poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 20

Caroline:

- Ktoś może mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?
- Kochanie, to nic takiego- powiedział Klaus.
- Skoro to nic takiego dlaczego postanowiłeś tak nagle to zrobić?- byłam już nieźle wkurzona. Coś tutaj wyraźnie nie pasowało a wszyscy zachowywali grobowe milczenie.
- Postanowiłem okazać łaskę i pokazać twoim przyjaciołom m moją zmianę nastawienia- powiedział z uśmiechem.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Normalnie pękam ze śmiech. Klaus mógłbyś wreszcie być poważny i powiedzieć mi prawdę?
- Zawsze doszukujesz się jakiegoś podtekstu- wtrąciła Rebekah.- Lepiej stąd chodźmy i zajmijmy się czymś bardziej pożytecznym, a oni robią co mają robić. Tylko przeszkadzamy- i pociągnęła mnie w stronę wyjścia. Anastazja wyszła wspólnie z nami. Zaczęłam się szarpać z Rebeką.
- Dlaczego mnie stamtąd wyciągnęłaś?- zapytałam oskarżycielskim tonem wyszarpując rękę z jej uścisku.
- Rebekah ma racje, Caroline tylko tam przeszkadzałyśmy- powiedziała uspokajająco Nessie.
- Wy wszyscy jesteście w jakiejś zmowie czy co?!- krzyknęłam już bliska wybuchu.- Wiecie o wszystkim, prawda?- zapytałam już spokojnie.- Dlaczego ja nie mogę poznać prawdziwych powodów, dla których łamię więź?
- Caroline, my nie wiemy zupełnie nic- zaczęła Rebekah po chwili milczenia.- Elijah powiedział nam tylko tyle, że Klaus chce złamać więź. Nikomu z nas nie podał powodów- zaczęłam zastanawiać się nad jej słowami. Skoro Klaus nikomu nie powiedział dlaczego chce zrobić coś co spowoduje, że każdy będzie mógł go zabić to może mieć związek tylko z jedną osobą.
- Jestem pewna, że to ma jakiś związek z Gorlovem. Przed tym jak mnie wypuścił rozmawiali o czymś z Klausem, a potem Nik zachowywał się strasznie dziwnie- wszystko zaczęło do mnie docierać.- Natychmiast wracamy do domu.
- Ale Caroline...- dziewczyny chciały mnie zatrzymać. Jednak ja już ich nie słuchałam. Wparowałam do salonu z takim impetem, aż wszyscy podskoczyli w miejscach.
- Caroline, co ci się stało?- zapytała Matt. Rozejrzałam się po pokoju. Wszyscy tutaj byli: Matt, Jaremy, Elena, Stefan, Damon, Bonnie, Kol i Elijah. Tylko jednej osoby brakowało.
- Gdzie jest Klaus?- zapytałam automatycznie.
- Tutaj jestem, kochanie- wyszedł z kuchni z wielkim uśmiechem na ustach.
- Co powiedział ci Gorlov zanim pozwolił mnie zabrać?- wyraz jego twarzy natychmiast się zmienił. Teraz twarz miał bardzo poważną.
- Dlaczego o to pytasz? Caroline co ci nagle strzeliło do głowy?- podszedł do mnie i chwycił za dłoń. Wyszarpnęłam się.
- Masz natychmiast odpowiedzieć!
- Cóż mnie i Gorlova łączą niezałatwione sprawy z przeszłości. Chcieliśmy o nich porozmawiać- westchnął.- Wystarczy wysoki sądzie?- uśmiechnął się.
- Nie, nie wystarczy. Jakie sprawy?
- Sprawy, które ciebie zupełnie nie dotyczą- chciałam ciągnąć temat ale on przerwał.- Wystarczy już. Chodźmy lepiej się położyć. Czuje się wystarczająco zmęczony.
- Złamaliście więź?- chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów.
- Tak złamaliśmy- nie powiedziałam już ani słowa i poszliśmy do sypialni.

Klaus:

Obudziłem się kilka godzin później. Wiedziałem co mam teraz zrobić ale chciałem zatrzymać chwilę jak najdłużej. Caroline leżała przytulona do mnie z uśmiechem na ustach. Położyłem jej głowę na poduszce. Zapadła się w pościeli jeszcze głębiej i wstałem. Ubrałem się w tak ślimakowym tępię, że sam się sobie dziwiłem. Wyszedłem z sypialni i skierowałem się do najbliższego pokoju. Sypialnia Kola. Spali z Bonnie wyglądając jak dwójka dzieciaków. Nie mogłem uwierzyć, że ta mała czarownica zakochała się w najbardziej nieodpowiedzialnym z Pierwotnych. Chociaż Kol okazał się najbardziej pomocnym z mojego rodzeństwa. Zasługuje na szczęście. Wyszedłem z pokoju. Teraz sypialnia Rebeki. O mały włos nie krzyknąłem ze zdziwienia. Spała ze Stefanem. Kiedy oni zaczęli się spotykać? No cóż stara miłość nie rdzewieje, jak mówi przysłowie. Wyszedłem z sypialni i skierowałem się do pokoju, który od początku był moim celem. Elijah i Nesse spali tak spokojnie. No cóż ich miłość przetrwała wszystko. Podszedłem do łóżka i szturchnąłem brata za ramię. Otworzył oczy. Po cichu zeszliśmy do salonu.
- Elijah muszę ci wszystko powiedzieć....

Caroline:

Otworzyłam oczy. Od razu wiedziałam, że Klausa nie ma przy mnie. Spojrzałam na zegarek dochodziła 23:30. Gdzie on się podziewa? Z ociąganiem wstałam z łóżka i zaczęłam szukać ubrania. Wyszłam z sypialni i zaczęłam schodzić do salonu. W domu panowała dziwnie nienaturalna cisza. Stanęłam w progu. Przy kominku siedziało całe rodzeństwo Klausa.
- Coś się stało? Gdzie jest Klaus?
- Caroline, proszę cie usiądź przy nas- powiedział Elijah.
- Czemu macie takie grobowe miny? Ktoś umarł?- zapytałam uśmiechając się. Miny wszystkich były tak poważne, że spełniłam życzenie Elijah'y i usiadłam.
- Muszę ci coś powiedzieć, Caroline...- zaczął Elijah.

___________________________________________________________________________
Jeszcze jeden rozdział. Jak ten czas szybko zleciał. Podoba się?

2 komentarze:

  1. ty to umiesz budować napięcie nie kończ tego bloga prosze

    OdpowiedzUsuń
  2. Zgadzam się z poprzednim komentarzem, ty to umiesz budować napięcie ! O.o Jeju, normalnie czytając końcówkę miałam ten taki ból brzucha jak w stresującej sytuacji, gdy człowiek się denerwuje . Nie no, brak mi słów, świetny rozdział . Strasznie jestem ciekawa co będzie w ostatnim rozdziale, ale jestem strasznie rozczarowana, że to już koniec tak naprawdę . :( No ale nie można wszystkiego ciągnąć w nieskończoność . Czekam na nn . ;*

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy