wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 3

Caroline:

- Co się tutaj dzieję, ja się pytam?- krzyknął Tyler.
- Tylerze nie życzę sobie, abyś podnosił głos w moim domu- powiedziała moja mama.
- Jak mam nie podnosić głosu skoro przychodzę do swojej dziewczyny, a ona siedzi sobie w salonie z osobą, która zawładnęła moim ciałem, wykorzystała ją i podobno jest jej wrogiem!- Nie podnoś na mnie głosu chłopcze, jeszcze raz cie upominam chyba zapominasz z kim rozmawiasz- odpowiedziała opanowana mama.
- To nie ja zapominam tylko Caroline, która okazała się zwykłą ladacznicą- w tym momencie poczułam jak dłoń Klausa wysuwa się z mojej i w jednej chwili Tyler był już przygwożdżony do ściany.
- Natychmiast przeproś Caroline i panią szeryf za swoje oszczerstwa!- krzyknął Klaus kipiąc gniewem.- Bo jak nie to przysięgam, że będę po kolei wyrywał ci kończyny, a kiedy zostanie sama głowa z tułowiem, wyrwę ci serce, wsadzę do gardła i zrobię z tego miazgę- powiedział już spokojnym, lodowatym tonem. Nie mogłam dłużej siedzieć i patrzeć jak Klaus szarpie Tylera, wstałam, podeszłam do nich, złapałam go za ramię i powiedziałam.
- Natychmiast się uspokój, nie pozwolę żebyś zrobił jakąś krzywdę Tylerowi, zrozumiałeś?- Odwróciłam go do siebie twarzą.- Zrozumiałeś mnie?- kiwnął głową.- Dobrze, a teraz proszę żebyś opuścił mój dom- spojrzał na mnie i bez pożegnania, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Staliśmy przez chwile w milczeniu, a w mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Nagle usłyszałam głos Tylera.
- Przepraszam nie chciałem tego wszystkiego powiedzieć. Byłem wściekły, tak naprawdę nie myślę...- nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Nie będę słuchać twoich wyjaśnień- powiedziałam lodowaty tonem.- Powiedziałeś to co o mnie naprawdę myślisz. To koniec Tyler.
- Ale daj mi szanse, Caroline. Przecież wiesz, że Cie kocham. Wszystko było dobrze, dopóki On się nie wtrącił. Najpierw drogie prezenty, rysunki, a na koniec zawładnięcie moim ciałem. Jak mogłaś mu to wszystko wybaczyć i siedzieć spokojnie w salonie,trzymając się za rączki jakby nigdy nic?!
- Nie krzycz na moją córkę!- moja mama też staje w mojej obronie, to jest już męczące. Czy oni myślą, że jestem aż tak słaba?- Proszę cie Tylerze abyś ty również opuścił nasz dom- ciągnęła mama. Tyler posłał mi jeszcze błagalne spojrzenie, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać, odwrócił się i wyszedł. Nastała pełna napięcia chwila ciszy. Skierowałam twarz w stronę mamy i zapytałam.
- Chcesz mi zrobić wykład na temat tego jak źle postąpiłam wpuszczając Klausa do naszego domu?- spojrzałam mamie w oczy.- Nie córeczko, nie chce prawić ci kazań. Po prostu to była dziwna sytuacja. Spróbuj mnie zrozumieć. Martwię się o Ciebie. Wchodzę do swojego salonu z twoim chłopakiem i widzę jak siedzisz na kanapie z Klausem trzymając się za ręce.
- Mamo to nic złego. Tylko rozmawialiśmy. Nie wiedziałam co zrobić żeby się odczepił. Musiałam go wpuścić- mama uśmiechnęła się patrząc na moją przepraszającą minę.- Dlatego kiedy weszliśmy ty miałaś łzy na policzkach, a on w oczach?- nie mogłam sobie wyobrazić jak to musiało wyglądać.
- Musiałam go wysłuchać, jest strasznie uparty- teraz ja się uśmiechnęłam. Mama jakoś podejrzliwie na mnie popatrzała i powiedziała.
- Uważaj córeczko. Płakałaś już wiele razy przez to co ci zrobił, nie chce żebyś musiała przechodzić przez to jeszcze raz- to było śmieszne. Czy mama naprawdę myślała, że jestem, aż tak głupia?
- Nie martw się, nic takiego się się nie stanie, a teraz wybacz ale muszę wyjść- uśmiechnęłam się.- Dobrze, Caroline. Do zobaczenia- spojrzałam na mamę, jeszcze raz się uśmiechnęłam i wyszłam. Skierowałam swoje kroki do rezydencji Mikaelsonów.

Klaus:

Wpadłem do mojej willi, po awanturze z Tylerem. Byłem wściekły. Podszedłem do barku i nalałem sobie dużą szklankę Brendy, usiadłem w moim ulubionym fotelu i zapatrzyłem na ogień buchając w kominku. Jak on śmiał tak obrażać Caroline? W porównaniu z nią jest nikim. Z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać, ale wstałem, podszedłem do nich i otworzyłem. Stała w nich Caroline.
- Jeżeli przyszłaś mnie pouczać, to możesz już iść- zacząłem opryskliwym tonem.- Wiem, że w twoim mniemaniu zachowałem się jak zwykły drań, ale nie mam ochoty w tej chwili słuchać kazań.
- Przyszłam tylko prosić cie żebyś się więcej nie wtrącał w nieswoje sprawy.- odparła Caroline, ale w jej oczach zobaczyłem smutek.- Nie potrzebuje twojej pomocy w radzeniu sobie z problemami, jestem dorosła i sama sobie z tym poradzę.
- Doskonale wiem, że potrafisz sobie dobrze radzić- odpowiedziałem- ale pamiętaj Caroline, nikt nie będzie cie obrażał w mojej obecności.- i bez ostrzeżenia przyciągnąłem ją do siebie, a nasze usta złączyły się w najcudowniejszym pocałunku...

1 komentarz:

  1. Końcówka mnie zabiła :D *.*
    Scena z Tylerem i Klausem, Auć!
    Znowu idealne dialogi i wczucie się w postać, kurde naucz mnie tego! ;)

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy