wtorek, 14 sierpnia 2012

Rozdział 4

Caroline:

Poczułam usta Klausa na moich wargach. Były takie miękkie i ciepłe. Chwileczkę o czym ja myślę. Natychmiast muszę to przerwać. Odepchnęłam Nika od siebie i zaczęłam krzyczeć.

- Jak śmiesz mnie całować? Jakim prawem? Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?- wyrzucałam z siebie pytania jak karabin maszynowy. Klaus spuścił wzrok i wyszeptał- Przepraszam. W jego postawie widać było prawdziwą skruchę. Wzięłam kilka głębszych wdechów powiedziałam już spokojniej.
- Spójrz na mnie chociaż- podniósł głowę, a nasze oczy się spotkały.- Nie życzę sobie, abyś robił to kiedykolwiek więcej. To, że cie dzisiaj wysłuchałam nic nie znaczy. Zrobiłeś w moim domu awanturę, a to co dzieje się między mną, a Tylerem nie jest twoją sprawą.- Caroline, to z mojej winy kłócisz się ze swoim chłopakiem- wtrącił.- Nie przerywaj mi. Tak jak mówiłam to nie twoja sprawa. Oczywiście jest to twoja wina, ale masz się nie wtrącać, zrozumiałeś?- kiwnął głową.- Jestem już dużą dziewczynką i nie potrzebuje obrońcy. Moim zdaniem rozmowa jest już skończona- odwróciłam się z zamiarem wyjścia, ale Klaus złapał mnie za nadgarstek.
- Przepraszam cię za wszystko co przeze mnie wycierpiałaś- powiedział, a ja nie mogłam uwierzyć własnym uszom.- Przepraszam za zawładnięcie ciałem Tylera, nie powiedzenie ci o tym, kłamstwa i za to że zmusiłem go żeby cie ugryzł- stałam przez chwilę ważąc szczerość jego słów. Zamrugałam kilka razy i powiedziałam.
- Dziękuje ci. Jednak nie licz na przebaczenie. Gdyby chodziło tylko o mnie, może i wybaczyłabym ci, ale skrzywdziłeś wszystkich moich bliskich. Zabiłeś Jennę, przez ciebie Elena i mama Bonnie są wampirami, Stefan był pozbawionym uczuć potworem, Alaric nie żyję, tego się nie wybacza.
- Rozumiem, że zrobiłem wiele złego. Nie liczę na przebaczenie. Chce żebyś wiedziała, tylko tyle. Teraz możesz odejść i w spokoju mnie nienawidzić- uśmiechnął się.
- Do widzenia Niklaus- nie wiedziałam co jeszcze można powiedzieć.- Do zobaczenia, Caroline- usłyszałam będąc już przy drzwiach. Wyszłam z rezydencji Mikaelsonów, nie wiedząc co dalej ze sobą zrobić.

Postanowiłam pójść do Salvatorów, zobaczyć się z Eleną. Wiem, że teraz ona też potrzebuje wsparcia. Dotarłam tam w ciągu pięciu minut. Drzwi otworzył Damon.
- Co tam słychać Barbie?- zapytał z uśmiechem.- Dawno cie nie było, Elena się ucieszy.
- Hej Damon. Wszystko w porządku- odpowiedziałam.- Jak ona się trzyma?- zapytałam.
- Sam jestem zdziwiony jak dobrze to wszystko zniosła- słowa Damona miały w sobie nutę podziwu.
- Gdzie jest?
- W swoim pokoju na górze. Jest u niej Bonnie- uśmiechnęłam się do niego i poszłam na górę. Cieszyłam się, że moje dwie najlepsze przyjaciółki są razem. Myślałam, że Bonnie tak szybko nie zaakceptuje faktu, iż Elena jest wampirem. Przed wejściem do pokoju przywołałam na usta uśmiech.
- Witam dziewczyny. Co u Was? Stęskniłam się- uśmiechnęłam się jeszcze szerzej na ich widok.
- Caroline, jak dobrze cie widzieć!- krzyknęły obydwie i również się do mnie uśmiechnęły.
- Co tam u Ciebie? Po tym całym zamieszaniu nie gadałyśmy jeszcze na spokojnie- zapytała Bonnie po chwili milczenia.
- Przecież już sobie wszystko wyjaśniliśmy, Bonnie- powiedziałam ze spokojem.- Ty mi lepiej powiedz jak ty się czujesz Eleno?- dziewczyna spojrzała na mnie i odparła.
- Na początku było bardzo ciężko- patrzyła mi prosto w oczy.- Ale teraz jest już dobrze. Stefan i Damon bardzo mi pomagają- zrobiła dziwną minę i dodała.- Caroline, zna cie i wiem, że coś ukrywasz, przyznaj się- zwróciłam oczy na Bonnie, ale ona tylko przytaknęła Elenie.
- Dobrze, wygrałyście- opadłam na łóżku między dziewczynami.- Mam problem z Tylerem. Zrobiliśmy sobie przerwę. Jest chorobliwie zazdrosny o Klausa.- To zrozumiałe- powiedziała Bonnie.- Przecież tyle się między wami wydarzyło kiedy był w ciele Tylera- dodała i spuściła oczy.- To moja wina, przepraszam.
- Nie winię cie za nic. To dzięki tobie jeszcze chodzę po tej Ziemi. Poza tym między mną, a Klausem nie wydarzyło się, aż tak wiele- dziewczyny wybałuszyły na mnie oczy.- Nie mówcie, że wierzyłyście, że uprawiałam z nim seks- ich miny świadczyły same za siebie.- Mimo wszystkich wad, Klaus nadal jest dżentelmenem..- Czy mi się wydaje, czy ty go właśnie bronisz?- zapytała Elena.
- Czuje się w obowiązku bronić jego honoru. Nie wyobrażam sobie żeby mógł upaść tak nisko i wykorzystać mnie w tak ohydny sposób- odparłam z naburmuszoną miną.
- Dobrze już dobrze nie drążmy dalej tego tematu. Niedługo początek roku szkolnego. To nasz ostatni rok w liceum. Myślałyście już co chcecie robić potem?- zapytała Bonnie. Byłam jej wdzięczna za zmianę tematu. Przez resztę wieczoru rozmawiałyśmy o nadchodzącym roku i naszych planach na przyszłość.

Klaus:

Po wyjściu, Caroline zasiadłem z powrotem w moim fotelu . Chwyciłem za szkicownik i zacząłem rysować. Robiłem to machinalnie pogrążony w myślach. Dlaczego przeprosiłem? Przecież nigdy tego nie robię. Nie muszę. Ja nic nie czuje, nie przestrzegam zasad. One mnie nie obejmują. My nie czujemy. Miłość to największa słabość wampirów. Te słowa zabrzmiały mi w głowie. Miłość. Jaka miłość? Nie kocham, Caroline to tylko ambicja nie pozwala mi odpuścić. Otrząsnąłem się z rozmyślań i spojrzałem na rysunek. Była na nim ONA. Jest jeszcze piękniejsza kiedy się złości. Nie wiem dlaczego ale nagle poczułem złość. Przez tą dziewczynę staje się słaby. Wstałem, podszedłem do kominka i wrzuciłem moje dzieło w ogień...

______________________________________________________________________________

No i jest rozdział. Wiem, że strasznie nudny, ale sama nie wiedziałam jak wybrnąć z tej sytuacji między Caroline i Klausem. Mam jednak nadzieję, że nie przestaniecie czytać mojego bloga przez jeden głupi rozdział, a teraz KOMENTUJCIE. Pozdrawiam ze Swansea.

Rozdział 3

Caroline:

- Co się tutaj dzieję, ja się pytam?- krzyknął Tyler.
- Tylerze nie życzę sobie, abyś podnosił głos w moim domu- powiedziała moja mama.
- Jak mam nie podnosić głosu skoro przychodzę do swojej dziewczyny, a ona siedzi sobie w salonie z osobą, która zawładnęła moim ciałem, wykorzystała ją i podobno jest jej wrogiem!- Nie podnoś na mnie głosu chłopcze, jeszcze raz cie upominam chyba zapominasz z kim rozmawiasz- odpowiedziała opanowana mama.
- To nie ja zapominam tylko Caroline, która okazała się zwykłą ladacznicą- w tym momencie poczułam jak dłoń Klausa wysuwa się z mojej i w jednej chwili Tyler był już przygwożdżony do ściany.
- Natychmiast przeproś Caroline i panią szeryf za swoje oszczerstwa!- krzyknął Klaus kipiąc gniewem.- Bo jak nie to przysięgam, że będę po kolei wyrywał ci kończyny, a kiedy zostanie sama głowa z tułowiem, wyrwę ci serce, wsadzę do gardła i zrobię z tego miazgę- powiedział już spokojnym, lodowatym tonem. Nie mogłam dłużej siedzieć i patrzeć jak Klaus szarpie Tylera, wstałam, podeszłam do nich, złapałam go za ramię i powiedziałam.
- Natychmiast się uspokój, nie pozwolę żebyś zrobił jakąś krzywdę Tylerowi, zrozumiałeś?- Odwróciłam go do siebie twarzą.- Zrozumiałeś mnie?- kiwnął głową.- Dobrze, a teraz proszę żebyś opuścił mój dom- spojrzał na mnie i bez pożegnania, odwrócił się na pięcie i wyszedł. Staliśmy przez chwile w milczeniu, a w mojej głowie kłębiło się mnóstwo myśli. Nagle usłyszałam głos Tylera.
- Przepraszam nie chciałem tego wszystkiego powiedzieć. Byłem wściekły, tak naprawdę nie myślę...- nie pozwoliłam mu dokończyć.
-Nie będę słuchać twoich wyjaśnień- powiedziałam lodowaty tonem.- Powiedziałeś to co o mnie naprawdę myślisz. To koniec Tyler.
- Ale daj mi szanse, Caroline. Przecież wiesz, że Cie kocham. Wszystko było dobrze, dopóki On się nie wtrącił. Najpierw drogie prezenty, rysunki, a na koniec zawładnięcie moim ciałem. Jak mogłaś mu to wszystko wybaczyć i siedzieć spokojnie w salonie,trzymając się za rączki jakby nigdy nic?!
- Nie krzycz na moją córkę!- moja mama też staje w mojej obronie, to jest już męczące. Czy oni myślą, że jestem aż tak słaba?- Proszę cie Tylerze abyś ty również opuścił nasz dom- ciągnęła mama. Tyler posłał mi jeszcze błagalne spojrzenie, ale nie miałam ochoty z nim rozmawiać, odwrócił się i wyszedł. Nastała pełna napięcia chwila ciszy. Skierowałam twarz w stronę mamy i zapytałam.
- Chcesz mi zrobić wykład na temat tego jak źle postąpiłam wpuszczając Klausa do naszego domu?- spojrzałam mamie w oczy.- Nie córeczko, nie chce prawić ci kazań. Po prostu to była dziwna sytuacja. Spróbuj mnie zrozumieć. Martwię się o Ciebie. Wchodzę do swojego salonu z twoim chłopakiem i widzę jak siedzisz na kanapie z Klausem trzymając się za ręce.
- Mamo to nic złego. Tylko rozmawialiśmy. Nie wiedziałam co zrobić żeby się odczepił. Musiałam go wpuścić- mama uśmiechnęła się patrząc na moją przepraszającą minę.- Dlatego kiedy weszliśmy ty miałaś łzy na policzkach, a on w oczach?- nie mogłam sobie wyobrazić jak to musiało wyglądać.
- Musiałam go wysłuchać, jest strasznie uparty- teraz ja się uśmiechnęłam. Mama jakoś podejrzliwie na mnie popatrzała i powiedziała.
- Uważaj córeczko. Płakałaś już wiele razy przez to co ci zrobił, nie chce żebyś musiała przechodzić przez to jeszcze raz- to było śmieszne. Czy mama naprawdę myślała, że jestem, aż tak głupia?
- Nie martw się, nic takiego się się nie stanie, a teraz wybacz ale muszę wyjść- uśmiechnęłam się.- Dobrze, Caroline. Do zobaczenia- spojrzałam na mamę, jeszcze raz się uśmiechnęłam i wyszłam. Skierowałam swoje kroki do rezydencji Mikaelsonów.

Klaus:

Wpadłem do mojej willi, po awanturze z Tylerem. Byłem wściekły. Podszedłem do barku i nalałem sobie dużą szklankę Brendy, usiadłem w moim ulubionym fotelu i zapatrzyłem na ogień buchając w kominku. Jak on śmiał tak obrażać Caroline? W porównaniu z nią jest nikim. Z rozmyśleń wyrwało mnie pukanie do drzwi. Nie miałem ochoty z nikim rozmawiać, ale wstałem, podszedłem do nich i otworzyłem. Stała w nich Caroline.
- Jeżeli przyszłaś mnie pouczać, to możesz już iść- zacząłem opryskliwym tonem.- Wiem, że w twoim mniemaniu zachowałem się jak zwykły drań, ale nie mam ochoty w tej chwili słuchać kazań.
- Przyszłam tylko prosić cie żebyś się więcej nie wtrącał w nieswoje sprawy.- odparła Caroline, ale w jej oczach zobaczyłem smutek.- Nie potrzebuje twojej pomocy w radzeniu sobie z problemami, jestem dorosła i sama sobie z tym poradzę.
- Doskonale wiem, że potrafisz sobie dobrze radzić- odpowiedziałem- ale pamiętaj Caroline, nikt nie będzie cie obrażał w mojej obecności.- i bez ostrzeżenia przyciągnąłem ją do siebie, a nasze usta złączyły się w najcudowniejszym pocałunku...

Rozdział 2

Caroline:

Co tak strasznie łomoczę? Coś się wali czy jak? Otworzyłam oczy i dopiero po chwili dotarło do mnie, że to łomotanie to zwykłe pukanie do drzwi wejściowych. W pierwszej chwili chciałam odwrócić się na drugi bok, przykryć głowę poduszką i poczekać, aż natręt, który stał pod moim domem pójdzie sobie. Jednak osoba, która zakłóciła mój sen była bardzo uparta. Gdzie też podziewa się mama? W tym momencie spojrzałam na zegarek. Dochodziło południe. Czy to możliwe, że po wczorajszej rozmowie z Klausem przespałam cały poranek? Z rozmyśleń wyrwało mnie to ciągłe pukanie do drzwi. Nie miałam ochoty z nikim rozmawiać ale wstałam z łóżka, zeszłam na dół i otworzyłam. W drzwiach stał nie kto inny a:

- Nie no to znowu ty. Możesz mi łaskawie powiedzieć co ty tu robisz, Klaus?- zapytałam z rozdrażnieniem na powitanie. O dziwo go to wcale nie zniechęciło, wręcz przeciwnie uśmiechnął się tym swoim cudownym uśmiechem, który ukazywał jego słodkie dołeczki w policzkach i odpowiedział.
- Chciałem z tobą porozmawiać, wyjaśnić ci dlaczego wczoraj taki byłem i przeprosić.- O mały włos nie wrzasnęłam. On śmie przychodzić do mojego domu jakby nigdy nic i mi coś wyjaśniać. Jak może! Już chciałam zacząć na niego wrzeszczeć ale wtedy w głowie zabrzmiało mi jedno słowo przeprosić. Nie wierzyłam własnym uszom. Klaus największa hybryda świata, osoba, na której dźwięk imienia wszystkie wampiry, wilkołaki i inne stworzenia umierały ze strachu, przyszedł przeprosić mnie. Mnie nic nie znaczącą wampirzycę. W zamyśleniu prawie zapomniałam, że nadal stoimy w progu mojego domu a do tego ja w samej bardzo skąpej, koronkowej koszuli nocnej. Opamiętałam się i zwróciłam do niego.
- Nie musisz mnie za nic przepraszać, tłumaczyć niczego też, a teraz wybacz ale na rozmowę też nie mam za bardzo czasu jak widzisz jestem jeszcze w koszuli. Muszę się przebrać. Tak więc do widzenia- już chciałam zamknąć drzwi kiedy usłyszałam jego głos tak przepełniony angielskim akcentem.
- Ale ja nalegam żebyśmy porozmawiali, Caroline- otworzyłam drzwi z powrotem na oścież- wczoraj chciałaś ze mną porozmawiać, poznać mnie lepiej, więc ofiaruje ci to dzisiaj w komfortowych warunkach i w twoim domu, żebyś czuła się bardziej bezpiecznie. Co ty na to?- przez chwile zastanawiałam się nad jego słowami, pokiwałam potakująco na zgodę i powiedziałam.
- Dobrze więc wejdź. Możesz pójść do salonu a ja w tym czasie przebiorę się, poczekaj na mnie zaraz wrócę- uśmiechnął się promiennie i wszedł, zamknęłam za nim drzwi i pobiegłam na górę zanim zamknęłam się w łazience usłyszałam tylko- Będę czekał- i już wiedziałam, że źle zrobiłam wpuszczając go do siebie do domu. Jednak pokusa tego, że sam zaproponował mi opowiedzenie czegoś o sobie była zbyt wielka żeby nie ulec. Mogłam poznać osobę, której wszyscy się boją. Boże jakie to podniecające!

 Przebrałam się i po piętnastu minutach byłam już w salonie ale najpierw skierowałam swoje kroki do kuchni i powiedziałam- Przepraszam ale nie jadłam jeszcze śniadania, może masz ochotę na trochę krwi?- po chwili usłyszałam tylko krótkie- Nie dziękuje- i wróciłam do salonu. Usiadłam na kanapie bardzo blisko Klausa. Spojrzałam mu w oczy i zapytałam.
- Więc opowiesz mi o sobie?- spojrzał na mnie a w jego błękitnych oczach wyraźnie zobaczyłam zaskoczenie- Ty chcesz coś o mnie wiedzieć?- nie rozumiałam go przecież przed chwilą sam to proponował. Po krótkiej ciszy powiedziałam- Sam tego chciałeś. Więc jakim byłeś dzieckiem? Twoje marzenia? Cele? Kim chciałeś zostać?- przerwałam bo uświadomiłam sobie, że zachowuje się jak moja mama podczas przesłuchania podejrzanego.
- Jakim byłem dzieckiem...- zdziwiło mnie to, że nie powiedział nic na temat mojego dziwnego zachowania tylko zaczął opowiadać- Ja, Kol i Rebekah byliśmy niełatwymi dziećmi. Ciągle coś psociliśmy.- widać było, że pogrążył się we wspomnieniach- Chociaż Elijah też czasami do nas dołączał.- Elijah psotnikiem? Jakoś trudno mi to sobie wyobrazić.- A żebyś wiedziała. Często bawiliśmy się na tej polanie nieopodal, tej samej, na której wczoraj siedzieliśmy razem pod drzewem. Pamiętam, że kiedyś jeździłem tam konno, ścigaliśmy się z Elijah'ą mieliśmy wtedy po dziesięć, czternaście lat i on spadł z konia. Przeraziłem się, zsiadłem ze swojego rumaka, podbiegłem do niego, nie ruszał się, odwróciłem go na plecy, a on ni z tego ni z owego złapał mnie za ramiona i zaczęliśmy się tarzać po trawie- uśmiechnął się na to wspomnienie.- Tak to były cudowne lata. Wszystko się zmieniło kiedy mój ojciec dowiedział się o zdradzie matki. Cała jego miłość do mnie zniknęła. Stałem się popychadłem, obrywałem za najmniejsze przewinienie- posmutniał a w jego oczach zobaczyłam łzy, złapałam go za rękę. Popatrzał na nasze splecione palce, uśmiechnął się i ciągnął dalej- Wtedy nie wiedziałem dlaczego, kiedy matka zamieniła nas w wampiry zrozumiałem nie chciałem taki być naprawdę, nie chciałem być potworem przysięgam- po policzku spłynęła mi jedna pojedyncza, niesforna łza. Doskonale go rozumiałam. Sama oddałabym wszystko żeby żyć tak jak dawniej. Uspokoiłam się i powiedziałam.
- To wina twoich rodziców, że jesteś teraz taki ale pamiętaj zawsze możesz spróbować się zmienić- popatrzył na mnie, podniósł do ust nasze splecione dłonie i zaczął po kolei całować moje palce. Nie wyrywałam się, czułam ciepło na sercu.
- Dziękuje, że chociaż ty we mnie wierzysz i za wysłuchanie mnie do końca- powiedział.- Potrzebowałem tego i przepraszam, że się rozczuliłem.
- Nie masz za co przepraszać- siedzieliśmy tak przez chwile w milczeniu, aż nagle w drzwiach salonu pojawiła się moja mama a z nią Tyler.
- Co się tutaj dzieję?

Klaus:

Siedzieliśmy razem w salonie po tym jak Caroline poszła się przebrać. Zaczęła zadawać mi mnóstwo pytań, to było dziwne. Jednak jeszcze dziwniejsze było to, że tak chętnie zacząłem na nie odpowiadać. Sam nie wiem co we mnie wstąpiło, ale poczułem nagłą potrzebę podzielenia się z nią moją przeszłością. Obudziło to we mnie ból i dziwną tęsknotę za tym co już dawno minęło. Za akceptacją i miłością, prawdziwą rodziną. Wszystkim o co zniszczenie wczoraj posądziła mnie siostra. Czy ja to zniszczyłem? Już chciałam porozmawiać o tym z Caroline kiedy w drzwiach do salonu pojawili się jej matka i chłopak Tyler...

Rozdział 1

Caroline:

Znów z nim tańczyłam. Był tak blisko. Zbliżył swoje usta do mojego ucha i powiedział:
- Uwielbiałabyś lata dwudzieste, Caroline. Dziewczyny były lekkomyślne, seksowne, zabawne. Zazwyczaj tańczyły do upadłego- uśmiechnął się.- Heh. Nie sądzę żeby to kiedykolwiek przytrafiło się ich partnerom- odpowiedziałam kąśliwie.- Powinnaś być dla mnie milsza. Opuszczam jutro miasto. Poprosiłbym Cię abyś pojechała ze mną, ale obydwoje wiemy, że nie jesteś gotowa zgodzić się na moją propozycję. Być może któregoś dnia, za rok, a może za wiek, staniesz w moich drzwiach i pozwolisz mi pokazać Ci co świat ma do zaoferowania- zaczął się rozckliwiać, ja tylko ponownie prychnęłam. Staliśmy przez moment w milczeniu nasze twarze dzieliło kilka centymetrów. Po czym on odsunął się i rzekł- Wspomnisz moje słowa. Chłopak z małego miasta, życie w małym mieście, to Ci nie wystarczy- i odszedł. Spojrzałam za nim i usłyszałam wilczę wycie.

Usiadłam na łóżku, zlana potem. To tylko sen. Powtarzałam sobie. Jednak nie wszystko było snem. Podeszłam do okna, za którego naprawdę dobiegało wycie wilka. Może to Klaus? Po co ja w ogóle o nim myślę? Skarciłam się w duchu. Co mnie obchodzi czy to on, parzcież dziś pełnia. Ale po co miałby się zmieniać, przecież jest hybrydą. Nie myśl o tym, Caroline! Zrobił Ci tyle strasznych rzeczy. Zawładnął ciałem Tylera, wykorzystał Cie, a ty wciąż o nim myślisz, Jednak chęć dowiedzenia się kto tak okropnie wyję była większa niż obrzydzenie, które poczułam na samą myśl o minionych tygodniach. Ubrałam się i pospiesznie wyszłam z domu. Podążyłam w stronę lasu. Po piętnastu minutach byłam już w samym środku ciemnych gęstwin. Tylko moje wampirze zmysły pozwoliły mi wyczuć, że pięć metrów dalej ktoś leży. Podeszłam bliżej i już wiedziałam kto to jest.
- Co ty tutaj robisz i do tego jeszcze zupełnie nagi?- zapytałam. Mężczyzna podniósł się do pozycji siedzącej i spojrzał mi w oczy.
- Mógłbym Ci zadać podobne pytanie, ale skoro już tak koniecznie chcesz wiedzieć to dzisiaj jest pełnia, a dla twojej wiadomości podczas przemiany nie dbam o ubiór- odpowiedział Klaus wstając i podchodząc do leżących niedaleko ubrań. Nie wiedziałam co odpowiedzieć w końcu wykrztusiłam niepewnie.
- Wiem o tym przecież mój chłopak też jest wilkołakiem. Nie rozumiem tylko po co to robisz? Myślałam, że jako hybryda już nie musisz- dodałam już z większą pewnością. Klaus odwrócił się w moją stronę zapinając koszulę.
- Może po prostu lubię czuć ból? Nie pomyślałaś o tym?- Nie czekając na odpowiedź podążył wampirzym tempem w głąb lasu. Nie wiedziałam czy iść do domu czy gonić go. Po chwili jednak stałam już na skraju lasu, na przepięknej polanie, skąpanej w blasku księżyca, przez którą płyną mały strumyk. Rozejrzałam się dookoła i zobaczyłam Klausa. Siedział na trawie, opierając się o drzewo z zamkniętymi oczami. Podeszłam do niego.
- Po co przyszłaś tu za mną?. Wolałbym być teraz sam.- Nie rozumiałam dlaczego to robię, ale usiadłam obok niego i oparłam się o drzewo. Nastała chwila ciszy zmącona tylko szumem wody i odgłosami leśnych zwierząt. Wreszcie ją przerwałam.
- Byłam ciekawa co to za wycie mnie obudziło, dlatego przyszłam do lasu- ton mojego głosu nawet mi wydawał się usprawiedliwiający.
- Myślałem, że będziesz się teraz cieszyć Tylerem a nie siedzieć tu ze mną- powiedział Klaus. Poczułam dziwne ukucie w sercu słysząc rezygnację w jego głosie. Jak to możliwe żeby najsilniejszy wampir świata mówił z takim smutkiem. Musiałam się dowiedzieć.
- Co się stało, że dokonałeś przemiany?- zapytałam.- Nie wierzę, że zrobiłeś to tak po prostu bo lubisz odczuwać ból. Nikt tego nie lubi, nawet ty. Wiem to- mówiłam coraz ciszej. Spojrzał na mnie. Patrzyliśmy sobie prosto w oczy. Jego spojrzenie paliło mnie jak ogień. Spuściłam wzrok.
- Wiesz co, moim zdaniem powinnaś już iść- odpowiedział. Tak mnie tym zezłościł, że wstałam i wrzasnęłam.
- Zawsze taki jesteś! Mówisz, że chcesz mnie poznać, a nie pozwalasz mi poznać Ciebie! Wiedziałam, że tylko mnie wykorzystałeś!- chwilę później byłam już w swoim pokoju. Założyłam z powrotem piżamę i położyłam się do łóżka. Zanim zasnęłam przysięgłam sobie, że już nigdy nie pomyśle o Klausie inaczej jak o potworze.

Klaus:

Jak mogłem ją tak odtrącić? Nie wykorzystałem szansy jaką dostałem. Mogłem jej wszystko wyjaśnić. Kretyn ze mnie. Czy ona powiedziała, że chciałaby mnie poznać? Nie możliwe chyba się przesłyszałem. Pójdę do niej jutro, wyjaśnię jej wszystko. Może zrozumie dlaczego taki dla niej byłem, ona jest jak promyk słońca w pochmurny dzień. Może pomoże mi zrozumieć ludzi i na nowo im zaufać. Muszę zdobyć jej zaufanie a może kiedyś uda mi się zasłużyć na jej miłość?

_____________________________________________________________________________
Udało się jest pierwszy rozdział. Mam nadzieje, że wam się spodoba. Mogę wam zdradzić, że w kolejnym rozdziale wyjaśni się dlaczego Klaus dokonał przemiany i był taki oschły dla Caroline. Mam nadzieję, że uda mi się dodać kolejny rozdział do końca tygodnia. A teraz komentujcie:)

Obserwatorzy