- powiedziała Nessie, widząc moją zdziwioną minę.- Podał miejsce, do którego jedziemy.
- Gdzie jesteśmy, długo jeszcze?
- Witaj w Nowym Orleanie, Caroline!- krzyknęła Rebekah.- Za jakieś piętnaście minut dotrzemy na miejsce.
Pełna nadziei czekałam, aż samochód się zatrzyma. Jednak kiedy to się stało i wygramoliłam się z auta przeżyłam nie małe rozczarowanie. Stałam przed piękną rezydencją w nieodgadnionym dla mnie stylu.
- Co my tutaj robimy?- zapytałam kiedy Elijah pojawił się obok mnie.
- Przecież musimy gdzieś przenocować- zaczynał mnie drażnić jego spokój.
- Będziemy spać kiedy jesteśmy już tak blisko odnalezienia Klausa?!- powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam.
- Musimy zastanowić się co robić dalej. Caroline, to że jesteśmy w Nowym Orleanie wcale nie oznacza, że wiemy gdzie szukać mojego brata- teraz byłam już nieźle wkurzona. Zobaczyłam jak Rebekah otwiera drzwi wejściowe. Wpadłam do środka, nie zważając na nic otworzyłam drzwi jednej z sypialni na górze.
Elijah:
- Co jej się stało?- zapytała Nessie kiedy wszyscy usiedliśmy w salonie.
- Zachowuje się jak mała dziewczynka. Obraziła się o to, że nie szukamy Klausa po nocach.
- Musisz ją zrozumieć- powiedziała Rebekah.- Wcale się nie dziwie, że odchodzi od zmysłów.
- Wszyscy bardzo to przeżywamy. Jednak pamiętaj, że potrzebujemy trochę czasu żeby się zastanowić gdzie szukać Klausa.
- Ktoś ma jakiś pomysł?- zapytał Damon.
Nastała pełna napięcia chwila ciszy. Wszyscy zasępiliśmy się w swoich myślach. Nagle usłyszałem wrzask Kola.
- Elijah przecież to oczywiste!- wstał z fotela.- Klausa należy szukać tam gdzie nas przetrzymywał- wysłałem mu pytające spojrzenie.- No mnie, Rebekę i Finna- westchnął.- Jeszcze nie rozumiecie? To haczyk, Gorlov chce żebyśmy zaczęli główkować nad tym gdzie szukać Klausa- miał tyle energii, że zacząłem się denerwować.- Klaus pomagał budować to miasto, zgadza się?- wszyscy mimowolnie kiwnęliśmy głowami.- Zawsze woził trumny ze sobą. Musiał gdzieś je przecież trzymać. Elijah, zastanów się czy nie mógłbyś wiedzieć gdzie, przecież zawsze miałeś go na oku- zatopiłem się we wspomnieniach. Gdzie Klaus trzymał trumny z naszą rodziną? Nagle mnie olśniło.
- Wiem na peryferiach Nowego Orleanu są hangary, które za czasów budowy miasta służyły jako magazyny na materiały budowlane- po moich słowach nastała cisza.
- Czy to aby nie jest za łatwe?- zapytał Stefan.
- Właśnie o to chodzi- znów wrzasnął Kol.- To miało być proste żebyśmy na to nie wpadli.
- To co teraz robimy?- zapytał Jeremy.
- Idziemy spać- odpowiedziałem.- Jutro pojedziemy do tych hangarów i sprawdzimy teorię Kola- wstałem z fotela i udałem się na spoczynek. To był ciężki dzień.
Caroline:
Obudziłam się rano i nie od razu wiedziałam gdzie się znajduje. Po chwili to sobie uświadomiłam. No tak, przeklęty Nowy Orlean. Z ociąganiem wstałam z łóżka i zeszłam na dół w poszukiwaniu czegoś do jedzenia.
Zdziwił mnie widok wszystkich w salonie. Czy oni nigdy nie zmieniają miejsca? Mniejsza z tym, ignorując ich obecność poszłam do kuchni. Tu czekało na mnie kolejne zaskoczenie, lodówka była zapełniona butelkami z krwią. Pochwyciłam jedną i wypiłam całą duszkiem. Nawet nie zdawałam sobie sprawy jaka byłam głodna. Nagle usłyszałam wołanie.
- Caroline, mogłabyś do nas dołączyć?- no tak Elijah chce mi dać reprymendę za moje wczorajsze zachowanie.
- Słucham, panie- złożyłam przed nim przesadny ukłon.
- Caroline, rozumiem, że jesteś w podłym humorze i jest ci ze wszystkim ciężko, ale na litość boską nie zapominaj, że to również mój brat!- krzyczał jak opętany.- Przestań się wreszcie zachowywać jak mała dziewczynka, której ktoś zabrał zabawkę i usiądź mamy ci do powiedzenia pewną rzecz- bez protestów wykonałam polecenie. Widać było, że Elijah'y puściły nerwy. Nigdy jeszcze nie widziałam go w takim stanie. Uświadomiło mi to, że zamiast być dla niego oparciem dokładam mu tylko problemów swoim dziecinnym zachowaniem.
- Może lepiej będzie kiedy ja jej to powiem- wtrącił Marius.- Kochana, mamy pewne podejrzenia co do tego gdzie może znajdować się Niklaus- jak on śmie mówić do mnie ''kochana''.- Dzisiaj jedziemy to sprawdzić.
- Kiedy?- zapytałam tylko.
- Jak będziesz gotowa.
Bez słowa wstałam z miejsca i poszłam do sypialni. Po piętnastu minutach znów zjawiłam się w salonie.
- Dobrze, skoro jesteśmy już wszyscy możemy ruszać- powiedział Elijah, wyraźnie już spokojniejszy.
Kiedy wszyscy wsiadali do samochodów, podeszłam do niego i powiedziałam.
- Przepraszam.
- Zapomnijmy o tym- powiedział z takim samym uśmiechem jak kiedyś jeszcze w domu Pierwotnych kiedy poznałam go lepiej.
Droga ciągnęła się w nieskończoność. Jednak w końcu samochód zatrzymał się zanim zdążyłam złapać za klamkę drzwi auta otworzyły się i Marius podał mi rękę.
- Pewnie bardzo się cieszysz, że wreszcie go zobaczysz?
- Nawet nie wiesz jak bardzo.
Wszyscy zatrzymali się przed hangarami. Rozdzieliliśmy się na trzy grupy. Ja poszłam z Elijah'ą, Mariusem, Stefanem i Nessie. W magazynach paliło się wątłe światło.
- W którym boksie będziemy szukać?- zapytałam.
- Zapewne we wszystkich- odpowiedział Stefan.
Nie minęło dziesięć minut a usłyszeliśmy wrzask Kola.
- Jest, boks numer dziewięćset siedemdziesiąt sześć!- wszyscy zerwali się w tamtym kierunku.
- Boże jakie to przewidywalne- zaśmiał się Kol- Numer boksu, rok jego urodzenia- każdy skupił wzrok na trumnie.
- Caroline, myślę że to ty powinnaś ją otworzyć- szepnęła Nessie.
Na trzęsących się nogach podeszłam do wieka i bez zbędnego ociągania otworzyłam. Doznałam szoku. To on, to on. Chciałam krzyczeć z radości ale nie potrafiłam. Wyglądał jak każdy wampir po wysuszeniu tylko, że na koszuli miał ślady zaschniętej krwi. Nagle w ułamku sekundy otworzył oczy i podniósł się do pozycji siedzącej. Spojrzał po wszystkich rozkojarzonym wzrokiem i po raz pierwszy od pięćdziesięciu latach usłyszałam ten kochany przeze mnie głos. Jednak to co Klaus powiedział nie napawało optymizmem.
- Kim wy wszyscy jesteście?- zapytał.
___________________________________________
No i jest. Wiem, wiem miał być wcześniej. Ale jakoś nie mogłam go dokończyć. Mam nadzieję, że wam się spodoba bardziej niż mi. No i jest już trochę Klausa. Jutro wyjeżdżam na dwa tygodnie więc musicie uzbroić się w cierpliwość. Mam nadzieję, że o mnie nie zapomnicie. Do napisania. KOMENTUJCIE:)
środa, 27 marca 2013
sobota, 16 marca 2013
Rozdział 3
Caroline:
Byłam niezwykle podniecona tym, że już dzisiaj wyjeżdżamy. Może niedługo GO zobaczę. Będę mogła poczuć jego dotyk, słuchać jego głosu. Jednocześnie czułam lekki niepokój, co będzie jeżeli Klaus nie jest już tą samą osobą co pięćdziesiąt lat temu? Jeżeli nie będzie tym mężczyzną, w którym zakochałam się po uszy i za którym tęskniłam przez pół wieku? Otuchy nie dodawał mi wcale fakt, że z nami jedzie Marius. Jego gatki typu: Musisz przygotować się na to, że Klaus będzie inną osobą albo Wiedz, że on nigdy na ciebie nie zasługiwał zaczynały mi grać na nerwach. Miałam bardzo dziwne przeczucie, że gdzieś już go spotkałam, że coś ukrywa. Jednak najważniejsze było tylko to, że on może pomóc nam odnaleźć mężczyznę mojego życia. Moje rozmyślenia przerwało nagłe pukanie do drzwi:
- Proszę- powiedziałam i za chwile w pokoju pojawiła się Nessie. Była niezwykle piękna i do tego taka szczęśliwa przy boku Elijah'y.
- Nie przeszkadzam? Jeszcze dwie godziny i jedziemy do Denver.
- Nie skąd wchodź- usiadła obok mnie na łóżku.- Już nie mogę się doczekać kiedy wyruszymy. Nie potrafisz sobie wyobrazić jak bardzo pragnę żeby było już po wszystkim.
- Wszyscy na to czekamy. To oczywiste, że ty najbardziej, przecież kochasz Klausa.
- Nawet jeżeli będzie inny, chce go po prostu przytulić i wiedzieć, że wszystko w porządku. Jeżeli taka będzie jego wola później może iść dokąd chce- poczułam pierwszą niesforną łzę na moim policzku. Nessie przytuliła mnie mocno do siebie.
- Nie mów tak, Caroline. Nawet jeżeli Klaus spędził pięćdziesiąt lat z dala od ciebie, nigdy nie uwierzę w to, że przestał cie kochać. Wszystko co zrobił przed laty było tylko ze względu na twoje bezpieczeństwo- jej słowa były pocieszające i bolesne za razem.
- Ja wcale nie chciałam żeby zgrywał bohatera i znikał na pół wieku!- krzyknęłam i wyrwałam się z jej objęć.
- Ależ Caroline, ja wcale tak nie twierdze- odpowiedziała ze spokojem Nessie.- Wiesz, że chciałam powiedzieć, że on cie bardzo kocha.
- Wiem przepraszam, ale powoli odchodzę od zmysłów. Nie radzę sobie z myślą, że mógłby odejść.
- To całkiem naturalne. Uwierz mi takie przeżycia jak wasze raczej łączą ludzi niż oddalają.
- Ale my nie jesteśmy ludźmi- znów się do niej przytuliłam. Potrzebowałam czyjegoś wsparcia Nessie jak to się stało, że tworzycie z Elijah'ą tak zgraną parę?- zapytałam w końcu.
- Jak to mówią przeciwieństwa się przyciągają. Jesteśmy zupełnie różni i dobrze nam z tym.
Chciałam jeszcze o coś zapytać ale w tej chwili do pokoju wkroczył Elijah.
- Koniec babskich pogaduszek, pora ruszać.
Nessie wstała i bez słowa opuściła pokój. Musiałam zamienić z Elijah'ą kilka słów.
- Mogłabym cie o coś prosić?- zapytałam po chwili milczenia.
- Oczywiście przecież wiesz, że możesz prosić o wszystko.
- Chciałabym żeby Marius trzymał się ode mnie z daleka. Nie chce z nim nawet przebywać w jednym aucie.
- Tym się nie przejmuj, jedziemy trzema samochodami. Ty z dziewczynami w jednym, my w dwóch pozostałych. Ja jadę tylko z Mariusem więc będę go miał na oku.
- Dziękuje ci za wszystko co dla mnie robisz.
- Podziękujesz mi jak już odnajdziemy mojego brata. Będziesz miała na to całą wieczność- uśmiechnął się do mnie ciepło- Teraz lepiej już chodźmy , wszyscy na nas czekają.
Elijah:
Dojechaliśmy do Denver po kilku godzinach. Jak tylko udało nam się zameldować w hotelu, zacząłem rozdzielać zadania.
- Jeremy, Matt, Bonnie i Kol, wy pójdziecie do dawnego mieszkania zajmowanego przez Niklausa. Caroline, Elena, Rebekah i Nessie, wam przypada w udziale popytanie w kilku barach o Klausa bądź Gorlova. Natomiast wy- wskazałem palcem Stefana, Damona i Mariusa- pójdziecie ze mną do naszej dawnej, zaufanej pomocnicy.
Wszyscy bez słowa rozeszli się we wskazane miejsca.
- Po co wysłałeś dziewczyny do barów?- zapytał Damon po chwili przedłużającej się ciszy.
- Musiały się czymś zająć- odpowiedziałem spokojnie- Caroline jest w takim stanie psychicznym, że lepiej dla niej żeby zajęła się czymś mało istotnym.
- To dziwne, że żadna nie zorientowała się, że to tylko podpucha- wtrącił Stefan.
- Wszystkie prócz Caroline, wiedzą to doskonale.
Po moich słowach znów zaległa cisza. Wiedziałem, że tylko Donna będzie potrafiła udzielić mi odpowiedzi na pytanie czy Klaus jest w tym mieście. Jeżeli nie ma go tutaj nie było sensu tracić czasu, którego i tak mieliśmy coraz mniej. Kiedy doszliśmy do rezydencji czarownicy, zapukałem do drzwi.
- Witam panów, czym mogę służyć- jeden z jej wiernych sług otworzył nam drzwi.
- Chciałbym widzieć się z panią Donną Kendric, czy jest w domu?- zapytałem uprzejmie.
- Jest w swoim gabinecie, proszę poczekać. Zapytam się czy pana przyjmie- przepuścił nas w drzwiach.- Przepraszam jak mam pana zaanonsować?- zapytał
- Mikaelson. Elijah Mikaelson.
Po około pięciu minutach wrócił.
- Pani oczekuje, pana w gabinecie- wskazał mi drogę.- Natomiast pozostałych panów zapraszam do salonu.
Poszedłem we wskazanym mi kierunku, zastukałem do drzwi.
- Proszę- usłyszałem melodyjny kobiecy głos.
- Witaj, Donno- powiedziałem na przywitanie.
- Elijah, mój drogi nie spodziewałam się, że jeszcze kiedyś cię tutaj ujrzę- wyciągnęła do mnie swoją gładką dłoń, a ja ucałowałem ją dwornie.- Co cię sprowadza w moje skromne progi?
- Chciałbym żeby to były wyłącznie sprawy towarzyskie. Jednak nie są. Jak zapewne słyszałaś, mój brat Niklaus został porwany i aktualnie ja, moja rodzina jak również przyjaciele szukamy go.
- Słyszałam, że Niklaus został zamordowany- wyglądała na szczerze zdziwioną.
- Też tak myśleliśmy. Jednak kilka dni temu otrzymaliśmy list, z którego jasno wynika, że mój brat żyje. Jednak to my musimy go odnaleźć zanim upłynie wyznaczony czas.
- Dlaczego szukacie go tutaj?
- Dowiedziałem się, że Klaus może być w Denver od dawnego przyjaciela.
- Masz na myśli Mariusa, który przyszedł tutaj z tobą- pokiwałem głową.- Nie ufaj mu Elijah. On wcale nie chce wam pomóc. Jemu chodzi wyłącznie o wampirzyce.
- Jaką wampirzyce?
- Caroline Forbes, dawną miłość Klausa. Nie jestem pewna dla kogo on pracuje, wszyscy tutaj mówią o nim i o niejakim Duku. Jednak Elijah ja jestem w stu procentach pewna, że Klaus jest zupełnie gdzie indziej. Gdyby był tutaj wiedziałabym.
- Wiem tylko tyle, że Klaus trafił do miejsca, w którym było jego miejsce.
- Czyli do Nowego Orleanu.
- Jak to?
- Już od paru dobrych wieków między wampirami panuje przekonanie, że Klausa należy tam szukać, że to jest jego miejsce. Przecież pomagał stworzyć to miasto. Pięćdziesiąt procent wampirów wywodzi się właśnie z Nowego Orleanu, drugie tyle z Chicago.
- Wiedziałem o tym, ale nigdy nie myślałem, że może chodzić o to miasto. Donno dziękuje ci za twoją nieocenioną pomoc. Wezmę sobie twoje ostrzeżenia do serca.
- Kiedy już odnajdziesz Klausa, przekaż temu sukinsynowi, że pomagałam go odnaleźć i życzę mu dużo szczęścia z tą blond włosom pięknością- uśmiechnęła się promiennie.
- Powiem mu, obiecuje- wyszedłem z gabinetu.
Szybko odnalazłem resztę i w jeszcze większym pośpiechu wszyscy opuściliśmy dom Donny.
__________________________________________________________________
Wiem, że rozdział ciągnie się jak flaki z olejem. Czuję, że mnie wena opuszcza. Nie wychodzi mi ani z jednym opowiadaniem ani z drugim. Jednak mam dla was dwie wiadomości dobrą i złą. Dobra jest taka, że Klaus pojawi się już w 5 rozdziale, natomiast zła taka, że ten rozdział pojawi się dopiero około 13 kwietnia, ponieważ 28 marca wyjeżdżam. W przyszłym tygodniu rozdział w sobotę. Teraz komentujcie:)
Ps. Anna Sophie przepraszam, że nie jestem na bieżąco z twoim opowiadaniem, ale nie mam teraz czasu. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
Ps. Anna Sophie przepraszam, że nie jestem na bieżąco z twoim opowiadaniem, ale nie mam teraz czasu. Mam nadzieję, że mi wybaczysz.
piątek, 8 marca 2013
Rozdział 2
Elijah:
Wyrwałem Caroline kartkę z dłoni. Wyglądała na przerażoną i szczęśliwą za razem. Przebiegłem wzrokiem po kilku linijkach tekstu.
Odnajdziecie go tam gdzie jego miejsce było już od wieków. Będzie kimś innym, a może niczym różnić się nie będzie? Zależeć od was będzie kim się stanie. Jednak pamiętacie czas działa na waszą niekorzyść. Obudziliśmy bestię, jeśli nie zdążycie zniknie w otchłani przeszłości. Odnajdziecie go tam gdzie jego miejsce.
Gorlov.
Nie potrafiłem poradzić sobie z faktami. Czy tu chodzi o Klausa? Czy to znaczy, że żyję? Gdzie mamy go szukać? Ile mamy czasu? Czy ta bestia to mój brat? Wszystkie pytania kłębiły się w mojej głowie bez odpowiedzi. Spojrzałem na Caroline, uśmiechała się.
- Elijah, on żyje. Rozumiesz, żyje. Musimy go odnaleźć i wszystko wróci do normy- jej radość była taka pocieszająca. Jednak od razu pomyślałem, że jest taka młoda i tak mało o świecie wie.
- Caroline, oczywiście będziemy starać się go odnaleźć ale zauważ, że nie wiem jaki będzie.
- Jak to jaki? Przecież to twój brat. Znasz go- posmutniała.
- Nie chce żebyś mnie źle zrozumiała, ale trzeba być przygotowanym na wszystko. Nie wiemy co go spotkało pięćdziesiąt lat temu- starałem się jej wszystko dobrze wytłumaczyć.
- Elijah musimy coś zrobić jak najszybciej- wtrąciła Rebekah.
- Musimy się zastanowić gdzie Klaus może być. Znajdziecie go tam gdzie jego miejsce- jeszcze raz spojrzałem na kartkę.- Jakie miejsce?- pogrążyłem się w myślach. Chwilę ciszy przerwało pukanie do drzwi. Damon wstał i poszedł otworzyć. Po chwili usłyszeliśmy wymianę zdań.
- Kim pan jest i kogo szuka?- wyraźny głos Damona niósł się po całym domu.
- Szukam pana Mikaelsona- znałem ten głos.- Dokładnie pana Elijah'y, może jest w domu?- szybko wstałem i wyszedłem z salonu.
- Marius, co ty tutaj robisz?- nie widziałem tego chłopaka od kilku wieków.
- Elijah, kilkanaście lat minęło odkąd widzieliśmy się po raz ostatni. Wiem co spotkało Niklausa.
- Wiem, byłeś tam widziałem cie- wrzasnąłem oskarżycielko.
- Za to ty wiesz, że nie mogłem nic zrobić- powiedział ze spokojem- Z Gorlovem się nie wygra- nie potrafiłem tego wytrzymać. Ja, który zawsze odznaczałem się spokojem i opanowaniem rzuciłem się na niego z pięściami jak jakiś neandertalczyk.
- Jak śmiesz tak mówić! To był mój brat! Mogłeś pomóc, ale nie wolałeś stać i się przyglądać jak go maltretują!- z każdym ciosem znikało ze mnie napięcie i poczucie winy, które odczuwałem przez te wszystkie lata. Marius nawet się nie bronił. Pewnie gdyby Damon mnie nie odepchnął zabiłbym go.
- Wiem, że źle zrobiłem. Ale chce pomóc. Mam kilka wtyk w armii Gorlova, więc wiem, że dostaliście wiadomość. Odnajdziemy go- powiedział kiedy podniósł się z ziemi.
- Dobrze, chodźmy do salonu. Tam porozmawiamy- odetchnąłem głęboko.
Wprowadziłem go do salonu i zacząłem przedstawiać zebranym.
Caroline:
Elijah wprowadził jakiegoś mężczyznę do salonu. Z tego co zdążyłam wywnioskować, pokłócili się z Elijah'ą. Nie słuchałam tego o czym rozmawiali. Nie zwracałam nawet uwagi na to co się działo w tej chwili.
- To Caroline, partnerka Klausa- spojrzałam w twarz nieznajomego.
- Nazywam się Marius- posłałam mu wymuszony uśmiech. Zwróciłam wzrok na Elijah'ę. Wyglądał na zdenerwowanego.
- Usiądź Marius i powiedz co wiesz- zaczął konkretnie.- Marius wie coś ważnego na temat Klausa. Może nam pomóc w jego odnalezieniu- bardzo się zainteresowałam jego słowami.
- Może przejdziemy do rzeczy- powiedziałam z uśmiechem.
- Cóż nie mam konkretnych informacji ale wiem, że należy zacząć szukać Klausa od Denver, możliwe, że w Tennessee i Nowym Orleanie. Tyle zdążył podsłuchać mój szpieg.
- Zaczynamy od Denver- usłyszałem głos Elijah'y.
- Wyjeżdżamy jutro?- zapytałam z nadzieją.
- Potrzebujemy kilku dni na przygotowanie
- Caroline, moglibyśmy wyjść na zewnątrz?- zapytał Marius.
- Oczywiście- posłałam jeszcze krótkie spojrzenie Elijah'y, który nie wyglądał na zadowolonego.
Wyszliśmy do ogrodu. Był już środek nocy. Spojrzałam na Mariusa. Był bardzo przystojny. Miał brązowe włosy i ciemne oczy. Był wysoki i dobrze zbudowany. Ciekawiło mnie czego ode mnie chciał.
- O czym chciałeś ze mną porozmawiać?
- Naprawdę byłaś zakochana w Klausie?
- Nadal go kocham i chce żeby do mnie wrócił.
- Przez te wszystkie lata myślałaś tylko o nim?
- Straciłam go i zostałam całkowicie sama. Nie potrafiłam poradzić sobie ze swoim bólem.
- Co w nim było takiego, że go pokochałaś?
- Sama nie wiem...- przerwałam na chwilę.- Wiesz, on dawał mi poczucie bezpieczeństwa, miłość. Bezgraniczną miłość, której mi w życiu brakowało, no i nareszcie byłam komuś potrzebna.
- Uważam, że zasługujesz na coś więcej- poczułam jego dłoń na policzku.
Elijah:
- Nie podoba mi się jego zachowanie- coś mi tutaj nie grało.
- Uspokój się, przecież on chce nam pomóc- Nessie jak zawsze optymistka.
- Nie rozumiesz, że on ma w tym jakiś interes. Szpieg w szeregach Gorlova. Jakoś mi to nie pasuje- zacząłem krążyć po salonie.
- Elijah ma rację- odezwał się Kol.- No bo zastanówmy się: Marius pojawia się chwilę po tym jak dostajemy wiadomość i chce nam pomóc w odnalezieniu Klausa. Nie wydaje wam się to zbyt wielkim zbiegiem okoliczności. Może to Gorlov przysłał Mariusa żeby nas szpiegował.
- Musimy mieć na niego oko- przestałem krążyć.
- Będziemy go pilnować ze Stefanem- zaproponował Damon.
- A ja z dziewczynami przypilnujemy Caroline- powiedziała Rebekah.
- Wszystko ustalone- powiedziałem i skierowałem się w stronę schodów.
___________________________________________
Wiem, że rozdział jest straszny ale nic lepszego wymyślić nie mogłam. Poprawię się i przepraszam.
niedziela, 3 marca 2013
Część druga: rozdział 1
Pięćdziesiąt lat później:
Caroline:
Znów tutaj wróciłam. Jestem w domu. Po śmierci mamy myślałam, że nigdy już nie odważę się wracać do tych wspomnień. Po JEGO śmierci, Elijah zaproponował mi żebym została. Jednak ja nie potrafiłam. Nie mogłam znieść ich współczujących spojrzeń, pocieszania i w końcu ich szczęścia. Przeszli z tą sprawą do porządku dziennego jakby nic się nie stało. Wszyscy: Elena, Bonnie, Matt, Jeremy, Damon, Stefan, Rebekah, Kol, Elijah, Nessie, co do jednego odnaleźli swoje szczęście. Ja nie potrafiłam. Teraz po pięćdziesięciu latach znów stałam przed drzwiami tego domu, zastanawiając się czy ktoś mi otworzy. W końcu zapukałam. Po chwili drzwi otworzyły się i stanęła w nich niewysoka mulatka, wyglądająca zupełnie jak Bonnie. Chwileczkę to niemożliwe, Bonnie ma w tej chwili prawie siedemdziesiąt lat.
- To ty, Bonnie?- zapytałam głupio.
- Caroline, co za niespodzianka!- krzyknęła.- Wszyscy wróciliśmy do Mystic Falls- przytuliła mnie mocno.- Wracając do twojego pytania, tak to ja.
- Co ty, to znaczy jak ty?
- Czary. Teraz lepiej wchodź. Wszyscy siedzą w salonie, ale się ucieszą kiedy cię zobaczą.
Bonnie wprowadziła mnie do salonu, który nie zmienił się nawet o cal odkąd byłam w nim po raz ostatni. Kiedy przekroczyłam próg nastała całkowita cisza, jednak kiedy wszyscy otrząsnęli się z pierwszego szoku wywołanego moim widokiem, zapanował chaos. Każdy chciał mnie wyściskać. Zadawali przeróżne pytania, których prawie nie rozumiałam. W pewnym momencie usłyszałam głos wybawcy.
- Dajcie jej usiąść!- powiedział Elijah, przekrzykując hałas.- Jak tak dalej pójdzie nie powie ani słowa, ponieważ zostanie przez was uduszona- podeszłam do niego i sama bez żadnego pytania przytuliłam się z całej siły. Tylko z nim miałam jako taki kontakt przez ten cały czas.
- Dziękuje za pomoc- odsunęłam się od niego.- Teraz kiedy mam trochę więcej powietrza, odpowiem na pytania.
- Gdzie byłaś przez te wszystkie lata?- zapytała Elena.
- No cóż, nigdzie na dłużej miejsca nie zagrzałam. Zwiedziłam Europę, Azję, Amerykę Południową nawet trochę Afryki.
- Co robiłaś? Dlaczego się nie odzywałaś?- kolejne pytania Bonnie.
- Zostawiłam Mystic Falls za sobą. Nie chciałam wracać do wspomnień. Musiałam zacząć życie od nowa, sama.
- Mówisz, że zostawiłaś życie za sobą, co to tutaj robisz?- zapytał Damon.
- Nie wystarczy wyjaśnienie, że się za wami stęskniłam?
- Nas nie da się oszukać. Lepiej się przyznaj co cie tutaj tak naprawdę sprowadza- powiedział Kol.
- Mówię prawdę, chciałam wrócić do domu.
- Ale przecież nienawidzisz Mystic Falls odkąd Kla....- zaczął Stefan.
- Dość tych pytań- przerwał mu Elijah.- Skoro Caroline mówi, że chciała wrócić do domu to tak w istocie musi być, dajcie jej wszyscy spokój. Na pewno jesteś zmęczona, zatrzymasz się w naszym domu?
- Dziękuje, Elijah ale nie. Chce wrócić do siebie. Dom po śmierci mamy nie został sprzedany więc teoretycznie należy do mnie. Ale jeśli pozwolisz chciałabym wejść do jednego z pokoi, mogę?
- Oczywiście, czuj się jak u siebie.
Obdarzyłam wszystkich wymuszonym uśmiechem i poszłam na górę. Wystarczyło jedno JEGO wspomnienie a już nie czułam się najlepiej. Wiedziałam, że tylko jedno miejsce może przynieść mi ulgę. Weszłam do jego pracowni. Moim oczom od razu ukazał się piękny obraz przedstawiający morze i zachód słońca. Pokazywał mi je na balu. Zaczęłam przechadzać się po pokoju i podziwiać wszystkie prace. Miały w sobie samotność, ból, cierpienie. Nawet nie zauważyłam, że po moich policzkach płyną łzy. Na jednym ze stołów leżał rysownik, otworzyłam go i zobaczyłam siebie. Ja na balu u Pierwotnych, ja na potańcówce w stylu lat 20, ja na wyborach Miss Mystic Falls, nasza randka. Od razu stanęło mi przed oczami jak Klaus się ze mnie śmiał.
"Nie tęsknisz za byciem prezeską komitetu do spraw upiększania Mystic Falls, czy prowadzącą loterię fantową dla dawnych policjantów"- pamiętam jak chciałam mu wyrwać moje zgłoszenie. "Kiedy zostanę wybrana, zamierzam zredefiniować pojęcie doskonałości. Naprawdę podoba mi się twoje użycie kiedy w tym miejscy. To poufne"- nienawidziłam kiedy ktoś się ze mnie śmiał, szczególnie on.- "A przede wszystkim obiecuje aspirować, inspirować i perspirować. Najwyraźniej zabrakło ci już słów, kończących się na spirować."- byłam jak obrażona dziewczynka. Wtedy tak naprawdę zobaczyłam jego prawdziwe oblicze. Nie mogłam znieść tej myśli.
- Jak mogłeś zostawić mnie samą!- chwyciłam rysownik i rzuciłam nim w drugi kąt pokoju.- Nienawidzę cie, mam nadzieję, że smażysz się w piekle, słyszysz! Nienawidzę cie!- upadłam na podłogę zanosząc się płaczem.
Nie wiem ile czasu upłynęło, ale w pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Chwilę później głos Elijah'y:
- Caroline, mogłabyś tutaj na chwilę zejść?- z ociąganiem wstałam z podłogi, wytarłam twarz wierzchem dłoni i zeszłam na dół. Elijah spojrzał na mnie i podał mi kopertę.
- Leżała na wycieraczce, jest zaadresowana do ciebie.
Wzięłam kopertę, wyciągnęłam z niej kawałek papieru, ale to co na niej przeczytałam napawało mnie zarazem nadzieją jak i przerażeniem
______________________________________________________________
Trzymajcie pierwszy rozdział drugiej części. Mam nadzieję, że się spodoba. Kolejny rozdział będzie jakby kontynuacją tego. Głównymi narratorami w tej chwili będą Caroline i Elijah. Komentujcie:)
PS. Jeszcze kilka informacji szykujcie się na powrót Tyler, odkrycie głównej tajemnicy Duka, dalszej walki z Gorlovem i Esther, pojawienie się nowych postaci Camille i Mariusa, który trochę namiesza, podróży po kilku miastach, no i najważniejsze na powrót KLAUSA, który nie będzie zadowolony z pięćdziesięcioletniej przerwy i przystojnego konkurenta.
I druga sprawa jesteście CUDOWNI. Jeżeli nadal tak będziecie mnie wspierać to może dobijemy wspólnie nawet no 50 rozdziałów.
Caroline:
Znów tutaj wróciłam. Jestem w domu. Po śmierci mamy myślałam, że nigdy już nie odważę się wracać do tych wspomnień. Po JEGO śmierci, Elijah zaproponował mi żebym została. Jednak ja nie potrafiłam. Nie mogłam znieść ich współczujących spojrzeń, pocieszania i w końcu ich szczęścia. Przeszli z tą sprawą do porządku dziennego jakby nic się nie stało. Wszyscy: Elena, Bonnie, Matt, Jeremy, Damon, Stefan, Rebekah, Kol, Elijah, Nessie, co do jednego odnaleźli swoje szczęście. Ja nie potrafiłam. Teraz po pięćdziesięciu latach znów stałam przed drzwiami tego domu, zastanawiając się czy ktoś mi otworzy. W końcu zapukałam. Po chwili drzwi otworzyły się i stanęła w nich niewysoka mulatka, wyglądająca zupełnie jak Bonnie. Chwileczkę to niemożliwe, Bonnie ma w tej chwili prawie siedemdziesiąt lat.
- To ty, Bonnie?- zapytałam głupio.
- Caroline, co za niespodzianka!- krzyknęła.- Wszyscy wróciliśmy do Mystic Falls- przytuliła mnie mocno.- Wracając do twojego pytania, tak to ja.
- Co ty, to znaczy jak ty?
- Czary. Teraz lepiej wchodź. Wszyscy siedzą w salonie, ale się ucieszą kiedy cię zobaczą.
Bonnie wprowadziła mnie do salonu, który nie zmienił się nawet o cal odkąd byłam w nim po raz ostatni. Kiedy przekroczyłam próg nastała całkowita cisza, jednak kiedy wszyscy otrząsnęli się z pierwszego szoku wywołanego moim widokiem, zapanował chaos. Każdy chciał mnie wyściskać. Zadawali przeróżne pytania, których prawie nie rozumiałam. W pewnym momencie usłyszałam głos wybawcy.
- Dajcie jej usiąść!- powiedział Elijah, przekrzykując hałas.- Jak tak dalej pójdzie nie powie ani słowa, ponieważ zostanie przez was uduszona- podeszłam do niego i sama bez żadnego pytania przytuliłam się z całej siły. Tylko z nim miałam jako taki kontakt przez ten cały czas.
- Dziękuje za pomoc- odsunęłam się od niego.- Teraz kiedy mam trochę więcej powietrza, odpowiem na pytania.
- Gdzie byłaś przez te wszystkie lata?- zapytała Elena.
- No cóż, nigdzie na dłużej miejsca nie zagrzałam. Zwiedziłam Europę, Azję, Amerykę Południową nawet trochę Afryki.
- Co robiłaś? Dlaczego się nie odzywałaś?- kolejne pytania Bonnie.
- Zostawiłam Mystic Falls za sobą. Nie chciałam wracać do wspomnień. Musiałam zacząć życie od nowa, sama.
- Mówisz, że zostawiłaś życie za sobą, co to tutaj robisz?- zapytał Damon.
- Nie wystarczy wyjaśnienie, że się za wami stęskniłam?
- Nas nie da się oszukać. Lepiej się przyznaj co cie tutaj tak naprawdę sprowadza- powiedział Kol.
- Mówię prawdę, chciałam wrócić do domu.
- Ale przecież nienawidzisz Mystic Falls odkąd Kla....- zaczął Stefan.
- Dość tych pytań- przerwał mu Elijah.- Skoro Caroline mówi, że chciała wrócić do domu to tak w istocie musi być, dajcie jej wszyscy spokój. Na pewno jesteś zmęczona, zatrzymasz się w naszym domu?
- Dziękuje, Elijah ale nie. Chce wrócić do siebie. Dom po śmierci mamy nie został sprzedany więc teoretycznie należy do mnie. Ale jeśli pozwolisz chciałabym wejść do jednego z pokoi, mogę?
- Oczywiście, czuj się jak u siebie.
Obdarzyłam wszystkich wymuszonym uśmiechem i poszłam na górę. Wystarczyło jedno JEGO wspomnienie a już nie czułam się najlepiej. Wiedziałam, że tylko jedno miejsce może przynieść mi ulgę. Weszłam do jego pracowni. Moim oczom od razu ukazał się piękny obraz przedstawiający morze i zachód słońca. Pokazywał mi je na balu. Zaczęłam przechadzać się po pokoju i podziwiać wszystkie prace. Miały w sobie samotność, ból, cierpienie. Nawet nie zauważyłam, że po moich policzkach płyną łzy. Na jednym ze stołów leżał rysownik, otworzyłam go i zobaczyłam siebie. Ja na balu u Pierwotnych, ja na potańcówce w stylu lat 20, ja na wyborach Miss Mystic Falls, nasza randka. Od razu stanęło mi przed oczami jak Klaus się ze mnie śmiał.
"Nie tęsknisz za byciem prezeską komitetu do spraw upiększania Mystic Falls, czy prowadzącą loterię fantową dla dawnych policjantów"- pamiętam jak chciałam mu wyrwać moje zgłoszenie. "Kiedy zostanę wybrana, zamierzam zredefiniować pojęcie doskonałości. Naprawdę podoba mi się twoje użycie kiedy w tym miejscy. To poufne"- nienawidziłam kiedy ktoś się ze mnie śmiał, szczególnie on.- "A przede wszystkim obiecuje aspirować, inspirować i perspirować. Najwyraźniej zabrakło ci już słów, kończących się na spirować."- byłam jak obrażona dziewczynka. Wtedy tak naprawdę zobaczyłam jego prawdziwe oblicze. Nie mogłam znieść tej myśli.
- Jak mogłeś zostawić mnie samą!- chwyciłam rysownik i rzuciłam nim w drugi kąt pokoju.- Nienawidzę cie, mam nadzieję, że smażysz się w piekle, słyszysz! Nienawidzę cie!- upadłam na podłogę zanosząc się płaczem.
Nie wiem ile czasu upłynęło, ale w pewnym momencie usłyszałam dzwonek do drzwi. Chwilę później głos Elijah'y:
- Caroline, mogłabyś tutaj na chwilę zejść?- z ociąganiem wstałam z podłogi, wytarłam twarz wierzchem dłoni i zeszłam na dół. Elijah spojrzał na mnie i podał mi kopertę.
- Leżała na wycieraczce, jest zaadresowana do ciebie.
Wzięłam kopertę, wyciągnęłam z niej kawałek papieru, ale to co na niej przeczytałam napawało mnie zarazem nadzieją jak i przerażeniem
______________________________________________________________
Trzymajcie pierwszy rozdział drugiej części. Mam nadzieję, że się spodoba. Kolejny rozdział będzie jakby kontynuacją tego. Głównymi narratorami w tej chwili będą Caroline i Elijah. Komentujcie:)
PS. Jeszcze kilka informacji szykujcie się na powrót Tyler, odkrycie głównej tajemnicy Duka, dalszej walki z Gorlovem i Esther, pojawienie się nowych postaci Camille i Mariusa, który trochę namiesza, podróży po kilku miastach, no i najważniejsze na powrót KLAUSA, który nie będzie zadowolony z pięćdziesięcioletniej przerwy i przystojnego konkurenta.
I druga sprawa jesteście CUDOWNI. Jeżeli nadal tak będziecie mnie wspierać to może dobijemy wspólnie nawet no 50 rozdziałów.
sobota, 2 marca 2013
Pytanie?
Jakoś sama nie potrafię znieść myśli, że opowiadanie dobiegło końca. Zaczęłam się zastanawiać tak jak napisała Milena czy nie napisać kontynuacji mojej historii. Jednak nie wiem czy zniesiecie jeszcze te wypociny. Co myślicie o tym pomyśle? Mam już kolejny rozdział, ale opublikuje go jeśli będziecie chcieli.
Subskrybuj:
Posty (Atom)