niedziela, 4 listopada 2012

Rozdział 5

Caroline:

Od dwóch tygodni nie rozmawiałam z Tylerem. Tęskniłam za nim. Nadszedł wreszcie czas żeby się pogodzić. Wstałam tego ranka bardzo wcześnie z postanowieniem ratowania związku. Wiem, wiem sama go przecież zawiesiłam, ale czyż nie mówi się, że kobieta zmienną jest. Spędziłam prawie dwie godziny na malowaniu się i układaniu włosów. Później wybrałam letnią sukienkę, założyłam szpilki i wyszłam z domu. Moim celem był dom Tylera. Po piętnastu minutach stałam już pod jego drzwiami, zapukałam. Chwila, którą spędziłam czekając na ich otwarcie trwała wiecznie. W końcu stanął w nich Tyler.
- Cześć- wydukałam.- Chciałam z Tobą porozmawiać.- Według mnie wszystko powiedziałaś już dwa tygodnie temu- odpowiedział z nieprzeniknionym wyrazem twarzy.- Coś się zmieniło? Już wiem nasza wielka Hybryda się Tobą znudziła.
- Jak możesz tak mówić!- krzyknęłam.- Dobrze wiesz, że nic mnie z Klausem nie łączyło! Widzę jednak, że niepotrzebnie tutaj przychodziłam- odwróciłam się z zamiarem odejścia. Tyler złapał mnie za rękę.
- Poczekaj. O czym chciałaś ze mną porozmawiać? Wejdź- powiedział. Chwilę zastanawiałam się czy warto tam wchodzić. Jednak to zrobiłam. Usiedliśmy w salonie. Nastała niezręczna cisza.
- Wiesz dobrze ile dla mnie znaczysz. Jesteś moim chłopakiem, kocham cie. Przez te koszmarne dwa tygodnie bardzo tęskniłam- powiedziałam to na jednym wdechu, ponieważ wiem, że gdybym przerwała nie wiedziałabym co powiedzieć dalej. Twarz Tylera przez moment nie wyrażała żadnych emocji, jednak nagle się rozpromienił. Poczułam nieopisaną ulgę.
- Ja też szaleńczo za Tobą tęskniłem- uśmiechnął się jeszcze szerzej.- Może pójdziemy do Grilla?- Świetny pomysł- powiedziałam i też się uśmiechnęłam.- Zadzwonię do Eleny i Bonnie spotkamy się tam całą paczką.- Tyler zrobił kwaśną minę. Nie zwróciłam na nią większej uwagi.- Pójdę się przebrać. Spotkamy się o osiemnastej- pocałowałam go i wyszłam. Dziwne, ponieważ kiedy opuściłam ten dom wcale nie poczułam takiego szczęścia jakiego się spodziewałam. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam do Eleny. Odebrała po dwóch sygnałach.
- Cześć Caroline. Co słychać?- powiedziała na przywitanie.- Pogodziłam się z Tylerem- odpowiedziałam.- To świetnie!- krzyknęła moja przyjaciółka.- Też tak myślę- zaśmiałam się.- Idziemy do Grilla. Pomyślałam, że możemy się spotkać całą paczką.
- Byłoby super- powiedziała Elena.- Ja i Stefan na pewno przyjdziemy, co do Damona to nie wiem. Zadzwonię jeszcze do Meredith przyda jej się miły wieczór w towarzystwie przyjaciół- głos jej posmutniał.- Przepraszam, Caroline ale muszę kończyć. Powiedz jeszcze, o której mamy być.- O osiemnastej. Do zobaczenia Eleno- rozłączyłam się. Teraz przyszedł czas żeby zadzwonić do Bonnie. Również odebrała po dwóch sygnałach.
- O cześć, Caroline. Co u Ciebie słychać?- zapytała, a ja zastanawiałam się dlaczego one zawsze pytają o to samo.- Pogodziłam się z Tylerem- głupia odpowiedź, ale co tam.- No nareszcie, Długo to trwało- roześmiała się.- Idziemy o osiemnastej do Grilla. Spotkamy się tam całą paczką. Dzwoniłam już do Eleny, przyjdzie ze Stefanem. Możliwe, że będą też Damon i Meredith. Przyjdziesz?- zapytałam.- Pewnie, zabiorę ze sobą Jeremyego. Tak dawno nie spędzaliśmy czasu wszyscy razem- brzmiała jakby była najszczęśliwszą osobą na Ziemi.- Do zobaczenia Bonnie. Muszę kończyć, idę się szykować- rozłączyłam się. Godzinę zajęło mi zdecydowanie się na odpowiednią sukienkę. W końcu wybrałam typową małą czarną do tego szpilki, moja kopertówka i byłam gotowa. Pożegnałam się z mamą, która również wychodziła na nocną zmianę w pracy i wyszłam. Dotarłam do Grilla po dwudziestu minutach. Tyler siedział przy jednym stoliku razem z Bonnie, Eleną, Jeremym, Stefanem, Meredith i Damonem. Matt miał dzisiaj zmianę więc obsługiwał klientów przy barze. Podeszłam do moich przyjaciół i się dosiadłam.
- Ślicznie wyglądasz, kochanie- powiedział Tyler.- Dziękuje- uśmiechnęłam się.
- O nie teraz będziemy wysłuchiwać ckliwych komplementów- powiedział Damon.- Może lepiej chodźmy pograć w bilarda. On i Meredith oddalili się żeby pograć. My zamówiliśmy sobie po drinku i zaczęliśmy pogawędkę o zwyczajnych głupotach. Matt zawołał mnie do baru po kolejną porcję alkoholu. Niestety w tym samym momencie do lokalu wszedł nie kto inny a Klaus w towarzystwie swojego młodszego brata Kola. Podeszli do baru, zamówili po kolejce Szkockiej, a Klaus zwrócił się do mnie.
- Witaj, Caroline. Jak widzę spędzasz tu czas w towarzystwie swoich przyjaciół- uśmiechnął się.- Nie twój interes z kim spędzam czas. Do widzenia- powiedziałam i odeszłam. Kiedy zajęłam miejsce obok Tylera do stolika wrócili również Damon z Meredith.
- Jak widzę nasz kochana Hybryda również postanowiła spędzić wieczór w barze w rodzinnym towarzystwie- uśmiechnął się ironicznie i odwrócił głowę w stronę baru.- Na dodatek nie traci czasu tylko spójrzcie jaką ślicznotkę sobie przygruchał.- dodał z lekką zazdrością w głosie. Wszyscy odwróciliśmy głowy w tamtą stronę. Klaus rzeczywiście rozmawiał z jakąś bardzo ponętną brunetką. Wyraz jego twarzy świadczył o tym, że naprawdę wpadła mu w oko. Poczułam ukucie zazdrości. Chwileczkę wcale nie jestem o Niego zazdrosna, skarciłam się w duchu. Nie miałam dłużej zamiaru patrzeć jak ta zdzira łasi się do Klausa. Odwróciłam się do Tylera .
- Chodźmy stąd. Nie będziemy rozmawiać kiedy On może wszystko usłyszeć. Może pójdziemy do mnie?- zaproponowałam. Wszyscy się zgodzili i ruszyliśmy do wyjścia. Byliśmy już na parkingu kiedy powiedziałam- Wiecie co idę kupić Szkocką. Nikt się nie odezwał. Odwróciłam się i weszłam z powrotem do baru. Podeszłam do Matta, zamówiłam trzy butelki, zamierzałam się upić i czekałam. Klaus zwrócił się do mnie i powiedział.
- Ślicznie wyglądasz. Zazdroszczę Tylerowi. Miłej zabawy. Do zobaczenia, piękna- pocałował mnie w policzek. Zamiast złości poczułam przyjemne podniecenie i pomyślałam, że to ja zazdroszczę tej brunetce. Odwróciłam się i szybko wyszłam z lokalu.

Klaus:

Kiedy zobaczyłem, Caroline w Gillu serce we mnie zamarło. Stłumiłem jednak dziwne uczucie, które mnie ogarnęło i razem z Kolem usiedliśmy przy barze. Przyczepiła się do mnie jakaś brunetka z tego co zapamiętałem ma na imię Tracy. Jednak mnie nie interesowało to kim jest, nie myślałem nawet o tym żeby się pożywić. Była bardzo ładna i z łatwością przychodziło mi flirtowanie z nią. W pewnym momencie zauważyłem, że Caroline i jej przyjaciele wychodzą. Jednak po chwili Caroline wróciła, podeszła do baru i zamówiła alkohol. Powiedziałem jej jak ślicznie wygląda i pocałowałem w policzek. Poczułem jak zadrżała. Dało mi to ogromną satysfakcje. Kiedy opuściła bar Kol powiedział.
- Ponętna z niej babka. W końcu będzie twoja. Teraz jednak zajmij się lepiej tą brunetką. Odwróciłem się do Tracy i zobaczyłem w jej oczach pożądanie. Zaproponowałem żeby pojechała ze mną do domu. Zgodziła się, wyszliśmy z baru, a ja pomyślałem, że ona będzie dla mnie doskonałą rozrywką na dzisiejszą noc, którą będzie miała szczęście przeżyć...
______________________________________________________________________________

Wracam po przerwie z nowym rozdziałem:) Nie mam pojęcia czy jest dobry czy zły. Sami zdecydujcie. Proszę o komentarze. Podoba się nowy szablon bloga czy mam go zmienić? Pozdrawiam. Zapomniałabym dzięki za dodanie mnie do linków nattivenn:)

Obserwatorzy