Na początku chce wam powiedzieć, że wzbudzanie zazdrości w Klausie się nie skończyło. Caroline nieźle go rozwścieczy w najbliższym czasie. No i to wcale nie Marius do niej przyszedł, ale sami zobaczcie.
_____________________________________________________
Caroline:
Stałam jak osłupiała na progu domu, nie mogąc uwierzyć własnym oczom. Przed mną stał blond włosy mężczyzna, którego już dawno uważałam za staruszka. Jednak on nadal nie postarzał się ani o jeden dzień od naszego ostatniego spotkania, przed pięćdziesięciu laty.
- TY?- zapytałam odzyskując głos.- Jak to możliwe?
- Zaskakujące, prawda?- podpowiedział Duke wpatrując się uparcie w moją twarz.
- Dlaczego się nie postarzałeś?- zapytałam głupio.
- To moja słodka tajemnica- uśmiechnął się uroczo. Jednak w tej chwili przypomniałam sobie, że to przez niego Gorlov dopadł Klausa i bez żadnego uprzedzenia rzuciłam się na niego. Nawet nie zareagował tylko chwycił mnie za ręce i przygniótł do ściany.
- Uspokój się!- wrzasnął. Próbowałam się wyrywać, jednak Duke był niezwykle silny, co było bardzo zastanawiające.
- To wszystko twoja wina, ty łajdaku!- krzyknęłam kiedy mnie puścił.- Po co tutaj przyszedłeś?
- Ty nic nie rozumiesz, nie mogłem nic poradzić. Chyba zdajesz sobie sprawę, że nie miałem szans z Gorlovem.- powiedział ze spokojem.
- To cie nie usprawiedliwia!- krzyknęłam.- Udawałeś mojego przyjaciela dla zemsty!
- Wcale nie chodzi o ciebie Caroline, na prawdę chciałem być twoim przyjacielem
- Wynoś się stąd!- ku mojemu zdziwieniu, wykonał moje polecenie i odszedł bez słowa.
Musiałam szybko odnaleźć Klausa. Skierowałam się w stronę baru. Dobrze trafiłam, ponieważ Klaus siedział przy jednym ze stolików z Camille. Podeszłam do nich i powiedziałam:
- Możemy porozmawiać, Klaus?- spojrzał na mnie z uśmiechem.
- Masz coś pilnego?- zapytał.- Jak widzisz jestem dość zajęty.
- To bardzo pilna sprawa- odpowiedziałam.- Uwierz, że nie przeszkadzałabym ci gdybym mogła tego uniknąć.
Wstał i spokojnie wyszliśmy z baru.
- O co chodzi?- zapytał natychmiast.
- Nie uwierzysz kto przed chwilą złożył nam wizytę- spojrzał na mnie pytająco- Duke, dokładnie tak samo wyglądający jak ostatnim razem. Nie zestarzał się ani o dzień- spojrzał na mnie z pobłażliwym uśmiechem.
- Przeszkadzasz mi tylko dlatego, że jakiś tam Duke pojawił się w mieście?
- Jakiś tam Duke?!- zapytałam podnosząc głos.- Nie wierzę, że to mówisz, przecież przez niego zniknąłeś na tyle czasu.- Wiesz, że mnie to już nie obchodzi. Zacząłem nowe, lepsze życie- powiedział spokojnie.- Nie zależy mi na jego życiu czy śmierci, więc radź sobie sama. Teraz wybacz ale jestem umówiony z Nessie, a muszę jeszcze pożegnać się z Camille- odwrócił się na pięcie i wszedł z powrotem do baru.
Nie pozostało mi nic innego jak radzić sobie samej tak jak powiedział. Wszyscy Pierwotni byli zajęci, więc będę musiała spotkać z Dukem sama.
Klaus:
Po co ten dupek pojawia się w naszym życiu? Co go tutaj sprowadza? Jak to możliwe, że się nie zestarzał? Moje rozważania przerwały otwierające się drzwi. Właśnie dojechałem do domu Nessie.
- Cześć Nik, kiepsko wyglądasz, coś cie gryzie?- zapytała bez ogródek.
- Ty to na prawdę potrafisz być bezpośrednia- powiedziałam, siadając na kanapie.- Caroline, powiedziała mi o czymś zadziwiającym, mianowicie pojawił się pewien wilkołak, który nieźle utrudniał mi życie pół wieku temu.
- Nie przejmuj się, lepiej zajmij się Caroline- odpowiedziała Nessie.- Macie się natychmiast pogodzić, zrozumiałeś mnie?
- Ty nic nie rozumiesz. Kiedy Caroline jest daleko ode mnie, niby wszystko jest w porządku. Zmienia się kiedy ona jest blisko, doprowadza mnie do szału i nie czuję kompletnie nic- powiedział wpatrując się w okno.
- Kochałeś ją nad życie, jak to możliwe, że nagle wszystko się odmieniło?
- Myślisz, że wiem o co w tym wszystkim chodzi. Po prostu wszystko się zmieniło i czasem mam ochotę rozszarpać nie tylko Caroline, ale także innych.
- Może to skutek zaklęcia, które rzucili na ciebie Gorlov z Esther?
- Możliwe, ale skończmy już z tym, dlaczego jesteś taką zazdrośnicą moja Mała Sarenko?- zapytałem chcąc skończyć temat mój i Caroline.
- Co czułeś, kiedy zobaczyłeś, Caroline pijaną, tańczącą przed obcymi facetami?- cholera nie dała się zbić z tropu.
- Byłem wściekły- odpowiedziałem.- Jednak przecież ona jest dorosła, nie mogę się wtrącać.
- Gdybyś tylko chciał mógłbyś być z nią bardzo szczęśliwy.
- Wiesz co mam na dzisiaj już dość, idę do domu- wstałem i wyszedłem z mieszkania zanim zdążyła mnie zatrzymać.
Caroline:
- Powiedz mi dlaczego wróciłeś?- zapytałam, Duke'a kiedy siedzieliśmy w kawiarni.
- Nigdy byś nie uwierzyła, gdybym powiedział, że wróciłem bo się stęskniłem?- zapytał z miną niewiniątka,
- W życiu- powiedziałam.- Jesteś wybornym kłamca.
- Wiem, że zawiodłem zaufanie wszystkich już miliony razy, ale proszę o kolejną szansę tym razem nie pożałujesz- nie wiem dlaczego ale czułam, że mówi szczerze.
- Czego ode mnie oczekujesz?- zapytałam po chwili milczenia.
- Tylko tego, że dasz szansę naszej przyjaźni- odpowiedział z uśmiechem.- W normalnych okolicznościach nawet bym się nie zastanowiła nad jego słowami, jednak teraz... kiedy Klaus ma mnie w nosie... doskonale pamiętałam jaki Duke potrafi być bardzo uroczy... no i wzbudza wielką zazdrość w potężnym Pierwotnym. Tak zdecydowanie może się przydać.
- Dobrze, niech ci będzie- powiedziałam z uśmiechem.- Jednak nie licz, na nic więcej, rozumiemy się?
- Jasne! Nie będziesz żałować, obiecuje- złapał mnie za rękę.- Mam propozycję- spojrzałam na niego pytająco.- Pojednawczy drink, co ty na to?
- Świetny pomysł- uśmiechnęłam się i razem poszliśmy w stronę baru
_________________________________________________
Oddaje w wasze ręce kolejny rozdział. KOMENTUJCIE:)
sobota, 22 czerwca 2013
wtorek, 18 czerwca 2013
Rozdział 11
Klaus:
Co ty sobie wyobrażasz!?- wrzasnąłem.- Czy ty w ogóle zdajesz sobie sprawę na jakie niebezpieczeństwo naraziłaś siebie i pozostałych? Wiedziałem, że jestem nieodpowiedzialna, Caroline- odetchnąłem lekko.
- Jakbyś nie wiedział jestem wampirem, nic mi nie grozi ze strony zwykłych śmiertelników- doprowadzała mnie swoja gadką do szału.
- Ty natomiast zapomniałaś, że w tym mieście jest dużo więcej istot nadprzyrodzonych niż ci się wydaje- starałem się opanować nerwy, które mną targały, ponieważ wiedziałem, że Caroline jest pijana.
- Co cie to w ogóle obchodzi, co robię ze swoim życiem?- zapytała, chwiejąc się lekko.
- Możesz robić z nim co chcesz- odpowiedziałem.- Jednak nie mogę pozwolić żeby banda jakiś pijanych idiotek naraziła nas wszystkich na ujawnienie. Jeśli nie będziecie tego przestrzegać trzeba będzie się was pozbyć.
- Oooooo, patrzcie ludzie, oto wielki Niklaus Mikaelson- zaśmiała się dziewczyna.- Zapomniałam, że Wasza Wysokość wyznacza zasady, których wszyscy muszą przestrzegać- ukłoniła się.- Jednak tobie wszystko wolno- miałem ochotę ją uderzyć, ale wycelowałem w ścianę, w której zostało wgniecenie.
- Wynoś się stąd ale to już!- wrzasnąłem.- Wynoś się zanim wyrwę ci serce!- ton mojego głosu zrobił na niej najwyraźniej wrażenie, ponieważ bez słowa, chwiejnym krokiem poszła do swojego pokoju. Usiadłem w fotelu przed kominkiem i popijałem Burbona.
W tym samym czasie:
Anastazja:
- Nie krzycz na mnie!- wrzasnęłam.- Nie masz prawa tego robić!
- Nie mam prawa?- zapytał Elijah.- Skoro ja nie mam prawa tego robić, to dlaczego ty rościsz sobie do tego prawo?
- Ja na ciebie krzyczę?- zapytałam.- Jak na razie to ty podnosisz na mnie głos- na prawdę pierwszy raz w moim całym wiecznym życiu widziałam Elijah'ę tak rozdygotanego.
- Jak mam reagować skoro moja dziewczyna upija się w jakimś barze, wchodzi na stoły i macha tyłkiem przed jakimiś obcymi facetami?
- O nagle przypomniałeś sobie, że masz dziewczynę?- zapytałam ironicznie.
- To nie ja zapominam tylko ty! Wolisz robić mi awantury, a sama jesteś jeszcze gorsza ode mnie!
- Skoro jestem taka straszna, to idź sobie do Kateriny, może będzie lepsza!
- Zawsze mieszasz do naszych kłótni moją przeszłość- odpowiedział już spokojnie.- Jednak to ty jeszcze przez te wszystkie wieki nie dorosłaś do odpowiedzialnego związku.
- Nie jestem odpowiedzialna, tak?- te słowa zabolały mnie najbardziej.- Jeżeli tak uważasz to lepiej to zakończmy- powiedziałam poważnie.Milczał dłuższą chwile.- Wiem, że jesteś dżentelmenem więc ułatwię ci sprawę i sama zniknę z twojego życia- skierowałam się w stronę drzwi z nadzieją, że Elijah mnie zatrzyma, jednak nic się takiego nie wydarzyło. Kiedy wyszłam z naszej sypialni i ze łzami w oczach pobiegłam w stronę drzwi wejściowych. W salonie wpadłam na kogoś z impetem.
- Nessie, co się stało?- zapytał Niklaus.
- Nic takiego, Nik-odpowiedziałam ocierając łzy.- Wyprowadzam się z waszego domu.
- Ale jak to? Dlaczego?- zapytał wyraźnie zatroskany. Bardzo mnie to zdziwiło, ponieważ podobno wyłączył uczucia.
- Rozstałam się z Elijah'ą- powiedziałam bez ogródek. Klaus poprowadził mnie na kanapę w salonie.
- Co znowu zrobił mój kochany braciszek?
- Nic po prostu zrozumiałam, że nie mam szans w porównaniu z Kateriną Petrovą- przytuliłam się do jego ramienia.
- Katerina, a co ona ma do waszego związku?
- Pojawiła się ostatnio i oczywiście musiała znów wywrzeć wrażenie na twoim bracie.
- Zapomniałem, że to jego dawna miłość- powiedział zamyślony, po czym spojrzał mi w oczy.- Pamiętaj jednak, że ty jesteś jego największą miłością, a ja nie pozwolę żebyś przez niego cierpiała, moja mała syrenko- uśmiechnął się.
- Wiem, jednak potrzebujemy najwyraźniej przerwy. Wyprowadzę się do najbliższego hotelu.
- Nie ma mowy. Mam mieszkanie w Atlancie i najlepiej zrobisz jak się tak wprowadzisz- wstał i zaczął czegoś szukać w szufladzie.- Nadal tutaj jest, po tylu latach- wyjął kluczyk i podszedł do jednego z obrazów, odsunął go i zobaczyłam skrytkę z sejfem. Klaus otworzył ją, wystukał szyfr i wyciągnął pęk kluczy i trochę pieniędzy, napisał coś na kartce po czym wrócił na miejsce.
- Trzymaj- wyciągnął te wszystkie rzeczy w moją stronę.- Klucze, adres i trochę pieniędzy.
- Nie chce od ciebie pieniędzy, poradzę sobie sama- zaczęłam się zacięcie bronić.
- Nie gadaj głupot, jesteś jak rodzina, zawsze ci pomogę, a poza tym nie zbiednieję- uśmiechnął się szczerze z tymi swoimi dołeczkami w policzkach, które sprawiały, że wyglądał jak cherubinek w skutek czego byłam już zgubiona- westchnęłam z rezygnacją.
- No dobrze, ale teraz lepiej powiedz dlaczego jesteś takim łajdakiem dla Caroline?- zapytałam.
- To nie temat na dzisiejszy wieczór.
- Nie wywiniesz mi się, skoro nie chcesz dzisiaj teraz o tym rozmawiasz to kiedy do mnie przyjedziesz?
- Umówmy się na jutro, pani psycholog, dobrze?- zapytał z miną niewiątka.
- Dobrze- skierowaliśmy się do drzwi wejściowych, odwróciłam się na progu i powiedziałam- Wiesz, że cie kocham, Nik?
- Wiesz, że ja też zrobię dla ciebie wszystko- uśmiechnął się i przytulił do mnie.
- Do zobaczenia jutro- uśmiechnęłam się do niego i wyszłam.
Marius:
- Nie wiem jak to zrobiłaś dziewczyno, ale jesteś naprawdę mistrzynią intryg- uśmiechnąłem się do Kateriny Petrovej.
- Doskonale zdaję sobie z tego sprawę- założyła kokieteryjnie nogę na nogę.- Jednak dowiem się po co miałam skłócić dwójkę naszych gołąbeczków?- zapytała po chwili.
- Nic ci do tego- odpowiedziałem.- Im mniej wiesz tym lepiej dla ciebie.
- Dobrze, dobrze niech ci będzie, ale pamiętaj, że jesteś mi winny przysługę, kochanie- wstała i wyciągnęła do mnie rękę- Idziemy do hotelu?- zapytała z uśmiechem.
Po dwóch godzinach spędzonych z Katherine wyszedłem na umówione spotkanie.
- Wszystko idzie zgodnie z planem- powiedziałem do mężczyzny siedzącego na przeciwko.
- To świetnie, pora teraz wyciągnąć kolejnego asa z rękawa- powiedział- Tylko pamiętaj jaką mamy umowę- nie powiedział już ani słowa więcej, wstał i wyszedł bez pożegnania.
Caroline:
Obudziłam się następnego dnia z dziwnym wrażeniem, że mam kaca, co było niemożliwe, ponieważ wampiry go nie mają. Leżałam w łóżku jeszcze około piętnastu minut, po czym wstałam i skierowałam się do łazienki. Wzięłam długi odprężający prysznic. Wyszłam z sypialni i poszłam do kuchni, wzięłam torebkę z krwią, wypiłam jednym łykiem. Nie miałam coo robić, a nikogo nie było w domu, więc poszłam do salonu i włączyłam sobie telewizję. Leżałam tak około dwóch godzin, kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Podniosłam się z ociąganiem i poszłam otworzyć. Jednak osoba, którą tam zobaczyłam napawała mnie lekkim strachem a jednocześnie największym szokiem:
- Witaj Caroline, miło cie znów widzieć.
_________________________________________________________
Jest następny, długo się za niego zabierałam i wreszcie napisałam. Moim zdaniem jest beznadziejny i mało w nim w szczególności Caroline, ale cóż tak wyszło. Mam nadzieję, że jeszcze czytacie te wypociny. Proszę o SZCZERE KOMENTARZE:)
Subskrybuj:
Posty (Atom)