sobota, 12 stycznia 2013

Rozdział 13

Caroline:


Obudziłam się z potwornym bólem głowy. Usiadłam na łóżku. Zakręciło mi się w głowie, więc z powrotem ległam na miękkie poduszki. Jedyne co zdążyłam zarejestrować to fakt, że nie znajduje się w swoim domu. W takim razie gdzie jestem? W pokoju panował mrok i ciężko mi było odróżnić nawet poszczególny kształt mebli. Nie pewnie wstałam, podeszłam do ściany i zaczęłam szukać włącznika światła. Kiedy wreszcie go znalazłam i pokój rozświetliła dziwnie czerwonawa barwa od razu rozpoznałam sypialnię Klausa. Co ja tutaj robię? Jak się tu znalazłam? Usiadłam ponownie na łóżku i próbowałam sobie wszystko przypomnieć. Wczoraj dowiedziałam się, Duke jest wilkołakiem i mnie oszukiwał, poszłam do Grilla, upiłam się, Klaus też tam był, nie byłam w stanie wrócić do domu, zabrał mnie do siebie i pocałowałam go. Boże przenajświętszy ja go pocałowałam, co za wstyd. Jak ja się mu na oczy pokarzę. Zaczęłam rozglądać się po sypialni jakbym oczekiwała, że zaraz wyskoczy z szafy. Nic takiego się nie wydarzyło. Jednak zauważyłam, że na szafce nocnej stoi taca z jedzeniem, kawa, pusta szklanka i woreczek krwi, natomiast na fotelu dresy i bluza. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego jaka jestem głodna. Praktycznie rzuciłam się na naleśniki. Kiedy skończyłam posiłek zauważyłam, że dołączona została również karteczka. Wzięłam ją i przeczytałam:


Caroline:
Mam nadzieję, że dobrze ci się spało i lubisz naleśniki.
Przebierz się w rzeczy które zostawiłem na fotelu..
W domu są Rebekah i Elijah..
Mój brat dopilnuje żeby Rebekah zbytnio ci nie dokuczała.
Ubolewam nad tym, że nie ma mnie teraz przy tobie.
Mam nadzieję, że mi to wybaczysz.
Musiałem załatwić bardzo pilną sprawę.
Życzę ci miłego dnia i do zobaczenia
Klaus.

Odłożyłam kartkę z powrotem na stolik. To bardzo miłe z jego strony, że się tak mną zajął. Jednak strasznie boję się spotkania z Elijah'ą . Co on sobie o mnie pomyśli? Pomyślę o tym później,teraz pora na prysznic. Pomaszerowałam do łazienki. Była równie piękna co reszta domu. Utrzymana w takich samych barwach co sypialnia idealnie pasowała do Klausa. Ściany zdobił ogromny fresk przedstawiający walczących na arenie ze zwierzętami gladiatorów, z jednej strony stał duży prysznic, z drugiej owalna wanna. Jednak moją uwagę przykuła umywalka i wiszące nad nią złocone lustro. Kiedy w nie spojrzałam, miałam dziwne wrażenie, że jeden z przedstawionych na fresku wojowników rzuca się na mnie. Spędziłam w łazience około godziny. Dresy i bluza, którą zostawił mi Klaus były o wiele za duże i pachniały jego wodą kolońską. Potwornie bałam się wyjść na korytarz. Wiedziała, że Elijah i Rebekah mnie usłyszą. Wreszcie zebrałam w sobie całą odwagę i wyszłam z sypialni. Zdążyłam zrobić tylko kilka kroków w kierunku schodów kiedy usłyszałam:
- Już myślałem, że nigdy nie opuścisz tego pokoju- aż podskoczyłam ze strachu. Odwróciłam się i zobaczyłam idącego w moim kierunku z uśmiechem na ustach Elijah'ę.- Czemu patrzysz na mnie z takim lękiem?- zapytał. Poczułam się głupio.
- Po prostu to dość niezręczna sytuacja, nie uważasz?- teraz to ja zadałam pytanie.
- Wcale nie uważam tego za niezręczną sytuację, Caroline- poklepał mnie delikatnie po ramieniu.- Mój brat w końcu zachował się jak należy- jeszcze raz się uśmiechnął.- W końcu podobno byłaś tak pijana, że Klaus mógł to wykorzystać, a tego nie zrobił. -Nie wiedziałam czy to była pochwała dla Klausa, czy karcąca uwaga dla mnie, więc tylko uśmiechnęłam się niewyraźnie.
- Teraz chodźmy stąd lepiej, ponieważ jestem pewien, że Rebekah podsłuchuje każde nasze słowo i nie może się doczekać żeby cie nie dopaść lepiej dla ciebie żebym miał na twoją osobę, jak to się teraz mówi, oko- byłam mu ogromnie wdzięczna, że nie zadaje zbędnych pytać i nie zostawia na pożarcie Rebece, która na pewno zadawała by pytania z taką częstotliwością, że nie zdążyłabym z odpowiedziami.
Zeszliśmy do salonu. Elijah zaproponował mi kawę, której grzecznie odmówiłam i usiadł na przeciwko mnie. Zaczął zadawać mi pytania, na które z chęcią odpowiadałam. Pytał o to jak żyłam zanim zostałam wampirem, o moją rodzinę, o to jak radziłam sobie z rozwodem rodziców i odmienną orientacją taty, o moje marzenia i cele, które mam w tej chwili. Później to ja zadałam mu podobne pytania, a on o dziwo jakby otworzył się przede mną. Zauważyłam, że jemu mimo tego, że jest najstarszy z rodzeństwa i musi zachowywać się najdojrzalej też była potrzebna osoba, która po prostu go wysłucha. Cieszyłam się, że to ja jestem tą osobą. Spędziłam w jego towarzystwie miłe popołudnie i przykro mi było opuszczać dom pierwotnych, szczególnie, że nie zobaczyłam Klausa.

Klaus:

Czekaliśmy z Kolem pod jego domem od dobrych trzech godzin. Wiedziałem, że dzisiaj w nocy była pełnia więc nie spodziewałem się zbyt szybko go zobaczyć. W końcu się pojawił. Powoli wyszliśmy z samochodu i skierowaliśmy się w jego kierunku.
- Witam Duke, czekaliśmy na ciebie- powiedziałem gdy byliśmy już wystarczająco blisko. Chłopak odwrócił się raptownie.
- Niklaus Mikaelson, co pan tutaj robi? Kim jest ten człowiek?- poczułem wzbierającą we mnie wściekłość.
- Nie zrobisz ze mnie głupca- powiedziałem i złapałem go za gardło.- Wiesz tak samo dobrze jak ja, że nie jesteśmy ludźmi- rzuciłem nim o ziemię. Kol złapał mnie za ramię.
- Uspokój się bracie, bo jak tak dalej pójdzie to niczego się od niego nie dowiemy-powiedział.
- Masz rację- wziąłem głębszy oddech i postawiłem Duka na nogi.- Teraz wszystko nam wyśpiewasz albo zginiesz. Co wybierasz?- zapytałem drwiąco. Chłopak nie wykonał żadnego ruchu.
- Tak też myślałem. Pierwsze pytanie: Dla kogo pracujesz?- puściłem go.
- Co mi to da, że ci powiem?- jeszcze próbuje się targować.
- Ocalisz swoje nędzne życie- odpowiedziałem z uśmiechem.
- Ocalę je teraz, ale później czeka mnie większa kara niż śmierć z twoich rąk- wiedziałem już o czym mówi. Spojrzałem na Kola, też wiedział.
- Pracujesz na polecenie Gorlova- wybałuszył na mnie oczy.- Łatwo się domyślić.
- Możesz sobie myśleć co chcesz, ale pamiętaj znam twoją największą blond włosom słabość- znów do niego doskoczyłem i przygwoździłem do ziemi.
- Trzymaj się od, Caroline z daleka, zrozumiałeś?- nie jestem dokładnie w stanie pojąć jak, ale po chwili to ja leżałem na ziemi duszony przez Duka, a Kol leżał obok zwijając się z bólu z wbitym w brzuch kołkiem.
- To ty sobie zapamiętaj, Niklaus jestem silniejszym przeciwnikiem niż ci się wydaje. Mogę sprawić, że to ty zginiesz z moich rąk- poczułem silny ból, a Duka już nie było. Wyciągnąłem kołek z brzucha mojego i pomogłem to z robić Kolowi. On odezwał się pierwszy:
- Kim do diabła on jest?- zapytał.
- Naszym wrogiem- odpowiedziałem.
________________________________________________________________________________
Jest wreszcie rozdział, z którego jestem w pełni zadowolona. Znalazłam wszystkie rozdziały, które napisałam bardzo dawno temu, jeszcze zanim zaczęłam je publikować. Mam nadzieję, że ten rozdział jest lepszy od poprzedniego i się podoba. KOMENTUJCIE:)

5 komentarzy:

  1. super rozdział!

    OdpowiedzUsuń
  2. Oczywiście, że się podoba ! :D Jejku, coś mi się wydaję, że ten Duke nieźle namiesza .. O.o Czekam na ciąg dalszy . :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wspaniały i możesz być zadowolaona ze wszystkich swoich rozdziałów są genialne i dzięki że tak szybko dodajesz następne rozdziały.

    OdpowiedzUsuń
  4. O kurcze, ale rozdział, aż nie wiem co powiedzieć... Nie sądziłam, że ten cały wilczek może być równie silny co Klaus. Zaczyna się robić naprawdę gorąco...:)

    OdpowiedzUsuń
  5. O God!!! kocham Twojego bloga bardzo zalezy na Twojej opinii dlatego zapraszam na moj blog :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy