sobota, 23 lutego 2013

Rozdział 21

Caroline:

Po wysłuchaniu słów Elijah'y musiałam natychmiast zatrzymać Klausa. Wiedziałam, że coś jest nie tak, dlaczego nic nie zrobiłam? On nie może mi tego zrobić! Wskoczyłam do samochodu i odjechałam z pod rezydencji z piskiem opon. Cały czas w moich uszach brzmiały słowa Elijah'y.

Retrospekcja:

- Muszę ci wszystko powiedzieć bracie.
- Co się dzieje Niklaus? Tym razem powiedz prawdę.
- Kiedy pojechałem ratować Caroline, Gorlov poprosił o chwilę rozmowy. Weszliśmy do jego gabinetu. Nigdy nie zgadłbyś kogo tam zastałem. Naszą matkę. Esther we własnej osobie. Nie mogłem w to uwierzyć, przecież ją zabiłem. Jak się domyślasz złożyli mi wspólnie z Gorlovem propozycję nie do odrzucenia. 
- Co to za propozycja?
- Zagrozili Caroline i wam jeżeli się nie poddam. Pewnie już wiesz co wybrałem? Nie mogę pozwolić żeby stała się wam krzywda, nie po tym wszystkim co sam zrobiłem. Zniszczyłem wasze życia i teraz nadeszła pora żeby za to odpowiedzieć.
- Nie możesz tego zrobić, Niklaus. Wymyślimy coś! Ja coś wymyślę, obiecuje ci!
- Kochany Elijah. Zawsze byłeś taki szlachetny. Niestety nie powstrzymasz mnie, a co dopiero mówić o naszej matce. Dziękuje ci za wszystko. Powiedz Caroline, kiedy już się obudzi, że ją kocham i zaopiekuj się nią. Powiedz to wszystkim, bracie- wyszedł.

Łzy ciekły mi po policzkach. Nie, Caroline nie możesz teraz się rozklejać. Otarłam policzki wierzchem dłoni. Wiedziałam, że Elijah jedzie za mną. To wszystko jego wina. Dlaczego go nie zatrzymał? Esther i Gorlov mogliśmy się tego spodziewać. Zatrzymałam się niedaleko lasu. Wiedziałam, że właśnie w samym środku będę musiała ich szukać. Nie miałam żadnego planu. Wyskoczyłam z samochodu i w wampirzym tempie w głąb ciemnej gęstwiny. Wreszcie tam dotarłam ale to co ukazało się moim oczom było przerażające.

Elijah:

Musiałem dogonić Caroline. Wsiadłem do auta i ruszyłem jej śladem. Co zrobimy kiedy ich odnajdziemy? Jak ich powstrzymamy. Matka chciała nas wszystkich wymordować, wtedy ją powstrzymałem, ale co zrobię żeby ratować Niklausa? Może będzie już za późno, co powiem Caroline? Dotarłem w głąb lasu nie daleko mnie stała młoda blond wampirzyca. Dopiero teraz skierowałem wzrok na sam środek kręgu, w którym jak zauważyłem leżał Niklaus.Od reszty lasu oddzielały go płomienie. Miał zamknięte oczy. Wokół niego zebrały się trzy osoby Gorlov, Duke i Marius. Nasza matka stała nad nim z kołkiem w ręku. O wiele za późno zrozumiałem co się teraz wydarzy. Zanim zdążyłem zrobić chociażby jeden krok Esther wbiła kołek w pierś mojego brata. Wszystko eksplodowało i nastała nagła cisza. Usłyszałem tylko krzyk:
- Klaus!- podbiegłem do Caroline zanim straciła przytomność.

Caroline:

Leżał tam. Przywiązany za ręce i nogi do jakiś pniaków. Krzyczał. Gorlov wypowiadał jakieś zaklęcie, a Duke stał nad moim ukochanym i wbijał mi drewno w różne części ciała. On tak strasznie krzyczał, chciałam mu pomóc. Nie mogłam się zbliżyć przez te głupie płomienie. Esther z kołkiem w ręku, Klaus leżący z zamkniętymi oczami, cios i nagła cisza.
Obudziłam się zlana potem. To był tylko jakiś głupi sen. Rozejrzałam się po pokoju. To nie sypialnia Klausa. Ciekawe gdzie on jest? Ruszyłam do salonu. Znowu siedzieli tam wszyscy. Elijah, Kol, Damon, Stefan, Elena, Bonnie, Matt, Jeremy, Nessie i Rebekah zalana łzami. Nic nie rozumiałam.
- Co się tutaj dzieje?- Elijah spojrzał na mnie ze łzami w oczach. Podszedł do mnie.
- Caroline, rozumiem, że to wypierasz, ale musisz pogodzić się z faktem, że Klausa już z nami nie ma- przytulił mnie i dopiero wtedy do mnie dotarło. To nie był sen.
- Elijah, błagam cie powiedz, że to nie prawda- zaczęłam histerycznie płakać.
- Przykro mi nie mogę tego zrobić.
- To wszystko twoja wina! Twoja wina! Nie zatrzymałeś go!- zaczęłam okładać go pięściami z wściekłością.
Musiałam jakoś wyładować swoją wściekłość i ból. Po chwili już nie miałam siły dalej go okładać. Padłam w ramiona Elijah'y. Dotarło do mnie, że zostałam zupełnie sama. Nie mogłam znieść myśli, że nie będzie już przy mnie Klausa.
KONIEC.
__________________________________________________________
O mój Boże to już koniec. Wiem, wiem pewnie mnie nienawidzicie, ponieważ zabiłam Klausa. Nawet mnie jest smutno, ale chciałam żeby to opowiadanie było inne od wszystkich. Teraz pora na użalanie się nad sobą. Będzie mi brakowało waszych komentarzy i wszystkiego. Mam nadzieje, że mnie do końca nie opuścicie. Do napisania jeszcze kiedyś.

Informacja:)

Dzisiaj około godziny 18 pojawi się ostatni rozdział. Mam nadzieję, że spodoba wam się bardziej niż dwa ostatnie i będzie więcej komentarzy. Do wieczora kochani.

poniedziałek, 18 lutego 2013

Rozdział 20

Caroline:

- Ktoś może mi powiedzieć o co w tym wszystkim chodzi?
- Kochanie, to nic takiego- powiedział Klaus.
- Skoro to nic takiego dlaczego postanowiłeś tak nagle to zrobić?- byłam już nieźle wkurzona. Coś tutaj wyraźnie nie pasowało a wszyscy zachowywali grobowe milczenie.
- Postanowiłem okazać łaskę i pokazać twoim przyjaciołom m moją zmianę nastawienia- powiedział z uśmiechem.
- Ha, ha, ha. Bardzo śmieszne. Normalnie pękam ze śmiech. Klaus mógłbyś wreszcie być poważny i powiedzieć mi prawdę?
- Zawsze doszukujesz się jakiegoś podtekstu- wtrąciła Rebekah.- Lepiej stąd chodźmy i zajmijmy się czymś bardziej pożytecznym, a oni robią co mają robić. Tylko przeszkadzamy- i pociągnęła mnie w stronę wyjścia. Anastazja wyszła wspólnie z nami. Zaczęłam się szarpać z Rebeką.
- Dlaczego mnie stamtąd wyciągnęłaś?- zapytałam oskarżycielskim tonem wyszarpując rękę z jej uścisku.
- Rebekah ma racje, Caroline tylko tam przeszkadzałyśmy- powiedziała uspokajająco Nessie.
- Wy wszyscy jesteście w jakiejś zmowie czy co?!- krzyknęłam już bliska wybuchu.- Wiecie o wszystkim, prawda?- zapytałam już spokojnie.- Dlaczego ja nie mogę poznać prawdziwych powodów, dla których łamię więź?
- Caroline, my nie wiemy zupełnie nic- zaczęła Rebekah po chwili milczenia.- Elijah powiedział nam tylko tyle, że Klaus chce złamać więź. Nikomu z nas nie podał powodów- zaczęłam zastanawiać się nad jej słowami. Skoro Klaus nikomu nie powiedział dlaczego chce zrobić coś co spowoduje, że każdy będzie mógł go zabić to może mieć związek tylko z jedną osobą.
- Jestem pewna, że to ma jakiś związek z Gorlovem. Przed tym jak mnie wypuścił rozmawiali o czymś z Klausem, a potem Nik zachowywał się strasznie dziwnie- wszystko zaczęło do mnie docierać.- Natychmiast wracamy do domu.
- Ale Caroline...- dziewczyny chciały mnie zatrzymać. Jednak ja już ich nie słuchałam. Wparowałam do salonu z takim impetem, aż wszyscy podskoczyli w miejscach.
- Caroline, co ci się stało?- zapytała Matt. Rozejrzałam się po pokoju. Wszyscy tutaj byli: Matt, Jaremy, Elena, Stefan, Damon, Bonnie, Kol i Elijah. Tylko jednej osoby brakowało.
- Gdzie jest Klaus?- zapytałam automatycznie.
- Tutaj jestem, kochanie- wyszedł z kuchni z wielkim uśmiechem na ustach.
- Co powiedział ci Gorlov zanim pozwolił mnie zabrać?- wyraz jego twarzy natychmiast się zmienił. Teraz twarz miał bardzo poważną.
- Dlaczego o to pytasz? Caroline co ci nagle strzeliło do głowy?- podszedł do mnie i chwycił za dłoń. Wyszarpnęłam się.
- Masz natychmiast odpowiedzieć!
- Cóż mnie i Gorlova łączą niezałatwione sprawy z przeszłości. Chcieliśmy o nich porozmawiać- westchnął.- Wystarczy wysoki sądzie?- uśmiechnął się.
- Nie, nie wystarczy. Jakie sprawy?
- Sprawy, które ciebie zupełnie nie dotyczą- chciałam ciągnąć temat ale on przerwał.- Wystarczy już. Chodźmy lepiej się położyć. Czuje się wystarczająco zmęczony.
- Złamaliście więź?- chwycił mnie za rękę i pociągnął w stronę schodów.
- Tak złamaliśmy- nie powiedziałam już ani słowa i poszliśmy do sypialni.

Klaus:

Obudziłem się kilka godzin później. Wiedziałem co mam teraz zrobić ale chciałem zatrzymać chwilę jak najdłużej. Caroline leżała przytulona do mnie z uśmiechem na ustach. Położyłem jej głowę na poduszce. Zapadła się w pościeli jeszcze głębiej i wstałem. Ubrałem się w tak ślimakowym tępię, że sam się sobie dziwiłem. Wyszedłem z sypialni i skierowałem się do najbliższego pokoju. Sypialnia Kola. Spali z Bonnie wyglądając jak dwójka dzieciaków. Nie mogłem uwierzyć, że ta mała czarownica zakochała się w najbardziej nieodpowiedzialnym z Pierwotnych. Chociaż Kol okazał się najbardziej pomocnym z mojego rodzeństwa. Zasługuje na szczęście. Wyszedłem z pokoju. Teraz sypialnia Rebeki. O mały włos nie krzyknąłem ze zdziwienia. Spała ze Stefanem. Kiedy oni zaczęli się spotykać? No cóż stara miłość nie rdzewieje, jak mówi przysłowie. Wyszedłem z sypialni i skierowałem się do pokoju, który od początku był moim celem. Elijah i Nesse spali tak spokojnie. No cóż ich miłość przetrwała wszystko. Podszedłem do łóżka i szturchnąłem brata za ramię. Otworzył oczy. Po cichu zeszliśmy do salonu.
- Elijah muszę ci wszystko powiedzieć....

Caroline:

Otworzyłam oczy. Od razu wiedziałam, że Klausa nie ma przy mnie. Spojrzałam na zegarek dochodziła 23:30. Gdzie on się podziewa? Z ociąganiem wstałam z łóżka i zaczęłam szukać ubrania. Wyszłam z sypialni i zaczęłam schodzić do salonu. W domu panowała dziwnie nienaturalna cisza. Stanęłam w progu. Przy kominku siedziało całe rodzeństwo Klausa.
- Coś się stało? Gdzie jest Klaus?
- Caroline, proszę cie usiądź przy nas- powiedział Elijah.
- Czemu macie takie grobowe miny? Ktoś umarł?- zapytałam uśmiechając się. Miny wszystkich były tak poważne, że spełniłam życzenie Elijah'y i usiadłam.
- Muszę ci coś powiedzieć, Caroline...- zaczął Elijah.

___________________________________________________________________________
Jeszcze jeden rozdział. Jak ten czas szybko zleciał. Podoba się?

sobota, 16 lutego 2013

Rozdział 19

Caroline:

Klaus zachowywał się bardzo dziwnie od dwóch godzin siedziałam w jego sypialni zupełnie sama. Jak tylko przyjechaliśmy do domu zostawił mnie tutaj i wyszedł gdzieś z Elijah'ą. Zapienił ze mną może z dwa zdania. Coś jest nie tak, czuję to. Moje rozważania przerwało pukanie do drzwi. W pokoju pojawiły się Anastazja i o dziwo Rebekah.
- Myślałyśmy, że śpisz i dlatego nie przyszłyśmy wcześniej- powiedziała Nesse.
- Czy coś się stało?- zapytała Rebekah.- Masz minę jakby ktoś umarł.
- Ja tylko...- zawahałam się.- Czy ciebie to w ogóle obchodzi?
- Gdybyś nie była do mnie tak wrogo nastawiona już od dawna wiedziałabyś, że bardzo mnie to obchodzi-odpowiedziała spokojnie.- Chciałam się z tobą zaprzyjaźnić na długo przed tym jak związałaś się z Nikiem, teraz chce tego jeszcze bardziej, ponieważ wiem, że dajesz mu szczęście, a jego radość jest także i moją- zakończyła. Sama nie mogłam uwierzyć w to, że jędzowata Rebekah może widzieć coś poza czubkiem swojego nosa. Spojrzałam na Nessie, uśmiechała się.
- Skoro już mamy trudne sprawy za sobą to może powiesz nam co cie tak strasznie dręczy- powiedziała żeby przerwać ciszę.
- Chodzi o Klausa- zaczęłam z powątpiewaniem- prawie w ogóle ze mną nie rozmawiał odkąd opuściliśmy dom Gorlova.
- Mój brat nigdy nie należał do osób szczególnie wylewnych.
- Poza tym może potrzebuje trochę więcej czasu żeby się uspokoić- dodała Nassie.
- Nie martw się na zapas. Wyszedł z Elijah'ą a kto jak kto ale mój najstarszy brat potrafi sobie z nim poradzić- byłam im naprawdę wdzięczna za pocieszenie. Resztę czasu spędziłyśmy na gadaniu o babskich sprawach. Moje zdanie o Rebece zmieniło się o sto osiemdziesiąt stopni. Okazała się być sympatyczną dziewczyną.

Klaus:

Przechadzaliśmy się z Elijah'ą po lesie. Nie rozmawialiśmy a mimo to czułem się dobrze w jego towarzystwie. Przez całe stulecia krępowała mnie jego obecność. Było w nim coś takiego co sprawiało, że czułem się nikim. Może było spowodowane to tym, że był po prostu dobrą osobą nawet jako wampir, może to, iż zazdrościłem mu tego, że nawet na przestrzeni lat nie stał się potworem i nadal wyznawał te same wartości, a może to, że zawsze zasługiwał na miłość co w moim przypadku nie było możliwe.
- Co cie trapi, bracie?- zapytał w końcu.
- Musze cie prosić o przysługę- powiedziałem otrząsnąwszy się z zamyślenia.
- Jaka to miałaby być przysługa?
- Właściwie nie przysługa a pomoc. Muszę w ciągu dwóch dni złamać więź łączącą mnie z wampirami z mojej linii krwi.
- O co chodzi, Niklaus? Dlaczego chcesz to zrobić? Co kazał ci uczynić ten Gorlov?
- Niestety, Elijah nie mogę ci tego wyjawić. Może kiedy nadejdzie odpowiedni moment to się dowiesz.
- Dobrze pomogę ci. Zadzwonię do Kola żeby przyprowadził Bonnie.
- Oni się spotykają?- sam nie mogłem uwierzyć w swoją ciekawość.
- Od pewnego czasu- odpowiedział.- Ile dokładnie mamy czasu?
- Do jutra o północy.
- Coś wymyślimy. Teraz idź do swojej dziewczyny, na pewno na ciebie czeka. Powiedz Nesse i Rebece żeby przyszły do domu braci Salvatore. Zapomniałbym potrzebuje twojej krwi- rozciąłem rękę o najbliższą gałąź i wlałem trochę krwi do fiolki, którą podał mi brat. Chciałem już odejść ale odwróciłem się.
- Dziękuje ci za wszystko co dla mnie zrobiłeś.
- Od tego ma się rodzinę.

Kiedy wszedłem do naszego domu była już północ. Straciliśmy jeden dzień pomyślałem. Usłyszałem jakieś śmiechy dochodzące z mojej sypialni. Wszedłem na górę do swojego pokoju i zobaczyłem jeden z najwspanialszych widoków. Caroline, Rebekah i Nessie śmiały się, siedząc na moim łóżku. Nawet nie zauważyły kiedy wszedłem do sypialni.
- Czyżbym panią przeszkadzał?- wszystkie trzy odwróciły głowy w moją stronę.
- Klaus, wróciłeś!- krzyknęła Caroline, rzucając się na mnie z takim impetem, że prawie zwaliła mnie z nóg.
- To może my już pójdziemy- powiedziała Rebekah.
- Poczekajcie chwilę. Elijah prosił żebyście poszły do domu braci Salvatore.
- Ale po co? Jest środek nocy.
- Wszystko wytłumaczy wam na miejscu.
Dziewczyny nie powiedziały nic więcej i opuściły pokój. Nastała chwila ciszy.
- Klaus, dlaczego jesteś taki markotny?- zapytała Caroline.
- Miałem po prostu ciężki dzień. Ale mniejsza z tym, chodź ze mną.
- Dokąd?
- Zobaczysz jak dotrzemy.
Musiałem zabrać ją w miejsce, w którym wszystko się zaczęło. Doszliśmy do polany przy wodospadzie. Wspomnienia wracały do mnie z oszałamiającą prędkością. Usiedliśmy pod drzewem.
- Pamiętasz jeszcze to miejsce?- zapytałem.
- Oczywiście, przyszłam tutaj za tobą kiedy dokonałeś przemiany. Powiesz mi dlaczego to zrobiłeś?
- Pokłóciłem się wtedy z  Rebeką o naszą rodzinę. Obwiniła mnie za jej rozpad.
- Wiesz, że ona tak nie myśli. Kocha cie.
- Wiem. Ja też zrobiłbym dla nich wszystko. Dla ciebie również, kocham cie.
- Ja ciebie też. Ale wiesz co nie żałuję, że wtedy pokłóciłeś się z siostrą. Gdyby nie ta kłótnia może nigdy nie bylibyśmy razem.
- To prawda, nasza historia zaczęła się w tym miejscu.
- Ale nie skończy się tutaj. Przed nami całe wieki.
- Całe wieki- powtórzyłem i podniosłem się z ziemi.- Chodźmy już jutro będzie trudny dzień- Caroline nic nie odpowiedziała. Podała mi dłoń i wróciliśmy do domu.

_________________________________________________________________________
Wiem, że rozdział wieje nudą. Jednak mam nadzieję, że komuś się spodoba. Przed nami jeszcze dwa rozdziały. KOMENTUJCIE.
Dziękuje Arowanie za szablon. Jest świetny:)

piątek, 8 lutego 2013

Wiadomość:)

Mimo, że od dzisiaj mam trzy tygodnie przerwy w nauce nie mam siły dodać nowego rozdziału. Najprawdopodobniej pojawi się jutro. Jednak nie obiecuje. Oznacza to, że koniec opowiadania przesunie się o dzień lub dwa. Mam nadzieję, że się nie gniewacie.
Ps. Oglądaliście już nowy odcinek TVD? Jak wrażenia?
PS.2 Nowy rozdział ukarze się z dniem, w którym ustawię nowy szablon, o którego wykonanie poprosiłam Arowanę. Mam nadzieję, że go dla mnie wykona. Trzymajcie się. Zapomniałabym, jeżeli chodzi o moje wrażenia co do odcinka był strasznie naładowany emocjami i wreszcie coś się zaczęło dziać. Ten cały profesorek strasznie mnie wkurza. Mam nadzieję, że się z nim rozprawią. Klaus i Caroline, no cóż wszystko było wzruszające, ale mam dziwne przeczucie, że Caroline mówiła to co Klausa najbardziej by ruszyło, szczególnie, że na zdjęciach z następnego odcinka widać, że Klaus leży przed Tylerem, a to nie wróży nic dobrego. Końcówka i nowy łowca to coś dla mnie, przecież nie może być nudno.

niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział 18

Klaus:

Nie mogłem uwierzyć. Wyszedłem z domu i skierowałem się do samochodu.
- To nieładnie z twojej strony, że się nawet nie przywitasz ze starym znajomym- powiedział Gorlov.
- Nie mam zamiaru się z tobą witać, nie jesteśmy przyjaciółmi, lepiej powiedz czego chcesz- warknąłem do słuchawki.
- Lepiej pohamuj swój gniew, mój drogi, ponieważ mam coś na czym zależy ci bardziej niż na własnym życiu. Uwierz mi to bardzo miła dziewczyna ta twoja Caroline, chyba nie chciał byś jej stracić, prawda?- wziąłem kilka głębszych wdechów. Musiałem być spokojny, Gorlov był zdolny do wszystkiego.
- Czego ode mnie chcesz?
- Nareszcie, przeszliśmy do konkretów. Przyjedziesz do mnie, musimy poważnie porozmawiać. Masz być sam. Jeśli którekolwiek z twojego rodzeństwa ośmieli się zbliżyć do mojej rezydencji wszyscy zapłacicie za to życiem, a najbardziej cierpieć będzie Caroline, zrozumiałeś?
- Gdzie mam się stawić?- zapytałem. Po chwili podał mi adres jakiejś starej rezydencji za miastem.
- Cieszę się, że jesteś taki skory do współpracy. Do zobaczenia, Niklaus.
 Odpaliłem samochód. Jechałem jak najszybciej się dało. Przez cały czas przed oczami widziałem makabryczne obrazy. Caroline całą we łzach, cierpiącą, trzymaną w jakimś lochy. Nie potrafiłem tego znieść. W końcu dotarłem na miejsce. Wysiadłem z samochodu i skierowałem się w stronę drzwi wejściowych. Niestety kiedy byłem już blisko zostałem odepchnięty przez jakąś niewidzialną barierę. Z impetem uderzyłem o najbliższe drzewo.  Podniosłem się szybko.
- Gorlov!- wrzasnąłem.
Po chwili drzwi się otworzyły i stanął w nich nie kto inny a Duke z cwaniakowatym uśmieszkiem na ustach.
- Możesz wejść. Gorlov czeka na ciebie- przeszedłem przez niewidzialną barierę tym razem bez większych kłopotów. Weszliśmy do domu. Swoboda Duka doprowadzała mnie do wściekłości. Przypomniałem sobie, że to on na polecenie Gorlova porwał Caroline i nie wytrzymałem. Ze wszystkimi siłami, które w sobie miałem rzuciłem się na niego, zwalając z nóg. Przetaczaliśmy się po ziemi a ja okładałem go pięściami. Niestety po otrząśnięciu się z pierwszego zaskoczenia Duke również zaczął wymierzać we mnie trafne ciosy. Po chwili przygwoździł mnie do ściany i wbił kołek w brzuch. Wyciągnął go i już mierzył w moje serce, gdy nagle usłyszeliśmy głos.
- Dość tych bijatyk. Niklaus jest moim gościem, puść go Duke- widziałem niechęć w oczach wilkołaka ale w końcu zrobił co mu kazano. Ledwie trzymałem się na nogach.
- Musimy porozmawiać. Bądź łaskaw i chodź ze mną do mojego gabinetu, Niklausie- powiedział Gorlov. Widziałem, że Duke również kieruję się za Gorlovem, jednak ten go zatrzymał.
- To będzie rozmowa prywatna. Ty, mój drogi bądź tak miły i zajmij się naszą uroczą Caroline.
Duke pomaszerował w przeciwną stronę a ja wszedłem za Gorlovem do jego gabinetu.                    

Caroline:

Siedziałam w domu Gorlova już od kilku dni. Klaus po mnie nie przyjechał. Może tak naprawdę nie zależy mu na mnie. Nagle usłyszałam zbliżające się kroki i do pokoju wszedł Duke.
- Caroline, donoszę, iż twój Romeo właśnie przybył i odbywa ważną rozmowę z Gorlovem.
- Naprawdę? To znaczy, że mnie wypuścicie?- zapytałam z entuzjazmem w głosie.
- Na to wygląda- odparł.
- Dlaczego masz taką przygnębioną minę?- wyglądał jak siedem nieszczęść. Odwrócił się do okna.
- To nie ma z tobą nic wspólnego. Nie mogę znieść myśli, że Klaus będzie szczęśliwy.
- Dlaczego?
- Powinien cierpieć za to co mi uczynił!- krzyknął.
- Wiesz, że ja nie mam nic przeciwko tobie, ale jeśli chcesz skrzywdzić Klausa nie mogę ci na to pozwolić.
- Kochasz go?
- Całym sercem- opowiedziałam bez skrępowania.
- Jak możesz go kochać?!- odwrócił się w moją stronę. Miał łzy w oczach.- Przez tego potwora straciłem wszystko. Mój ojciec umarł z jego winy. Matka nie była w stanie poradzić sobie sama ze mną i trójką rodzeństwa. Zabrał mi nawet kobietę, którą kochałem- zszokował mnie tym wyznaniem.- Byliśmy bardzo szczęśliwi, wspólnie wychowywaliśmy jej córeczkę. Mówiła do mnie tato. Później pojawił się w naszym życiu Klaus i wszystko zniszczył! Moja żona umarła wkrótce po tym jak się w nim zakochała. Zostałem sam z Charlotte. Postanowiłem pomścić jej matkę i swojego ojca- nie potrafiłam powstrzymać łez. Wiedziałam, że Klaus był potworem ale to zupełnie co innego wiedzieć, a widzieć kogoś komu zniszczył życie.
- Naprawdę bardzo mi przykro Duke- wyszeptałam cicho.
- Nie potrzebuje twojego współczucia- burknął, ocierając łzy.
W tej chwili na korytarzu znów rozległy się kroki i w drzwiach ukazał się Klaus. Serce podskoczyło mi do gardła z radości na jego widok. Podbiegłam do niego i nie zważając na niczyją obecność pocałowałam w usta. Po chwili odsunął mnie od siebie i powiedział.
- Wychodzimy stąd- jego ton był lodowaty. Chwycił mnie za rękę i poprowadził korytarzem do drzwi wejściowych.
- Masz czterdzieści osiem godzin, Niklaus nie zapomnij- powiedział Gorlov kiedy byliśmy już przy drzwiach.
- Nie martw się nie zapomnę- wyszliśmy na zewnątrz. Klaus posadził mnie na miejscu pasażera i zapiął moje pasy po chwili siedział za kierownicą i odjeżdżaliśmy z pod rezydencji. Klaus nie odezwał się do mnie ani słowem. Nie rozumiałam jego zachowania.
______________________________________________________________________
Jest już 18 rozdział. Mam do was wszystkich ogromną prośbę. Proszę żeby każdy kto czytał kiedykolwiek moje opowiadanie zostawił chociaż krótki komentarz. Jest mi to potrzebne. Później wytłumaczę dlaczego. W przyszły piątek początek końca a w niedzielę koniec więc zapraszam i do napisania:)

sobota, 2 lutego 2013

Rozdział 17

Klaus:

Odchodziłem od zmysłów. Od kilku dni próbowałem nawiązać kontakt z Bonnie. Nareszcie się udało. Kol miał ją przywieść. Dlaczego to tak długo trwa. Chodziłem w kółko po salonie, aż usłyszałem otwierające się drzwi wejściowe.
- No nareszcie myślałem, że coś się stało!
- Mieliśmy mały problem ale już wszystko w porządku, bracie- odpowiedział Kol.
- Jaki problem?
- To nic wielkiego. Nie musisz się tym martwić, Klaus- wtrąciła Bonnie.- Lepiej powiedz co się stało z Caroline?- zapytała po chwili.
- Porwał ją ten cały Duke- spojrzała na mnie podejrzliwie.- Jest wilkołakiem i czegoś ode mnie chce.
- To ten chłopak, którego poznaliśmy na balu?
- Dokładnie. Dobra koniec tych bzdur. Mogłabyś go namierzyć, to znaczy namierzyć Caroline?- znów zacząłem maszerować po salonie.
- Oczywiście, że spróbuje. Kol powiedział, że będziesz o to prosił więc zabrałam z domu Caroline kilka rzeczy będą mi potrzebne.
- Tak wiem, może byś się pospieszyła!- podniosłem głos. Zaczynałem tracić nerwy. Możliwe, że w tej chwili ten popapraniec torturuje Caroline, a my co robimy, siedzimy w salonie i gawędzimy sobie. Kol podszedł do mnie i położył rękę na ramieniu.
- Uspokój się Klaus, zrobimy wszystko żeby ją wydostać.
Bonnie już ustawiała mapę i świece na stole. Potem wyjęła z torebki jakiś naszyjnik i zaczęła wypowiadać zaklęcie. Kolejne dwie minuty ciągnęły mi się niemiłosiernie. W końcu Bonnie podniosła głowę z pod mapy i powiedziała.
- Nie mogę ich namierzyć. Zaklęcie nie wskazuje miejsca ich połażenia.
Podbiegłem do niej, złapałem za gardło i przygwoździłem do ściany.
- Chcesz mi powiedzieć, że rozpłynęła się w powietrzy- teraz już traciłem resztki kontroli. Kol odepchnął mnie od dziewczyny.
- Daj jej spokój, przecież to nie Bonnie porwała Caroline- chciałem mu już porządnie przyłożyć kiedy obaj usłyszeliśmy głos czarownicy.
- Przestańcie i lepiej posłuchajcie mnie. Oczywiście Klaus, Caroline nie rozpłynęła się w powietrzu. Gdybyś dał mi dokończyć, zamiast mnie bezpodstawnie atakować- powiedziała z przekąsem- dowiedział byś się, że najwidoczniej moja przyjaciółka jest w miejscu, które chronione jest bardzo silnymi czarami.
Oczywiście dlaczego od razu na to nie wpadłem. Już chciałem wyjść z domu kiedy zadzwonił mój telefon.
- Witaj Niklaus. Wiele lat minęło od naszej ostatniej rozmowy- usłyszałem w słuchawce.

Elijah:

- Kol dzwonił. Powiedział, że ktoś porwał Caroline. Klaus podobno odchodzi od zmysłów.
- Czy myślisz że osobą, która porwała Caroline jest Gorlov?- zapytała Anastazja.
- Moja droga ja jestem tego pewien- odpowiedziałem.- Któż inny mógłby chcieć mocniej zranić Klausa? Najwyższa pora wracać do domu.
Po kilku godzinach byliśmy już w drodze do Mystic Falls. Jechaliśmy w milczeniu. Nigdy nie należałem do szczególnych gaduł ale teraz wyjątkowo nie miałem ochoty na jakiekolwiek rozmowy. Niczym niezmąconą ciszę w samochodzie przerwała Anastazja.
- Myślisz, że on chce ją zabić?
- Ależ oczywiście, że nie chce. W tej całej grze wcale nie chodzi o Caroline. Dziewczyna jest największą słabością Klausa, było tylko kwestią czasu kiedy Gorlov zechce wykorzystać ją jako przynętę na mojego brata. Wiesz o tym tak dobrze jak ja. Klaus również musiał zdawać sobie z tego sprawę. To nie pierwszy raz kiedy Gorlov posuwa się do takich rzeczy, czyżbyś tak szybko zapominała?
- Mam świetną pamięć. Wydaje mi się, że to ty zapominasz jak skończyła się ta historia- widać było, że nie chce już o tym mówić.- Powiesz Klausowi to czego dowiedzieliśmy się o Duku?- sprytnie zmieniła temat rozmowy.
- Nie. W tej chwili najważniejsze jest żeby wydostać Caroline. Nie będę mu dokładał kolejnych zmartwień.
- Ja uważam, że powinieneś mu wszystko powiedzieć. Najpierw nie chcieliśmy psuć jego szczęścia dlatego nie powiedzieliśmy mu o Esther i Gorlovie, teraz chcesz zataić prawdę o Duku.
- Postanowiłem, Klaus dowie się o wszystkim w odpowiednim czasie.
- Ale....- przerwałem jej.
- Koniec, kropka.
_________________________________________________________________________
Wiem, że krótki. Niestety ostatnio postanowiłam skrócić całe opowiadanie. Przed nami jeszcze tylko cztery rozdziały i koniec. Ale użalać się nad sobą będę pod ostatnim. Tak więc teraz komentujcie. Dziękuje za kolejną nominacje od Nathalie. Odpowiedzi na pytania w poście Nominacja.

Obserwatorzy